W świecie Formuły 1, gdzie precyzja, pieniądze i doświadczenie decydują o sukcesie, pojawienie się nowego zespołu zawsze budzi emocje. Gdy w 2009 roku ogłoszono, że powstaje w pełni amerykański zespół – US F1 – wielu fanów i komentatorów uznało to za przełomowy moment. Ambitna inicjatywa miała na celu przywrócenie USA na mapę wyścigów Grand Prix nie tylko jako organizatora wyścigu, ale jako pełnoprawnego uczestnika rywalizacji. Niestety zespół nigdy nie wystartował w żadnym wyścigu, a jego historia stała się przestrogą dla przyszłych projektów.

Geneza projektu US F1

W 2009 roku ówczesny prezes FIA – Max Mosley – ogłosił nabór na nowe zespoły do stawki F1. Wizja dla potencjalnych nowych teamów była kusząca – obiecywano limity budżetowe (początkowo bardzo radykalne, które miały ograniczyć przewagę najbogatszych zespołów) oraz tanie silniki Cosworth. W czerwcu ogłoszono, że do stawki w 2010 dołączą: Campos Meta (później HRT), Manor (później Virgin) oraz właśnie US F1.

Za projektem US F1 stali dwaj doświadczeni entuzjaści motorsportu:

Peter Windsor – brytyjski dziennikarz sportowy i były menedżer w zespołach Williams i Ferrari.

Ken Anderson – amerykański inżynier z przeszłością w NASCAR, CART oraz w projektowaniu zawieszeń.

Celem było stworzenie zespołu budowanego i zarządzanego z USA, z amerykańskimi sponsorami, kierowcami oraz zapleczem technologicznym. Siedziba zespołu została ustanowiona w Charlotte, w Karolinie Północnej, co było bardzo ryzykownym zabiegiem, ponieważ do dziś wszystkie zespoły mają siedziby bądź oddziały w Europie.

Logo zespołu US F1. Źródło: Wikimedia Commons

US F1 miało być odpowiedzią na brak trwałej obecności amerykańskiego zespołu w Formule 1 od czasów zespołów takich jak Shadow czy Penske z lat 70. Otrzymali zgodę FIA na start w sezonie 2010 w ramach otwarcia sportu na nowe zespoły po wprowadzeniu planowanego limitu budżetowego.

Entuzjazm zderza się z realiami

Wizja US F1 była kusząca: stworzyć bolid w USA, zatrudnić lokalnych inżynierów i zbudować most między amerykańską technologią a europejską dominacją F1. Windsor i Anderson przekonywali, że dzięki internetowi, globalizacji i zdalnemu zarządzaniu możliwe będzie prowadzenie zespołu z USA i rywalizowanie na równi z zespołami z Europy.

Jednak od początku pojawiały się znaki ostrzegawcze:

1. Nierealistyczny harmonogram i brak doświadczenia w F1

US F1 próbowało zbudować nowoczesny zespół Formuły 1 od zera w zaledwie kilka miesięcy. W rzeczywistości nawet doświadczone zespoły potrzebują lat, by stworzyć konkurencyjną strukturę. Ponadto, mimo imponujących CV, ani Anderson, ani Windsor nie mieli doświadczenia w prowadzeniu całego zespołu F1.

2. Problemy finansowe

Zespół ogłaszał pozyskanie sponsorów (między innymi YouTube), ale żaden z nich nie okazał się strategicznym partnerem na poziomie wymaganym przez F1. W 2009 roku świat znajdował się w trakcie kryzysu gospodarczego, co znacznie utrudniało zdobycie finansowania. Gdy inne nowe zespoły, jak Lotus Racing (którego początkowo nie uwzględniono na liście startowej, ale zajął w sierpniu miejsce wycofującego się BMW) czy Virgin miały wsparcie dużych koncernów lub miliarderów, US F1 bazowało głównie na obietnicach inwestycyjnych i potencjalnych kontraktach kierowców, choć początkowo Peter Windsor zapowiadał, że nie chcą zatrudniać „paydriverów”.

3. Brak infrastruktury

W Charlotte powstał warsztat, ale nie posiadał on infrastruktury wymaganej do produkcji samochodów F1 – brakowało tunelu aerodynamicznego, odpowiednich narzędzi i wyspecjalizowanego personelu. Większość dostawców i partnerów F1 znajdowała się w Europie i chociaż zapowiadano, że bazą US F1 w Europie będzie tor Motorland Aragón, to nigdy nic w tym kierunku nie posunęło się do przodu.

Fiasko operacyjne i medialne złudzenia

Zespół długo twierdził, że rozwój bolidu Type 1 (oznaczenie własne US F1) przebiega zgodnie z planem. Publikowano zdjęcia biura, pokazano fragmenty nosa bolidu, tworzono komunikaty prasowe. Jednak do końca 2009 roku nie zaprezentowano ani jednego w pełni zmontowanego prototypu.

Oficjalna prezentacja Lopeza jako kierowcy US F1. Na zdjęciu także ówczesna prezydent Argentyny oraz Peter Windsor. Źródło: facebook.com/USF1Team

W lutym 2010 roku ogłoszono podpisanie kontraktu z José Maríą Lópezem, argentyńskim kierowcą z przeszłością testową w Renault F1. Kontrakt miał opiewać na kilka milionów dolarów, ale pojawiły się wątpliwości, czy pieniądze faktycznie dotarły do zespołu.

Za kulisami sytuacja była dramatyczna:

  • pracownicy odchodzili, nie otrzymując wypłat,
  • nie było silnika (pomimo zapowiedzi współpracy z Cosworthem),
  • bolid nie przeszedł ani jednego testu zderzeniowego FIA,
  • partnerzy techniczni zgłaszali nieuregulowane faktury.

Gorzej było jeszcze wtedy, gdy do Charlotte przyleciał Charlie Whiting i zobaczył, że nowy amerykański zespół jest w dramatycznym stanie i jest kompletnie nieprzygotowany do sezonu. Nie widział szans na powodzenie projektu.

Ostateczny upadek i reakcja FIA

Pod koniec lutego 2010 roku zespół próbował uzyskać pozwolenie od FIA na „przeskoczenie” pierwszych czterech wyścigów sezonu. FIA odrzuciła ten wniosek – zespół nie spełnił warunków licencyjnych i został formalnie usunięty z listy startowej. Później próbowali dołączyć do stawki w sezonie 2011. Na to jednak FIA także nie wyraziła zgody.

US F1 złożyło wniosek o likwidację działalności w marcu 2010 roku. Anderson i Windsor praktycznie zniknęli z przestrzeni publicznej. Projekt przejęła grupa Cypher, która starała się wejść do F1 w roku 2011, natomiast Międzynarodowa Federacja Samochodowa nie chciała poszerzać stawki i odrzuciła ten wniosek. Część byłych pracowników opowiadała później o chaosie, braku organizacji, a nawet o tym, że projekt „od początku był tylko pokazem PR-owym, bez rzeczywistej szansy na realizację”.

Analiza: Dlaczego projekt US F1 upadł?

1. Brak realistycznego planu

US F1 przeszacowało swoje możliwości. Wizja była imponująca, ale nie podparta solidnym planem operacyjnym. W F1 nie wystarczy pasja – potrzeba wiedzy, zasobów i ogromnej precyzji.

2. Zbyt późne działania

Zespół zbyt długo zwlekał z kluczowymi decyzjami – wyborem dostawców, budową auta, kontraktami z kierowcami. Gdy konkurencja testowała bolidy w Hiszpanii, US F1 nie miało gotowego podwozia.

3. Złe zarządzanie

Według byłych pracowników Anderson nie potrafił efektywnie zarządzać zespołem, a Windsor był bardziej rzecznikiem medialnym niż liderem projektu. Komunikacja wewnętrzna była fatalna.

4. Brak zaplecza europejskiego

F1 to sport globalny, ale jego centrum znajduje się w Europie. Brak bazy technicznej na Starym Kontynencie uniemożliwiał szybkie testowanie i dostosowywanie bolidu.

Skutki i dziedzictwo

Mimo upadku projekt US F1 wpłynął na sposób myślenia o zespołach spoza Europy. Pokazał, że zbudowanie zespołu F1 poza tradycyjnymi strukturami jest możliwe, ale wymaga znacznie więcej niż entuzjazmu. Siedem lat później, w 2016 roku, pojawił się zespół Haas F1 Team – również amerykański, ale z dużo bardziej przemyślaną strukturą: europejską bazą, wsparciem technologicznym Ferrari i zewnętrzną produkcją podzespołów.

Projekt bolidu Type 1. Źródło: youtube.com „Make F1 Great Again: The US F1 Team That Never Made It Into Formula 1” – Autosport

Haas udowodnił, że amerykański zespół może przetrwać w F1 – pod warunkiem zastosowania pragmatycznego podejścia. Za rok do stawki wejdzie kolejny nowy zespół z USA, będący uznaną marką w świecie motoryzacji. Mowa oczywiście o zespole Cadillac, znanym obecnie głównie z serii WEC.

Podsumowanie

US F1 było projektem ambitnym, ale z góry skazanym na porażkę. Stało się symbolem różnicy między marzeniami a realiami Formuły 1. W sportach motorowych nie ma miejsca na eksperymenty bez przygotowania. W świecie, gdzie milisekundy i miliony dolarów przesądzają o sukcesie, każde potknięcie jest bezlitośnie obnażane. Historia US F1 pozostaje cenną lekcją – nie tylko dla motorsportu, ale dla każdej branży, gdzie pasja musi iść w parze z profesjonalizmem, skutecznym zarządzaniem i dobrym planem.

Korekta: Nicola Chwist

Źródło obrazka poglądowego: www.facebook.com/USF1Team

Authors

  • Karol Kostrzewa

    Cześć! Jestem Karol i od dziecka Formuła 1 jest moją pasją. Do dziś większość moich wspomnień z czasów przedszkolnych to pojedyncze urywki wyścigów. F1 kocham przez całe życie i prawdopodobnie nigdy się to nie zmieni, dlatego dołączyłem do Kontry – by robić to co mnie naprawdę interesuje.

  • Nicola Chwist

    Absolwentka sztuki pisania i studentka psychologii. Z zawodu Starsza Korektorka materiałów dydaktycznych na uczelni prywatnej. W wolnym czasie redaguje dla wydawnictw, a jedną z jej specjalizacji stała się Formuła 1. Współpracowała przy książkach, takich jak "Grand Prix" Willa Buxtona, "Mercedes. Za kulisami teamu F1" Matta Whymana, "Formuła 1. Ilustrowana historia królowej motorsportu" Maurice’a Hamiltona czy "Bez ściemy" Günthera Steinera. Wierna fanka F1 od 2007 roku.

PREVIOUS POST
You May Also Like