
Czterokrotny mistrz świata. Fenomen. Kierowca, który swoją nieustępliwością i talentem podbił serca milionów. Max Verstappen to dziś nie tylko symbol dominacji w Formule 1, ale i człowiek, na którego barkach spoczywa przyszłość całego zespołu Red Bull Racing.
Ale czy lojalność wystarczy, gdy wokół płonie zespół? Gdy w tle słychać coraz głośniejsze echa chaosu, konfliktów i napięć, które mogą zatopić nawet najmocniejszą ekipę w padoku? Holender stoi dziś na rozdrożu. Może zostać – ratować upadające imperium, z którym zdobywał wszystko. Albo… może ruszyć w nieznane. Przejść do Mercedesa i zapisać nowy, być może jeszcze bardziej legendarny rozdział swojej kariery. Czy będzie to zdrada? A może odważna decyzja mistrza, który nie chce zatonąć razem ze swoim statkiem? Czas pokaże. A ja – zapraszam na felieton.
Sardyńskie spotkanie
Rano, przeglądając serwis X, natknąłem się na ciekawą informację – samolot Maxa Verstappena wylądował 11 lipca na Sardynii. Pomyślałem, że to zapewne początek urlopu, ponieważ do kolejnego wyścigu, który odbędzie się w Belgii, zostały jeszcze dwa tygodnie. Chwilę później trafiłem na kolejną wzmiankę – jacht Toto Wolffa również znajduje się obecnie na Sardynii. Postanowiłem to sprawdzić i rzeczywiście: zarówno prywatny odrzutowiec Verstappena, jak i jacht szefa Mercedesa przebywają na tej samej włoskiej wyspie.
Czy to zwykły przypadek, czy może wcześniej zaplanowane spotkanie? Przeglądając dalej zagraniczne źródła, natrafiłem na coraz więcej spekulacji sugerujących, że do rozmowy między Toto Wolffem a Maxem Verstappenem rzeczywiście mogło dojść na Sardynii. Warto dodać, że jeszcze dzień wcześniej Verstappen przebywał w Milton Keynes, czyli w siedzibie Red Bulla. W tym kontekście cała sytuacja zaczyna wyglądać coraz bardziej intrygująco i skłania do refleksji nad możliwym przebiegiem wydarzeń.

Nie jest tajemnicą, że czterokrotny mistrz świata prowadzi rozmowy z zespołem Mercedesa. Potwierdził to zarówno szef ekipy „srebrnych strzał”, jak i ich kierowca, George Russell. Sam Max Verstappen do tych doniesień się nie odniósł – najwyraźniej zdaje sobie sprawę, że temat jest już powszechnie znany i nie widzi potrzeby, by go komentować.
Pozostaje pytanie, czy spotkanie na Sardynii było jedynie kolejnym etapem negocjacji, czy może już momentem finalizacji umowy. Trudno to dziś jednoznacznie ocenić, ale warto spojrzeć na całą sytuację z nowej perspektywy.
Max Verstappen w Mercedesie?
Toto Wolff w jednym z ostatnich wywiadów zapowiedział, że skład kierowców Mercedesa na sezon 2026 zostanie ogłoszony podczas przerwy wakacyjnej w 2025 roku. Jeśli rzeczywiście planuje ujawnić decyzję już w sierpniu, można założyć, że w dużej mierze jest już pewien, kto zasiądzie w bolidach niemieckiej ekipy. Oczywiście pojawiają się głosy, że Wolff nie ma powodów do wahania, ponieważ kontrakty na sezon 2026 mają już George Russell i młody Andrea Kimi Antonelli. Gdyby jednak ten skład był przesądzony, prawdopodobnie zostałby ogłoszony znacznie wcześniej. Opóźnienie może więc sugerować, że w grze wciąż pozostaje inny, bardziej zaskakujący scenariusz.
Tym innym scenariuszem ma być oczywiście Max Verstappen. Widząc, co obecnie dzieje się w Red Bullu – o czym wspominałem tutaj – Holender może chcieć kontynuować karierę w bardziej stabilnym i przewidywalnym zespole, który daje jasne sygnały co do swojej przyszłości.
Trudno się dziwić, że Verstappen, mając dostęp do informacji na temat programu silnikowego Red Bulla oraz wstępnych założeń dotyczących samochodu na sezon 2026 – kiedy wejdą w życie nowe regulacje techniczne – rozważa inne opcje na przyszłość. Nic nie wskazuje na to, by Holender miał zdobyć kolejny tytuł mistrzowski za kierownicą RB21, a równie mało sygnałów świadczy o tym, że Red Bull zamierza wprowadzić poważne zmiany, które zapobiegną spodziewanej katastrofie w przyszłym sezonie. Zwłaszcza po głośnym zwolnieniu Christiana Hornera, które tylko pogłębiło wrażenie chaosu w zespole.

Warto również przypomnieć, że jeszcze przed dołączeniem do Toro Rosso w 2015 roku, Max Verstappen był bliski podpisania kontraktu z Mercedesem. Ostatecznie jednak odrzucił ofertę Toto Wolffa – powodem był brak dostępnego fotela wyścigowego w zespole niemieckiego producenta, podczas gdy Red Bull zaoferował mu natychmiastowy start w Formule 1 za pośrednictwem swojej juniorskiej ekipy. To pozornie drobny epizod, ale może mieć dziś większe znaczenie, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę ambicje Toto Wolffa, który być może wciąż chciałby „odzyskać” kierowcę, którego kiedyś stracił, szczególnie jeśli chodzi o generacyjny talent w postaci Maxa Verstappena.
Co zyskałby Mercedes przez transfer Verstappena?
Przede wszystkim do zespołu Mercedesa ponownie trafiłby kierowca z mistrzowskimi tytułami na koncie. Dla niektórych to może niewiele znaczyć, ale obecność wielokrotnego mistrza świata niesie za sobą konkretne korzyści – zarówno sportowe, jak i organizacyjne. Max Verstappen to zawodnik, który nie unika ciężkiej pracy. Potrafi spędzić dziesiątki godzin w symulatorze, jeśli tylko istnieje szansa na poprawę osiągów.
To także doświadczony lider, który mógłby odegrać kluczową rolę w rozwoju młodego Andrei Kimiego Antonellego, ucząc go nie tylko technicznych aspektów ścigania, ale również funkcjonowania w realiach Formuły 1. Nie można też pominąć aspektu marketingowego – transfer Verstappena oznaczałby ogromne zainteresowanie medialne oraz znaczne wsparcie finansowe. To pakiet, który każdy topowy zespół chciałby mieć po swojej stronie.
Według szacunków, zerwanie kontraktu przez Maxa Verstappena z Red Bullem mogłoby kosztować go nawet 102 miliony dolarów. W przypadku transferu takiej skali jest jasne, że to Mercedes musiałby przejąć pełną odpowiedzialność za pokrycie tej kwoty. Do tego należałoby doliczyć także wynagrodzenie Holendra, które z pewnością należałoby do najwyższych w stawce.

Jednak biorąc pod uwagę wszystkie korzyści wynikające z posiadania Maxa Verstappena w zespole, trudno uznać wspomnianą kwotę za absurdalną czy niemożliwą do pokrycia. Zwłaszcza dla takiego finansowego giganta, jakim jest Mercedes. Nie mam wątpliwości, że każdy zespół w stawce, dysponując odpowiednimi środkami i realną szansą na pozyskanie Verstappena, bez wahania zapłaciłby tę sumę – a być może nawet i więcej. Dlatego, jeśli Holender rzeczywiście zdecyduje się na zerwanie kontraktu z Red Bullem, można oczekiwać, że Mercedes będzie gotów spełnić wszystkie warunki, by sfinalizować ten transfer.
Podsumowanie i zapowiedź przyszłości Maxa Verstappena
Gdy siadałem do napisania tego podsumowania, zauważyłem, że samolot Maxa Verstappena właśnie odleciał z Sardynii – czy to oznacza, że jego „wakacje” trwały zaledwie pięć godzin? Najbliższy czas z pewnością będzie gorący, a spekulacje dotyczące tego, czy Verstappen zostanie w Red Bullu, czy przeniesie się do Mercedesa, będą tylko narastać.
W Red Bullu ostatnio doszło do poważnych zmian personalnych – zwolniony został Christian Horner, czyli osoba pełniąca kluczową funkcję w zespole. Czy była to reakcja na możliwe odejście Maxa Verstappena, czy raczej próba zatrzymania go w ekipie? Na razie pozostajemy w sferze domysłów. Jednak biorąc pod uwagę coraz liczniejsze doniesienia o spotkaniach Toto Wolffa z Verstappenem oraz panujący w Red Bullu chaos, można przypuszczać, że wkrótce usłyszymy o Maxie Verstappenie w barwach Mercedesa – co odpowiada też pytaniu postawionemu w tytule tego artykułu.
Jeśli Max Verstappen, mimo obecnego zamieszania w Red Bullu, zdecyduje się pozostać w zespole, z pewnością będzie to decyzja godna uznania – niemal heroiczna, porównywalna do postawy Leonidasa w wąwozie Termopile. A jeśli odejdzie? Czy można będzie mówić o zdradzie? Moim zdaniem nie. Wydaje się, że to Red Bull zawdzięcza Verstappenowi więcej niż on sam zespołowi. Przez lata tworzyli udany duet, wzajemnie w siebie inwestując. Jednak kiedy jedna ze stron przestaje funkcjonować na odpowiednim poziomie, druga ma pełne prawo zdecydować, czy chce razem z nią tonąć, czy poszukać nowej drogi.
Korekta: Nicola Chwist
Źródło zdjęcia poglądowego: Red Bull Content Pool