Roman Biliński

Roman Biliński pokazał się ze świetnej strony w swoim debiutanckim sezonie w F3. W rozmowie z Kamilem Niewińskim polski kierowca podsumowuje cały sezon i dzieli się ciekawymi kulisami.

Trzy podia, jedno zwycięstwo i 11. miejsce w klasyfikacji generalnej – Roman Biliński ma za sobą naprawdę solidny sezon w Formule 3. Był najlepszym kierowcą ekipy Rodin Motorsport i przyniósł polskim kibicom wiele radości. Nie była to jednak droga usłana różami, o czym możecie się dowiedzieć z naszego najnowszego wywiadu.


Kamil Niewiński: Zanim przejdziemy do podsumowania twojego sezonu, chcę na chwilę zatrzymać się przy Monzy. To był dla ciebie naprawdę magiczny moment – pierwsze zwycięstwo w F3. Chcę cię zapytać o tę przerwę pomiędzy zakończeniem wyścigu a informacją o karze dla Tima Tramnitza. Myślałeś już wtedy o tym, że możesz zostać zwycięzcą?

Roman Biliński: Szczerze mówiąc, kiedy usłyszałem o tej karze… Z reguły problemy związane z procedurą startową są oczywistymi karami, więc w sumie wiedziałem, że wygrałem wyścig. Wypuszczenie oficjalnych dokumentów trwało jednak bardzo długo i sytuacja była trochę napięta.

Z pewnością. Można było też znaleźć wiele zdjęć i nagrań z twoim tatą, w szczególności w głównej transmisji. Płakał on z powodu zdobycia przez ciebie podium. Jaka była jego reakcja, gdy dowiedział się, że wygrałeś ten wyścig?

Była dokładnie taka sama, jak pod podium – znów się popłakał! Po prostu był niesamowicie szczęśliwy. On tyle poświęcił po to, żebym mógł być w takim miejscu, w jakim jestem. On, moja mama, ogólnie zresztą moja cała rodzina. To właśnie dlatego dobre wyniki tyle dla nas znaczą. Nie jestem w stanie opisać, jak bardzo jestem wdzięczny jemu i wszystkim moim bliskim.

Roman Biliński
Fot. materiały prasowe / Roman Biliński

Pamiętam jeden z twoich starszych wywiadów, jeździłeś wtedy w Formula Regional Oceania Championship. Twój tato mówił tam o poświęceniach, stresie czy strachu przed kraksami – koniec końców jesteś jego synem – ale i o szczęściu, jakie przynosi mu twoja kariera. Z pewnością to była więc jedna z najlepszych chwil w jego życiu – jego syn stoi na podium trzeci raz w tym sezonie, a potem zostaje pierwszym zwycięzcą wyścigu FIA F3 z Polski!

Dokładnie. Wiesz, to była o tyle specjalna chwila, że on nie mógł być świadkiem dwóch poprzednich podiów na torze. Teraz mógł to widzieć na żywo i to było dla niego coś niesamowitego. A to, co mówiłeś – być pierwszym polskim kierowcą, który wygrał w F3 – coś niewiarygodnego.

Spotkałeś wielu polskich fanów na Hungaroringu i było widać, że bardzo dobrze czułeś się w ich towarzystwie. Z pewnością jednak spotkałeś też wielu Polaków w Monzy.

Tak, całkiem sporo, choć oczywiście nie tylu, jak na Węgrzech – jak można się było zresztą spodziewać. Zawsze na przestrzeni całego sezonu było ich wielu. Miejsce, w którym było wyjątkowo dużo kibiców z Polski, co mnie mocno zaskoczyło, było Monako.

Naprawdę?

Oczywiście najwięcej fanów było na Węgrzech, lecz ich liczba w Monako robiła wrażenie, było ich mnóstwo. Bardzo mnie to zaskoczyło, ale było to naprawdę fajne!

Nie ukrywam, mnie to również teraz zaskoczyło. Gdy rozmawialiśmy przed Barceloną, życzyłem ci miejsca w TOP 10 klasyfikacji generalnej. Zabrakło tylko dwóch punktów, lecz ogółem rzecz ujmując, trzeba przyznać, że ten sezon był w twoim wykonaniu naprawdę imponujący. Jako debiutant byłeś 11., wygrałeś wyścig, łącznie stawałeś na podium trzy razy, byłeś najlepszym kierowcą swojej ekipy. Czy gdybym powiedział ci przed sezonem, że będzie on tak wyglądać, byłbyś szczęśliwy?

Tak, choć będąc całkowicie szczerym, 11. miejsce nie jest nawet blisko pozycji, na jaką zasłużyliśmy. Wiele rzeczy było w tym roku poza moją kontrolą. Na przykład problemy mechaniczne, kraksa w Barcelonie, w której zostałem wyeliminowany, będąc na prowadzeniu; miałem problemy w Bahrajnie, przez które startowałem z końca, tak samo w Barcelonie. A na Silverstone jechałem po pole position, dopóki silnik nie zaczął mi przerywać. Straciłem sekundę w drugim sektorze, gdy pierwszy i trzeci były fioletowe. 

Było więc w tym roku wiele rzeczy, które były sporym utrudnieniem. Myślę, że realistycznie mogliśmy być nawet w TOP 5 w mistrzostwach, ale takie są wyścigi i wiele rzeczy może pójść nie tak. Mimo wszystko jestem dumny z siebie i z tego, co osiągnąłem w tym roku, ale nie zdobyliśmy tego, na co zasłużyliśmy.

No tak, z jednej strony awaryjność, a z drugiej także bolączki związane z degradacją opon, z którymi nie byliście w stanie wygrać w Rodinie przez cały sezon. Było to widać szczególnie w wyścigach głównych. Najważniejsze, że było tempo. A gdybyś miał ocenić ten sezon, wyłączając kwestię samochodu? Na przykład od 1 do 10?

Hmm… To bardzo dobre pytanie. Szczerze uważam, że to był mój najlepszy sezon w karierze pod kątem dyspozycji. Spójrzmy na moich team-mate’ów – Louis [Sharp] przed wejściem do F3 wygrał obie serie, w których startował, a Callum [Voisin] był rozpatrywany jako jeden z pretendentów do mistrzostwa. Udało mi się pokonać ich obu.

Ale ocenić od 1 do 10… Nie jestem w stanie. Zawsze można znaleźć rzeczy do poprawy, a gdyby nie czołowe ekipy, jak Campos czy Trident, końcowy rezultat mógłby być kompletnie inny. Ale zawsze łatwo jest mówić takie rzeczy, prawda? W każdym razie moja dyspozycja w tym roku była bardzo dobra.

Taka odpowiedź mnie satysfakcjonuje! Chciałbym zapytać o kwestię bólu, którym borykasz się przez cały sezon. Wspominałeś, że w Imoli przejechałeś najbardziej bolesny wyścig w swojej całej karierze. A czy teraz jest lepiej? Czy twoje ciało przyzwyczaiło się do przeciążeń w drugiej połowie sezonu?

Tak, odrobinę. Ale nadal jest to bardzo trudne. Zawsze pojawia się dużo bólu, nadal nie mam czucia w lewej nodze. To kolejny powód, dla którego uważam, że notuję dobre występy. Wiele osób nie ma pojęcia o niedogodnościach, z jakimi się ścigam i jak jest to trudne.

Ból nadal jest, ale nie pozwalam, by wpływał na moją dyspozycję, choć mam nadzieję, że z czasem będzie coraz lepiej. Skupiam się na wyścigach i na tym, by jechać tak szybko, jak to możliwe. Ten ból jest na dalszym planie.

Roman Biliński
Fot. materiały prasowe / Roman Biliński

Po roku współpracy z Rodinem, który dał ci szansę F3, jesteście w o wiele lepszym miejscu niż na początku całej tej drogi. Jakie masz ogólne odczucia z tego sezonu pod kątem wspólnego działania? Oczywiście, było wiele trudności, ale i masa pięknych momentów.

Gdy na to wszystko patrzę, czuję dumę, jak wiele osiągnęliśmy. Poprawa, jaką Rodin zanotował w rok, a właściwie to w pół roku w przerwie międzysezonowej, jest absolutnie niesamowita.

No i nigdy nie zapomnę tego, że Sam Waple, szef Rodina w F3, dał mi szansę, jakiej żadna inna ekipa by nie dała. Sam podpisał ze mną kontrakt w momencie, gdy nie byłem w stanie chodzić. Zaufał mi i nigdy mu tego nie zapomnę. Gdy się o tym pomyśli, jest to wręcz wzruszające, bo teraz po roku mamy na koncie trzy podia i zwycięstwo. Callum też zdołał zdobyć podium, więc mamy z czego być dumni! Rodinowi w F3 oczywiście życzę jak najlepiej na przyszłość, bo i ja włożyłem w całą tę współpracę wiele wysiłku.

To całe zawirowanie kontraktowe musiało być bardzo trudne i tym bardziej można się cieszyć, że dostałeś szansę, którą wykorzystałeś najlepiej, jak mogłeś. Odcisnąłeś swój ślad w padoku F1. W ostatnim poście na Instagramie napisałeś: „do zobaczenia już niedługo z ekscytującymi wieściami”. Domyślam się, że nie możesz wchodzić w żadne szczegóły, więc zapytam w taki sposób – masz już skonkretyzowane plany na 2026 rok?

Hmm… Może. [śmiech] To wszystko, co mogę powiedzieć. A mówiąc już całkowicie poważnie, mam przed sobą wiele opcji i ofert, co jest absolutnie fantastyczne. To ogromna zmiana, patrząc na rok wstecz. Ale pod kątem wsparcia sytuacja staje się trochę bardziej skomplikowana. Koszty związane z Formułą 2 są niewiarygodne, a nawet kolejny rok w F3 to duże obciążenie finansowe.

Muszę znaleźć jeszcze dodatkowe wsparcie, niezależnie od tego, w jakiej kategorii będę jeździć. Na szczęście moi obecni sponsorzy są świetni, co bardzo pomaga, a także same zespoły wyciągają pod tym kątem pomocną dłoń, co też jest fantastyczne. Mam więc kilka dobrych opcji przed swoimi oczami – teraz muszę sprawić, że się ziszczą!

Autor

PREVIOUS POST
You May Also Like