
W rozmowie z KONTRĄ przed Wyścigiem Legend na Red Bull Drift Masters Grand Finale David Coulthard podzielił się swoimi odczuciami z uczestnictwa w imprezie na PGE Narodowym, walki o mistrzowski tytuł w F1, a także o swoim przejściu z kokpitu za mikrofon.
Podczas wrześniowego wielkiego finału Red Bull Drift Masters na PGE Narodowym, Kamil Niewiński i Marcel Gawin mieli okazję porozmawiać z Davidem Coulthardem – żywą legendą Formuły 1. Jak widzi McLarena obecnie, co sądzi o Papaya Rules, jak to jest komentować wyścigi po tylu latach w kokpicie i czy boi się rewolucji technicznej w 2026 roku? To tylko kilka ciekawych tematów z naszej trójstronnej rozmowy – zapraszamy!
—
Kamil Niewiński: To jest Twój drugi rok z rzędu, kiedy jesteś w Polsce – rok temu na Red Bull Speed Ways we Wrocławiu, a teraz na Drift Masters w Warszawie. Czy cieszysz się, że ponownie tu jesteś? Podoba Ci się energia bijąca od polskich kibiców? Szykuje się sold-out, bo dzisiaj na stadionie ma być 50 tysięcy fanów.
David Coulthard: Tak i nie jestem tym szczególnie zaskoczony. Byłem w Polsce w zeszłym roku oraz też wcześniej, kiedy jeździłem w McLarenie [w 1999 roku na Torze Poznań; przyp. red.]. Widziałem, jak ten kraj się zmienia oraz jak ewoluowała społeczność fanów, gdy Robert Kubica wygrał swoje pierwsze Grand Prix. Ja byłem wtedy na 3. miejscu. Tak, czuję się dobrze tutaj. Nie muszę ściemniać – Polska jest bardzo stabilnym krajem, świetnie się rozwija, jest tu dobra energia, więc jestem szczęśliwy, że tu jestem.
Marcel Gawin: Podczas Wyścigu Legend wszyscy jeździcie buggy. Asfalt nie jest ich środowiskiem naturalnym, ale z perspektywy trybun i tak prezentują się zjawiskowo. Jakie są Twoje odczucia po treningach oraz kwalifikacjach – czy jazda tymi pojazdami sprawia Ci przyjemność?
DC: Tak, jazda nimi sprawia sporo frajdy. Nie powiedziałbym oczywiście, że czuję się jak w domu. Nie mam pojęcia jak kręcić bączki, ale i tak jest w porządku – to nie jest przecież wyścig, który zadecyduje o mojej karierze [śmiech]. Owszem, jest to coś fajnego, ale my jesteśmy tylko dodatkiem do Drift Masters, więc się bawimy.

Kamil Niewiński: Jako Brytyjczyka i legendę McLarena, muszę Cię zapytać o wszystkie te kontrowersje wokół teamu, a w szczególności o temat team orders w momencie, gdy McLaren niemal zapewnił sobie tytuł mistrzowski konstruktorów. Z Twojej perspektywy, czy tak aktywna rola zespołu w walce o mistrzostwo kierowców ma sens? Kibicom się to zdecydowanie nie podoba i nie wpływa dobrze na wizerunek nie tylko McLarena, ale i całego sportu.
DC: Myślę, że dobrze to podsumowałeś. Też zmagałem się z team orders w F1, kiedy jeździłem razem z Miką [Hakkinenem]. Nie podobało mi się to, ale rozumiałem, dlaczego zespół to robi. W ostatecznym rozrachunku to oni zarządzają, zatrudniają kierowców i oni mogą podejmować takie decyzje. To, co McLaren robi, nie jest wbrew zasadom sportu, ale to, co mogę z pełnym szacunkiem powiedzieć kierownictwu i właścicielom ekipy, brzmi: publika chce rozrywki; publika chce czuć, że wynik zależy od decyzji „wyścigowych bogów”.
Myślę, że kibice nie lubią jakichkolwiek manipulacji wynikami. Nie pochwalali tego, gdy ja się ścigałem, nie podobało im się, kiedy Rubens zamieniał się pozycjami z Michaelem podczas wyścigu w Austrii – fani ich za to wybuczeli – i po dziś dzień nie cieszą się z takiego obrotu spraw.
McLaren ma strategię, która kapitalnie prowadzi do zwycięstwa, ale ryzykują, że jeśli będą utrzymywać to podejście w stylu „papaya rules, wszyscy są dla siebie mili”… Ludzie chcą widzieć gladiatorów. Nie chcą oglądać 20 kierowców, którzy razem idą sobie na piknik i dobrze się bawią. Ikony tego sportu zawsze ścigały się twardo, byli twardzi i to było ważne, a zwycięstwa i punkty nigdy nie przychodzą łatwo.
Dlatego też ja, z całym szacunkiem dla zespołu, twierdzę, że nie podoba mi się to. I nie lubię takich decyzji komentować, bo jestem fanem, a jako fan nie lubię tego. Inni fani też mówią, że nie lubią tego.
KN: Jest jeszcze jedna rzecz, na którą powinien spojrzeć McLaren – takim zachowaniem niszczą wizerunek swoich kierowców. Lando Norris zmaga się z ogromną krytyką, mimo że niczego złego w tej sytuacji nie zrobił.
DC: Dokładnie, mogę się z Tobą zgodzić. Myślę, że i Lando i Oscar są profesjonalistami, są bardzo szybcy oraz oboje zasługują na tytuł mistrzowski. Na ten moment przewodzi Oscar ze swoją przewagą punktów, ponieważ ma dobry sezon i dzięki pomocy wyścigowych bogów… Ale masz rację. Wiele, wiele lat temu Ron Dennis chciał odkupić nasze kaski i kazać nam nosić generyczne kaski McLarena, ponieważ chciał, żebyśmy byli McLarenem.
KN: To brzmi jak typowy Ron Dennis [śmiech]
MG: Nie ma wątpliwości.
DC: Mika i ja odmówiliśmy pomimo ogromnej oferty, by sprzedać zespołowi nasz wizerunek, nasze kaski. Lando i Oscar nie będą jeździć 50 lat w McLarenie. Może 10, może 15 lat, ale mogą odejść gdzie indziej. Patrząc wstecz, nikt nie jeździł w jednym zespole przez całe swoje życie, więc ryzyko zbyt dużej kontroli albo manipulacji jest takie, że pojawi się publiczna nagonka. Tak, ludzie kibicują McLarenowi, ale także wspierają kierowców.
MG: Mam pytanie z mojej strony, chodzi bardziej o ściganie się. Jako Szkot dobrze znasz takie nazwiska, jak Colin McRae oraz Alister McRae. Czy kiedykolwiek myślałeś, by spróbować swoich sił w rajdach? Mamy Josa Verstappena, Heikkiego Kovalainena czy też w przeszłości Kimiego Raikkonena w WRC. Pojawiła się taka myśl, choćby w przeszłości?
DC: Nie, nie ścigam się już od 11 lat, później testowałem przez 3 lata, potem miałem rok przerwy, a teraz od 3 lat jeżdżę „pokazówki”. W przeszłości natomiast byłem całkowicie skupiony na F1. Nie miałem ani czasu, ani mocy przerobowych, by spróbować czegoś innego. Możesz przeznaczyć 100% swojej uwagi tylko na jedną rzecz. Dobrze mieć “pozytywne rozpraszacze”, ale jak pokazuje przykład Roberta Kubicy, takie rozpraszacze kosztowały go potencjalną karierę w F1.
Uważam, że dla kogoś takiego jak Max Verstappen, który jedzie w ten weekend na Nürburgringu, sprawa wygląda inaczej. On może sobie na to pozwolić. Ja nigdy nie miałem takiego talentu, więc nigdy nie mogłem sobie pozwolić, żeby pomyśleć o czymś innym. Ale kocham oglądać rajdy, byłem w samochodzie rajdowym. Myślę jednak, że jeżeli chcesz być konkurencyjnym w czymkolwiek, musisz być w to zaangażowany w 100%. A ja nie jestem już w stanie zaangażować się w to na 100% – jestem zajęty innymi rzeczami.

KN: Wspominaliśmy o komentatorskiej stronie Twojej kariery. Dla niektórych byłych kierowców, takich jak Jolyon Palmer czy Martin Brundle, przejście z bolidu do mikrofonu i kamery było całkiem naturalne. Czy tak samo wyglądało to u Ciebie, czy może potrzebowałeś spokojniejszego przeskoku między byciem kierowcą i komentatorem?
DC: Oczywistą rzeczą jest, że inaczej jest komentować i robić wywiady, a inaczej jest, gdy to z Tobą robi się wywiad. Wtedy po prostu czekasz na pytania, patrzysz co się dzieje. Jest to więc coś innego, ale nie powiedziałbym, że musiałem przejść szkołę życia, by zacząć to robić. Są profesjonalni dziennikarze, a potem są byli kierowcy [śmiech]. Po prostu wszedłem w ten świat, żeby zobaczyć, jak to działa i czy ludzie będą zadowoleni – i tak też było. To nie jest tak, że nie biorę to na serio, ale…
KN: …ale nie był to skok na głęboką wodę.
Nie, nie był. Znam ten sport, znam kierowców. Być może mógłbym iść na studia dziennikarskie, żeby zrozumieć, z czym się to tak naprawdę wiąże. Ale być może nie byłbym wtedy tak naturalny, bo nie pokazywałbym w pełni siebie. Moje podejście jest takie, by być sobą. Jeśli coś mi przyjdzie do głowy, to powiem to, na przykład: „o, dobrze pachniesz” [śmiech].
KN: Myślę, że to jest też po części powód, przez który ludzie lubią Cię oglądać jako eksperta. Ostatnie pytanie. Sezon 2025 nie jest jeszcze bliski końca – mamy przed sobą jeszcze kilka wyścigów. Nadchodzą jednak bardzo duże zmiany w regulacjach od sezonu 2026. Gdybyś miał zaufać swoim przeczuciom – jesteś bardziej podekscytowany czy zmartwiony nadchodzącą rewolucją?
DC: Jestem trochę zmartwiony, bo obecnie mamy naprawdę zbitą stawkę. Uwielbiam to, szczególnie patrząc pod kątem kwalifikacji. Tymczasem nowe regulacje silnikowe wymuszą zupełnie inny styl zarządzania i samego ścigania się. Jest we mnie taka cząstka, która chce, żeby Formuła 1 była najszybsza i chciałbym, żeby ściganie działo się na pełnych obrotach od początku do końca. Zarządzanie baterią, paliwem… Ludzie powiedzą, „oj, przecież zawsze musiałeś czymś zarządzać”, ale zarządzanie hamulcami czy oponami zawsze mniej rzucało się w oczy, niż robienie tego samego ze swoim silnikiem.
DC, dziękujemy za rozmowę!
Źródło zdjęcia poglądowego: archiwum własne.