Red Bull Drift Masters Grand Finale 2025

W dniach 12–13 września na PGE Narodowym odbywa się finał sezonu Red Bull Drift Masters. Piotr Więcek i Conor Shanahan walczą o tytuł mistrzowski, ale to nie koniec atrakcji, ponieważ pojawią się też takie polskie legendy, jak Tadeusz „Taddy” Błażusiak i Adam Małysz. Z całą fantastyczną czwórką mieliśmy okazję porozmawiać o nadchodzącym wydarzeniu, a także o planach na przyszłość.

Starcie na szczycie – Conor Shanahan kontra Piotr Więcek

Wielka impreza i wielki finał Drift Masters. Naprzeciwko siebie stają dwaj wybitni zawodnicy – młody i już utytułowany Irlandczyk Conor Shanahan, oraz legenda driftu, pięciokrotny mistrz Drift Masters, Piotr Więcek. Postanowiliśmy zapytać obu zawodników o wielki finał, a także o to, jakie plany mają na najbliższą przyszłość.

Max Marciniak: Chciałbym cię zapytać ogólnie, co sądzisz o tym sezonie w swoim wykonaniu?

Conor Shanahan: To był najlepszy sezon, jaki miałem w Drift Masters. Do tej pory dwie wygrane, trzy razy podium. Cisnę po trzecią wygraną w sobotni wieczór. Ten sezon był bardzo ciasny i intensywny. Piotrek [Więcek – przyp. red.] wykonywał bardzo dobrą robotę, wyciskał maksimum ze swojego auta. Tym samym także ja musiałem jechać na limicie i dawać z siebie wszystko. Jestem bardzo podekscytowany tym, że finał sezonu będzie wyglądał podobnie jak reszta. Klasyfikacja generalna idealnie odzwierciedla to, jak dobra jest cała stawka, a także jak niesamowity to jest rok.

M: Czy czujesz presję związaną z końcową walką o tytuł?

CS: Oczywiście, że czuję presję, to jest według mnie całkiem normalne. Gdybym nie czuł presji, to by oznaczało, że mi nie zależy. A oczywiście bardzo mi zależy i nie chcę przegrać. Chcę użyć presji jako dodatkowej motywacji. Najważniejsze to cieszyć się z danej nam chwili, dobrze się bawić z ludźmi, którzy mi to wszystko zapewnili – ludźmi z ekipy, moją rodziną i fanami. Jeżeli będziemy na tyle dobrzy, że wygramy tytuł, to będzie fantastycznie, ale jeśli przegramy po równej i dobrej walce, to także będę z siebie zadowolony.

M: Czy masz jakieś konkretne plany na następny sezon?

CS: Na pewno będziemy rywalizować w Drift Masters. Nie jestem natomiast pewien, jak z resztą świata. Obecnie jeszcze rywalizuję w Stanach Zjednoczonych, ale nie wiem, czy w przyszłym sezonie będziemy tam startować. Pewne jest to, że będziemy jeździć w Drift Masters.


Artur Różański: Jesteś od samego początku tej serii. Rozwijała się przez te lata. Jak to wygląda z twojej perspektywy? Bo przecież wiemy – na początku to była taka ogólnopolska seria, później rozwinięta na całą Europę, teraz z aspiracjami na cały świat. Jak ten rozwój pod względem obsady i rywalizacji, torów, na których rywalizujecie obecnie wygląda z twojej perspektywy?

Piotrek Więcek: To jest niesamowite, że tak naprawdę ta seria ma dopiero 11 lat, bo w 2014 roku odbywały się pierwsze zawody Drift Masters. I jak wiele się zmieniło przez te lata, jak bardzo ona poszła do przodu, jak zawodnicy się rozwinęli, jak samochody też zyskały na wizerunku, szybkości i ogólnym rozwoju. Jest to niesamowite, z mojego punktu widzenia, jak bardzo ten sport poszedł do przodu. Jesteśmy na Stadionie Narodowym, więc to już przechodzi wszelkie wyobrażenia, jeśli chodzi o jakieś plany, co dalej, ale z tego, co wiem, seria nie kończy na tym, chce się rozwijać dalej, chce nadal udowadniać wszystkim, że można to zrobić jeszcze lepiej, co, mam nadzieję, tylko zachęci jeszcze nową rzeszę kibiców do wsparcia nas jako drifterów i kibicowanie na takich rundach chociażby jak na Stadionie Narodowym.

AR: Jak twoim zdaniem będzie wyglądać najbliższa przyszłość Drift Masters?

PW: To jest dobre pytanie. Na pewno zobaczymy jeszcze jakieś rzeczy, które będą próbowały wynieść tę ligę jeszcze wyżej, bo widzę, że cały czas są podejścia do tego, by jeszcze bardziej się rozwinąć pod względem globalnym. A więc tego możemy się spodziewać i miejmy nadzieję, że doczekamy się momentu, kiedy to liga Drift Masters będzie tą najlepszą na świecie i wszyscy najlepsi zawodnicy ze świata będą chcieli dołączyć do tej rywalizacji.

AR: Jeszcze jedno pytanie dotyczące zawodników z dziką kartą. Jak ta stawka zawodników z dziką kartą ci się podoba? Czy uważasz, że ktoś tam może namieszać, stworzyć realne zagrożenie?

PW: Zawody driftingowe mają tę naturę, że nigdy nie wiadomo, kto namiesza, nigdy nie wiadomo, komu dzisiaj przyjdzie ten moment, gdzie pojedzie genialny przejazd i zamiesza w stawce. Możemy się spodziewać, szczególnie po dzikich kartach, że będzie niesamowite widowisko. Ja już się nie mogę doczekać tego, żeby zobaczyć, kto przejdzie do rywalizacji w TOP 32, bo to już będzie duże wyzwanie, patrząc na to, jaka stawka chce dostać się do tych głównych zawodów.

Max Marciniak: Czy oprócz Drift Masters planujesz inne zawody w nadchodzącym sezonie?

PW: W tym momencie nie mam w planach żadnych innych zawodów. Szczerze mówiąc, to, co mnie kręci najbardziej, to jest drifting. Mimo tego, że zaczynałem, obserwując rajdy, ale obserwowałem je tylko dlatego, bo podobało mi się, że samochody tam jeździły w poślizgu. Później odkryłem, że jest coś takiego jak drifting i od tego momentu nigdy nie myślałem o żadnym innym sporcie. Okazjonalnie wystartowałem w zawodach Mazda MX-5 w wyścigach, ale to był tylko jeden event, trochę może gokartów i to wszystko. Jednak drifting to jest to, na czym się skupiam.

Piotr Więcek może ponownie sięgnąć po tytuł mistrza Red Bull Drift Masters
Fot. Joerg Mitter / Red Bull Content Pool

Tadeusz „Taddy” Błażusiak o swoich planach

Tadeusz „Taddy” Błażusiak to legenda polskiego trialu i wyścigów enduro. Wielokrotny mistrz polski w pierwszej z wymienionych dyscyplin, a także wicemistrz Europy. W 2007 roku związał się z KTM-em i zaczął ścigać się w wyścigach enduro. Święcił w tej dyscyplinie o wiele większe sukcesy – został pięciokrotnym halowym mistrzem świata, a także trzykrotnym wicemistrzem. Taddy obecnie nie startuje już tak często, gdyż jest na zasłużonej sportowej emeryturze, jednak zdarza się, że próbuje innych rzeczy, w postaci różnych eventów i nie tylko. Zapytaliśmy go, czy planuje wziąć udziału w Rajdzie Dakar, ponieważ – nie da się ukryć – tak utytułowany zawodnik w wyścigach terenowych pasowałby idealnie do startów w najsłynniejszym rajdzie, jakim jest właśnie Dakar.

Max Marciniak: Czy pomimo zakończenia kariery planowałeś jeszcze wystartować w Rajdzie Dakar?

Tadeusz Błażusiak: Ja jestem zawsze otwarty na różne rzeczy. Mam wreszcie czas na robienie rzeczy, na które nie miałem czasu podczas profesjonalnej kariery. Dzisiaj ta kotwica jest rzucona, dlatego mogę być tu na evencie, w zeszłym tygodniu na MotoGP… Jestem na wielu fajnych eventach, które zawsze chciałem zobaczyć od środka, być ich częścią. Teraz mam [na to] więcej czasu. Czy Dakar? Może na czterech kołach, może na dwóch. Na dzisiaj chcę robić takie rzeczy, jakie tutaj robimy – pościgać się, ale jednak troszeczkę mniej na poważnie. A jak wyjdzie jakiś fajny projekt, to czemu nie.

Taddy Błażusiak, Michał Kościuszko i Adam Małysz podczas Red Bull Drift Masters Grand Finale 2025
Taddy Błażusiak, Michał Kościuszko i Adam Małysz podczas Red Bull Drift Masters Grand Finale 2025
Fot. Joerg Mitter / Red Bull Content Pool

Adam Małysz powraca za kółko

Adam Małysz to legenda przede wszystkim skoków narciarskich, ale zapisał się także na kartach historii jako rajdowiec, który aż cztery razy startował w legendarnym Rajdzie Dakar. Wielki mistrz teraz powraca za kółko po rocznej przerwie od eventu we Wrocławiu, tym razem startując za kierownicą Polarisa buggy.

Max Marciniak: Jaka według ciebie będzie różnica między asfaltem a szutrem? Głównie jeździłeś w Rajdzie Dakar, a na asfalcie pierwszy raz jeździłeś we Wrocławiu. Jakie będą największe różnice?

Adam Małysz: Będą bardzo duże różnice, przede wszystkim to zupełnie inna przyczepność. Asfalt czy beton są dużo bardziej przyczepne od szutru. Zresztą ten samochodzik, którym będziemy się tu ścigać i robić show, to jest samochodzik typowo przewidziany na off road, szutry. Nie tylko zabawy, ale ściganie się, bo akurat tym to się już ścigamy. Więc będzie ciekawie. Myślę, że takie koła małe i małe oponki też są pierwszy raz zamontowane do takiego samochodziku, dlatego zobaczymy. Dla mnie dodatkowy stres jest taki, że są tu same legendy [np. Carlos Sainz, David Coulthard], z którymi będę się ścigał. Gdzieś tam trzeba mieć duży respekt, ale też trzeba się dobrze bawić.

M: Właśnie, w kontekście tych dużych legend – ścigałeś się z Carlosem Sainzem w Rajdzie Dakar. Czy w związku z tym na PGE Narodowym zapatrujesz się na jakąś dodatkową rywalizację z Carlosem? Będziesz chciał mu coś udowodnić, jakieś umiejętności?

A: Raczej on mi (śmiech). Nie no, Carlos to jest legenda. Człowiek, który w zasadzie urodził się na nogach z kołami, więc no to jest człowiek, który nie tylko wyśmienicie jeździ, ale też technicznie. Zna się na samochodach totalnie, więc ciężko na pewno będzie się z nim ścigać. Ale cóż, do odważnych świat należy, więc gdzieś tam na tyle trzeba sobie wypracować to i nie popełniać błędów, żeby starać się rywalizować z najlepszymi.

M: Jeździłeś już wieloma samochodami, może planujesz w przyszłości jazdę driftowozem na Drift Masters?

A: Tym jeszcze nie jeździłem, jest to na pewno bardzo trudne. Zdecydowanie wymagałoby to treningu. Ostatnim razem mieliśmy test driftowania na gokartach i to było bardzo ciekawe, bo tym się wręcz nie dało driftować. Na pewno nigdy o tym nie myślałem. Ogólnie drifting to sport, który się bardzo mocno rozwija. Na początku te zasady były dla mnie bardzo dziwne. Bo jeśli ktoś się ściga, to wiadomo, kto pierwszy, ten lepszy, a tutaj prędkość i to, kto jest pierwszy, nie odgrywa takiej roli, bardziej precyzja. To jest sport techniczny. Drift można porównać do skoków narciarskich. Są sędziowie, którzy oceniają styl, lądowanie itd. Odległość, oczywiście, też. Ale to wszystko gromadzone jest w jedną całość i wygrywa ten najlepszy.

M: Jakbyś dostał propozycję wzięcia udziału w takich zawodach, to wziąłbyś bez wahania?

A: Bez wcześniejszych treningów pewnie nie, bo to by było niebezpieczne dla innych uczestników, bo nie wiem, co bym wyczynił, jadąc pierwszy raz czymś takim. Na pewno gdybym miał okazję przejść jakiś kurs trenowania, to czemu nie.

Artur Różański: W jednym z filmików promocyjnych Red Bulla odpowiedziałeś na jedno pytanie, że wolisz auta z napędem na tył i że chciałbyś jeszcze mieć okazję wystartować buggy z napędem na tył w Rajdzie Dakar. Czy to jest pewnego rodzaju zapowiedź powrotu na trasy Dakaru w niedalekiej przyszłości?

Adam Małysz: Myślę, że bardziej w marzeniach, bo zebranie budżetu na taki rajd graniczy z cudem. Ja też to powiedziałem dlatego, że rajd, który jechałem buggy, które spaliło mi się w drugi dzień rajdów, to było coś, co strasznie przeżywałem i de facto zawsze marzyłem o tym, żeby siąść jeszcze do tego samochodu, by przejechać jakiś tam rajd. Niestety nie było mi to dane. To nałożyło się z tym, że powiedziałem, że chciałbym.

AR: Czy miałeś okazję testować Polarisa przed eventem?

AM: Nie, nad tym ubolewam strasznie . Niestety nie mieliśmy okazji trenować, ja przynajmniej nie miałem okazji trenować. Tym bardziej na asfalcie, gdzie asfalt jest dla mnie dosyć obcym, dlatego, że ja faktycznie bardziej mam doświadczenie w jeździe po szutrze. Nigdy nie startowałem na asfalcie. Myślę, że ten samochodzik także nie miał okazji jeździć po asfalcie, jest przeznaczony bardziej do rajdów terenowych i ścigania się po szutrach niż po asfalcie, ale wygląda całkiem fajnie. Jest to potwór na pewno, bo dwulitrówka, ponad 200 koni, to na pewno będzie robiła robotę przy tej wadze. Dla mnie to ma być przede wszystkim zabawa. Mam przeżyć tę adrenalinę, mam znów sobie pojeździć, bo to jest dla mnie coś, co dzisiaj nie mam na co dzień. Można powiedzieć, że już od prawie 10 lat nie jeżdżę, więc tylko jak mam okazje gdzieś tam pojeździć na jakimś wydarzeniu, to znów rodzi się ta iskierka kierowcy, tego, że uśmiech się na twarzy pojawia.

W wielkim finale ostatecznie zobaczymy sześciu Polaków, w tym Kubę Przygońskiego. Członek Orlen Team nie ukrywał, że kwalifikacje były trudne, lecz ostatecznie zdołał wejść do TOP 32.

Mieliśmy bardzo dużo problemów, wszystko było na styk. Może to nie jest idealne miejsce, ale dla mnie te kwalifikacje są zwycięstwem. Mieliśmy wiele lepszych przejazdów na innych zawodach, ale ten był bardzo dobry. To był przejazd taki, jaki był potrzebny, aby dostać się do finału i rywalizacji w parach. Samochód jest teraz w dobrej formie, całą noc będzie serwisowany. Musimy przygotować go do rywalizacji w parach i będziemy walczyć – wspomniał polski kierowca.

Transmisja z Red Bull Drift Masters Grand Finale na PGE Narodowym z polskim komentarzem dostępna będzie w Red Bull TV. Start w niedzielę o 14:45.

Korekta: Nicola Chwist

Źródło zdjęcia poglądowego: Red Bull Content Pool

Autor

  • Max Marciniak

    Absolwent Dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie SWPS. Piszę o motorsporcie od 5 lat. Fan Formuły 1 od 2007 roku i jeszcze większy pasjonat MotoGP od 2010 roku.

PREVIOUS POST
You May Also Like