
Tor Spa-Francorchamps należy uznać za jedno z najbardziej ikonicznych miejsc w Formule 1. Historia GP Belgii sięga samego początku mistrzostw świata, a wyścigi na obiekcie położonym w malowniczych Ardenach zazwyczaj nie zawodzą (może z wyjątkiem edycji z 2021 roku…). W artykule przedstawiamy, naszym zdaniem, najlepsze wyścigi o GP Belgii.
Najlepsze wyścigi o GP Belgii według redakcji Kontry
5. GP Belgii 1995
4. GP Belgii 2000
3. GP Belgii 2008
2. GP Belgii 2010
1. GP Belgii 1998
GP Belgii 1995 – fenomenalne zwycięstwo Schumachera
Rywalizacja Michaela Schumachera z Damonem Hillem często prowadziła do wielu kontrowersji. Nie inaczej było podczas GP Belgii 1995 – typowego wyścigu dla Spa-Francorchamps. Częste zwroty akcji, spektakularne wypadki i przede wszystkim nieprzewidywalna pogoda to motywy, które będą wracać jak bumerang w naszym zestawieniu. W 1995 niespodzianki pojawiły się już w kwalifikacjach. Ze względu na zmienne warunki dwaj faworyci, czyli Schumacher i Hill, zakwalifikowali się na nietypowo niskich pozycjach. Kierowca Williamsa ustawił się na ósmym polu startowym, zaś Niemiec startował dopiero szesnasty. Dwa pierwsze miejsca zajęli kierowcy Ferrari – Gerhard Berger i Jean Alesi.
Na starcie wyścigu Johnny Herbert wyprzedził obydwa Ferrari i objął prowadzenie. Jean Alesi już okrążenie później przypuścił kontrę i odzyskał pozycję w tym samym miejscu, w którym wcześniej ją stracił, czyli w szykanie Les Combes. Jednak na czwartym okrążeniu Francuz musiał wycofać się z wyścigu z powodu awarii. Jeszcze kilkukrotnie dochodziło do zmiany lidera. Herbert po powrocie na pozycję lidera obrócił się, a Coulthard po kilku okrążeniach jazdy z przodu wycofał się przez awarię skrzyni biegów. W ten sposób na pierwsze miejsce awansował Damon Hill. Dobrze radził sobie także Schumacher, który zdołał przebić się na czwartą pozycję jeszcze przed pierwszymi tankowaniami.

Następnie przypomniała o sobie pogoda. Zaczęło padać i Williams szybko zdecydował się ściągnąć Hilla do alei serwisowej po deszczowe opony. Schumacher pozostał na torze i objął prowadzenie, lecz musiał bronić się przed zdecydowanie szybszym Brytyjczykiem. Mimo dużo słabszego tempa mistrz świata z 1994 roku był w stanie bronić prowadzenia, agresywnie blokując Hilla. Ostatecznie pierwsze miejsce stracił, wyjeżdżając szeroko w szykanie, ale chwilę później tor zaczął przesychać i Schumacher z przewagą opon wrócił na pierwsze miejsce. Była to 12. zmiana prowadzenia podczas GP Belgii 1995.
Pogoda tamtego dnia bardzo lubiła płatać figle i około 27. okrążenia deszcz przybrał na sile. Z tego powodu na tor wyjechał samochód bezpieczeństwa. Wydawało się, że dostaniemy walkę odwiecznych rywali o wygraną, ale Damon Hill otrzymał karę 10 sekund stop&go za przekroczenie prędkości w alei serwisowej.
Brytyjczyk po odbyciu kary spadł na trzecie miejsce, lecz w końcówce wyścigu zdołał wyprzedzić Brundle’a i finiszował drugi. Michael Schumacher triumfował po starcie z 16. miejsca – najdalszej pozycji w swojej karierze, z której zdołał wygrać wyścig. Po wyścigu Damon Hill i Williams kwestionowali agresywną obronę Niemca. Skończyło się jedynie na karze w zawieszeniu za niebezpieczną jazdę i mistrz świata nie poniósł dalszych konsekwencji.
GP Belgii 2000 – ikoniczny manewr Häkkinena
W historii toru Spa-Francorchamps jest kilka manewrów, które zostaną zapamiętane na zawsze. Niektórzy za najlepszy mogą uznać wyprzedzanie Alonso przez Webbera w Eau Rouge, słynne „but here comes Sebastian Vettel!”, jednak osobiście moim ulubionym jest manewr Miki Häkkinena z GP Belgii 2000. Fin przystępował do wyścigu jako lider klasyfikacji generalnej i wygrał w kwalifikacjach, podczas gdy jego rywal, Michael Schumacher, startował z czwartego miejsca.
Wyścig odbywał się na mokrym torze, dlatego kierowcy ruszyli za samochodem bezpieczeństwa, w związku z czym Grand Prix rozpoczęło się startem lotnym, a nie z pól startowych. Mika Häkkinen uciekł rywalom, zaś fenomenalną walkę o drugie miejsce stoczyli Jarno Trulli, Jenson Button oraz Michael Schumacher. Pierwsza dwójka walczyła o pozycję, co w szykanie Bus Stop świetnie wykorzystał wielokrotny mistrz świata, przesuwając się przed Brytyjczyka. Na piątym okrążeniu udało mu się wyprzedzić także kierowcę Jordana i to w pierwszym zakręcie. W tym samym miejscu zyskać chciał także Button, ale popełnił błąd i uderzył w Trullego, wyrzucając go z wyścigu.
Kilka okrążeń później kierowcy przesiedli się z przejściówek na opony na suchą nawierzchnię. Dzięki wcześniejszemu pit stopowi Michael Schumacher zyskał kilka sekund do prowadzącego Häkkinena. Na 13. okrążeniu kierowca McLarena popełnił błąd, obrócił się i spadł za Niemca. Zaczęła się strategiczna walka, która nie miała jednak wpływu na kolejność w czołówce. Wszystko miało rozstrzygnąć się na torze w samej końcówce wyścigu. Häkkinen próbował wyprzedzić Ferrari na 40. okrążeniu przed szykaną Les Combes, ale został agresywnie wypchnięty na trawę. Następna okazja pojawiła się podczas dublowania Ricardo Zonty z zespołu BAR.
Mika Häkkinen lepiej wyszedł z sekcji Eau Rouge-Raidillon i ponownie miał szansę na prostej Kemmel. Dublowany Zonta zjechał na środek toru, by przepuścić Schumachera. Häkkinen, z dużo wyższą prędkością dzięki strudze powietrza, zaryzykował i od wewnętrznej zdublował kierowcę BAR-a, zrównując się także z liderem. Na hamowaniu do Les Combes dwukrotny mistrz świata objął prowadzenie i wygrał wyścig. Poza wspominanym do dziś manewrem, historyczna była scena z padoku chwilę po wyścigu, gdy Häkkinen tłumaczył Schumacherowi, że nie może robić tak późnych manewrów na prostej, jak miało to miejsce na 40. okrążeniu.
GP Belgii 2008 – niezwykła końcówka w trudnych warunkach
Sezon 2008 trzymał w napięciu od początku aż do samego końca. Za jeden z najbardziej emocjonujących wyścigów, które odbyły się w tamtym sezonie, należy uznać właśnie GP Belgii. Cały weekend był rozgrywany w zmiennych warunkach. Kwalifikacje przebiegły jednak spokojnie i najszybszy okazał się lider klasyfikacji generalnej – Lewis Hamilton – który pokonał Felipe Massę i Heikkiego Kovalainena.
Mimo deszczu, który spadł przed wyścigiem nad Ardenami, wszyscy kierowcy wyruszyli na oponach na suchą nawierzchnię. Tor wciąż był śliski, co mogło być jednym z powodów problemów kilku kierowców w pierwszym zakręcie. Już na pierwszym hamowaniu kolizje zaliczyli Heikki Kovalainen, Nick Heidfeld, Sebastian Bourdais i Jarno Trulli, ale wszyscy wyszli z nich cało. Prowadzenie utrzymał Hamilton, lecz pożegnał się z nim już na drugim okrążeniu. Brytyjczyk obrócił się w La Source, zmuszając Räikkönena do wyjazdu na pobocze. McLaren wrócił na tor przed Ferrari, ale chwilę później, dzięki lepszemu wyjściu z Raidillon, to mistrz świata z 2007 roku objął prowadzenie na prostej Kemmel.

Heikki Kovalainen po fatalnym starcie musiał odrabiać straty, ale nie przychodziło mu to łatwo i w ostatniej szykanie uderzył Marka Webbera z Red Bulla. Za spowodowanie kolizji otrzymał karę przejazdu przez aleję serwisową. Większość wyścigu minęła w oczekiwaniu na nadchodzący deszcz. Wszyscy czekali i czekali, i gdy już wydawało się, że się nie doczekają, pogoda w samej końcówce wywróciła wyścig do góry nogami. Na 41. okrążeniu było już stosunkowo mokro, a Lewis Hamilton zdołał dogonić Kimiego Räikkönena. Przypuścił atak w ostatniej szykanie, od zewnętrznej. Fin nie zostawił mu miejsca, więc kierowca McLarena ściął zakręt. Na prostej startowej oddał pozycję…
No właśnie, tu dochodzimy do ogromnej kontrowersji tego wyścigu. Faktycznie, Lewis Hamilton przepuścił na prostej kierowcę Ferrari, lecz tylko po to, by skutecznie zaatakować w pierwszym zakręcie! Nie był to koniec starcia – okrążenie później najpierw liderzy wyjechali w Pouhon, a potem mieli problemy w następnej szykanie. W tamtym miejscu znalazł się także dublowany Nico Rosberg, który wrócił na tor tuż przed nosy McLarena i Ferrari. Kimi Räikkönen, w znany tylko sobie sposób, zdołał niesamowitym manewrem uratować się od wjechania w tył któregoś z bolidów.
Räikkönen utrzymał się na prowadzeniu tylko przez jeden zakręt, ponieważ chwilę po manewrze się obrócił. Nie był to koniec przygód kierowcy Ferrari. Na tym samym okrążeniu zaledwie kilka zakrętów dalej, w Blanchimont, mistrz świata roztrzaskał swój bolid i odpadł z wyścigu na nieco ponad okrążenie przed końcem. Tymczasem Lewis Hamilton zdołał utrzymać się na torze mimo trudności i pierwszy zobaczył flagę w szachownicę. Jak się później okazało, nie oznaczało to zwycięstwa. Dwie godziny po zakończeniu wyścigu Brytyjczyk dostał drakońską karę 25 sekund za wyjechanie za tor i zyskanie przewagi, przez co osunął się na trzecie miejsce. Dzięki temu niespodziewanie triumfował Felipe Massa, który większość wyścigu podążał spokojnie na trzecim miejscu.
GP Belgii 2010 – pogodowa ruletka
Jak możecie zauważyć, kapryśna pogoda to czynnik, który bardzo często wpływa na rywalizację na torze Spa-Francorchamps. Kolejnym przykładem takiej sytuacji jest GP Belgii 2010. Warunki w wyścigu były do tego stopnia nieprzewidywalne, że momentami pogoda zmieniała się na przestrzeni kilku zakrętów. Także w kwalifikacjach deszcz dał o sobie znać. Padało w Q1 oraz w końcówce Q3, przez co drugie okrążenia dla większości kierowców nie oznaczały poprawy. Mark Webber wygrał czasówkę dzięki dobremu pierwszemu przejazdowi, natomiast drugi był Lewis Hamilton, który mimo gorszej pogody zdołał poprawić się w końcówce i wyprzedzić trzeciego Roberta Kubicę.
Na starcie Hamilton objął prowadzenie, zaś fatalny start zaliczył Mark Webber. Australijczyk na pierwszym okrążeniu spadł na szóste miejsce. Robert Kubica awansował na drugą pozycję i miał nawet chrapkę na prowadzenie, lecz mimo próby nie zdołał wyprzedzić McLarena w szykanie Les Combes. Już na pierwszym okrążeniu lekkie opady na przełomie ostatniego i pierwszego sektora zaskoczyły kierowców i prawie każdy z nich wyjechał szeroko w ostatniej szykanie. Najboleśniej warunki odczuł Rubens Barrichello, który zblokował koła i potężnie przyłożył w Ferrari Fernando Alonso, przez co odpadł z wyścigu.

Na początkowych kółkach działo się niezwykle dużo. Jenson Button, który wcześniej awansował na trzecie miejsce, w ostatniej szykanie wrócił na tor szybciej niż reszta, nie ścinając zakrętu. Stracił na tym na chwilę dwie pozycje, jednak na przestrzeni kilku zakrętów nie tylko je odzyskał, ale też awansował na drugie miejsce, gdy Robert Kubica popełnił błąd. Polak wyjechał szeroko na wyjściu z Eau Rouge i wrócił na tor tuż przed czwartym Vettelem. Niemiec narzekał, że został wypchnięty na trawę, co jednak nieco mijało się z prawdą. Całe show zatrzymał samochód bezpieczeństwa w związku z kraksą Barrichello.
Sytuacja pogodowa uspokoiła się po restarcie. Prowadził Hamilton, przed Buttonem, a na trzecie miejsce awansował Vettel, błyskawicznie wyprzedzając Kubicę. Dla kierowcy Red Bulla nie był to koniec emocji. Niemiec na 16. okrążeniu spróbował zaatakować Buttona na ostatniej szykanie, ale stracił panowanie nad autem w trakcie hamowania i uderzył w bok bolidu McLarena. Button wycofał się z wyścigu, a Vettel pojechał dalej, by chwilę później znów zaliczyć kolizję. Kierowca Red Bulla, nadrabiając straty, zderzył się z Vitantonio Liuzzim i przebił swoją tylną oponę, gdy zawadził o skrzydło Force Indii.

Gdy wydawało się, że wyścig jest już rozstrzygnięty, nad Ardenami ponownie pojawiły się deszczowe chmury. Zaczęły się bardzo obfite opady i kierowcy musieli zjechać po przejściowe opony. W pit stopie błąd popełnił Kubica, który prawie wjechał w mechaników, a przez stracony czas oddał drugą pozycję na rzecz Marka Webbera. Na 38. okrążeniu rozbił się Alonso, co spowodowało drugą w wyścigu interwencję samochodu bezpieczeństwa. Neutralizacja i restart nie wpłynęły na wyniki – zwyciężył Lewis Hamilton, drugie miejsce zajął Mark Webber, a trzeci był Robert Kubica. Dla Polaka okazało się to ostatnim podium w Formule 1.
GP Belgii 1998 – historyczny karambol i wściekły Schumacher
Historia GP Belgii pełna jest niezwykłych wyścigów, ale na zawsze tym najbardziej pamiętnym pozostanie GP Belgii 1998. Ta edycja zawodów na Spa-Francorchamps zapisała się w historii Formuły 1 jako jeden z najbardziej ikonicznych wyścigów. Na taki obrót spraw wcale nie wskazywały kwalifikacje, zdominowane przez McLarena, tak jak miało to miejsce zazwyczaj w sezonie 1998. Mika Häkkinen sięgnął po pole position, natomiast drugie miejsce zajął David Coulthard. Niespodziankę sprawił Damon Hill, który zdobył najlepsze w historii Jordan Grand Prix trzecie pole startowe.
W niedzielę do gry wkroczyła pogoda typowa dla Spa-Francorchamps (co za niespodzianka, po czterech opisanych wcześniej wyścigach, w których deszcz grał kluczową rolę, prawda?). Kierowcy w trudnych warunkach ruszyli do wyścigu, Häkkinen utrzymał prowadzenie, a na drugie miejsce po fenomenalnym starcie awansował Jacques Villeneuve. Następnie na wyjściu z pierwszego zakrętu doszło do incydentu, który został przez legendarnego Gordona Murraya nazwany „najgorszym startem wyścigu, jaki widziałem przez całe swoje życie”. Wszystko zaczęło się od Davida Coultharda, który obrócił się, uderzył w bandy i wrócił na środek toru. W ogromnej strudze deszczu innym kierowcom ciężko było zareagować w porę, przez co rozpoczął się efekt domina.
W tej niespotykanej kraksie brała udział ponad połowa stawki – aż trzynastu kierowców uszkodziło swoje bolidy i nie było w stanie pojechać dalej. Na szczęście żadnemu z nich nic się nie stało. Oczywiście sędziowie przerwali wyścig i dopiero po prawie godzinie sprzątania można było wznowić ściganie. Dzięki trzecim, zapasowym bolidom, które w tamtym czasie miały zespoły F1, pojechać mogła większość kierowców uczestnicząca w kolizji. Do restartu nie ruszyło tylko czterech kierowców, dla których zabrakło zapasowych aut, gdyż oba bolidy zespołu brały udział w karambolu.
Na drugim starcie ponownie doszło do kraksy na wyjściu z La Source, ale na dużo mniejszą skalę. Obrócił się Mika Häkkinen, a w McLarena uderzył Johnny Herbert. Obaj kierowcy wycofali się z wyścigu. Prowadzenie objął Damon Hill, a na drugie miejsce awansował Michael Schumacher. Starzy rywale ponownie spotkali się na pierwszych dwóch pozycjach. Jeszcze na pierwszym okrążeniu David Coulthard po raz kolejny był zamieszany w kolizję, tym razem z Alexandrem Wurzem, który musiał wycofał się z wyścigu. Ze względu na te incydenty na tor wyjechał samochód bezpieczeństwa.
Michael Schumacher po restarcie naciskał na prowadzącego Jordana, aż w końcu na ósmym okrążeniu Niemiec awansował na prowadzenie w szykanie Bus Stop. Drugi kierowca Ferrari, Eddie Irvine, też chciał pogonić za Damonem Hillem, ale uszkodził skrzydło w Les Combes i stracił okazję na dobry wynik. Michael Schumacher prowadził z dużą przewagą aż do 24. okrążenia. Wtedy do gry ponownie wkroczył David Coulthard, znajdujący się okrążenie za liderem. Szkot przed zakrętem Pouhon zwolnił, by dać się zdublować, a Schumacher z pełnym impetem wpakował się w bolid McLarena, urwał skrzydło i lewą przednią oponę. Kierowca Ferrari na trzech kołach przejechał pół okrążenia, aby wycofać się z wyścigu, a już po wyjściu z bolidu wściekle ruszył w stronę garażu McLarena.

Zarówno pracownicy Ferrari, jak i McLarena skutecznie powstrzymali Schumachera przed bezpośrednią potyczką z Coulthardem. Podczas gdy fani oglądali te niezwykłe sceny w alei serwisowej, na prowadzenie wyścigu wrócił Damon Hill. Na tym samym okrążeniu odpadł także Eddie Irvine, a okrążenie później Giancarlo Fisichella potężnie rozbił swój bolid po uderzeniu w Minardi Shinjiego Nakano. Po kolejnej neutralizacji pozostała w wyścigu ósemka kierowców wróciła do ścigania. Na prowadzeniu znajdowały się Jordany, Damon Hill i Ralf Schumacher.

Brat wielokrotnego mistrza świata, który niedawno odpadł z wyścigu, był szybszym kierowcą z prowadzącego duetu. Tymczasem Hill apelował, aby zespół nie pozwalał młodemu Niemcowi atakować. Przez jakiś czas kierowcy zespołu z Silverstone czuli na sobie presję Jeana Alesiego, który ostatecznie nie miał dostatecznie dużo tempa, by móc zagrozić Jordanom. Ralf Schumacher do końca trzymał się tylnego skrzydła kolegi z zespołu, lecz posłuchał poleceń i nie zaatakował. Damon Hill wygrał GP Belgii 1998, a Jordan Grand Prix po raz pierwszy w swojej historii zwyciężyło w wyścigu Formuły 1, notując od razu finisz na dwóch pierwszych miejscach.
Korekta: Nicola Chwist
Źródło grafiki poglądowej: Reddit