
Lance Stroll to kanadyjski kierowca Formuły 1, który obecnie reprezentuje barwy zespołu Aston Martin, należącego do jego ojca – Lawrence’a Strolla. Wielu kibiców, obserwujących poczynania Lance’a, zadaje sobie pytanie: Czy Kanadyjczyk naprawdę zasługuje na fotel w Formule 1? Czy po tym, co wyczynia na torze, jest sens, żeby pozostał on w szeregach królowej motorsportu? Przed Wami ostateczny osąd Lance’a Strolla.
Uwaga: Treść artykułu wyraża wyłącznie opinię autora i nie musi odzwierciedlać stanowiska całej redakcji.
Lance Stroll – bananowe dziecko Formuły 1
Raczej nikogo nie zdziwi stwierdzenie, że Lance Stroll jest książkowym wręcz przykładem pay drivera, czyli kierowcy, który utrzymuje się na miejscu w Formule 1 nie ze względu na swoje ponadprzeciętne umiejętności, a tylko dzięki ogromnemu zapleczu finansowemu.
Lance Stroll od początku swojej wyścigowej przygody mógł liczyć na wsparcie ze strony ojca – Lawrence’a. Kiedy Kanadyjczyk wchodził w szeregi Formuły 4, jego tata zakupił zespół Prema Racing, którego barwy reprezentował młody Lance. I nie byłoby w tym absolutnie nic złego, gdyby nie fakt, że – według nieoficjalnych doniesień – Lawrence wielu obecnym kierowcom Formuły 1 nota bene blokował możliwości dalszego rozwoju kariery.
W czasach, kiedy młody Stroll ścigał się w Formule 3 (oczywiście jeździł w zespole Prema) do serii Formula Renault 2.0 aspirował młody Brytyjczyk – George Russell – chcący zasiąść za sterami bolidu włoskiego zespołu. Podobno, choć nie zostało to potwierdzone, uniemożliwił mu to Lawrence Stroll, który zawetował starty Russella. Jednak to nie jedyny taki przypadek. Podobna sytuacja miała miejsce z Lando Norrisem, który chciał dołączyć do zespołu w sezonie 2018; wówczas jeszcze ścigał się w Formule 2.
Lawrence Stroll jest szanowanym kanadyjskim biznesmenem, który w swoim życiu poczynił naprawdę sporo udanych inwestycji. W to zalicza się, oczywiście, inwestycja w znanego teraz na całym świecie projektanta – Tommy’ego Hilfiger. Ten z całą pewnością może zawdzięczać chociaż część swojego sukcesu Kanadyjczykowi. Stroll dokonał jednak jeszcze jednej ogromnej inwestycji: w swojego syna. Tylko czy słusznie? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć w dalszej części tego tekstu.

Należy podać w wątpliwość to, czy Lance Stroll na pewno zasługuje na miejsce w Formule 1, która powoli staje się, niestety, rodzinnym biznesem miliarderów. Tak trzeba to określić. Lance Stroll zadebiutował w królowej motorsportu w 2017 roku podczas Grand Prix Australii i został wówczas drugim najmłodszym kierowcą, który wystartował w wyścigu F1 w całej historii. Za debiutem tym stoją ogromne pieniądze ojca Strolla, który zapłacił Williamsowi ponad 80 milionów dolarów (w przeliczeniu na złotówki ok. 288 milionów i 287 tysięcy) tylko po to, żeby jego syn mógł wystartować w F1.
Jednak żeby tego było mało, Lawrence w 2018 roku postanowił wykupić zespół Force India, który przemianował na Racing Point Force India Team. Następnie… wsadził tam swojego syna. Lance Stroll założył różowy kombinezon zespołu, którego właścicielem był jego ojciec. I tu należy postawić pytanie – czy to jeszcze sport, czy raczej luksusowa zabawka miliardera dla jego przeciętnego syna?
Reszta historii jest już Wam raczej znana – Racing Point przeszedł rebranding i stał się Astonem Martinem.
Czy Lance Stroll to beztalencie?
Bynajmniej. Dla niektórych to stwierdzenie może być zaskakujące. Jak to? Przecież cały ten tekst ma właśnie na celu ukazanie Kanadyjczyka jako kierowcę bez talentu. No właśnie – nie.
Jak wiele Strollowi mam do zarzucenia, tak tej jednej rzeczy mu nie mogę wytknąć. Talent chłopak ma… a może raczej miał? Dobre pytanie.
Warto o tym wspomnieć, gdyż raczej rzadko się o tym pamięta w dyskusji o Strollu, ale on niesamowicie szybko przeszedł przez wszystkie serie juniorskie. Młody Kanadyjczyk już w wieku 12 lat został członkiem akademii Ferrari, a w wieku nieco ponad 18 startował w Formule 1. Jednak po kolei.
Stroll w profesjonalnym ściganiu zadebiutował w 2014 roku we włoskiej Formule 4, którą zwyciężył, zdobywając przy tym 13 podiów, siedem zwycięstw i pięć pole position.
Rok 2015 Lance rozpoczął od występów w Toyota Racing Series i zdobył 10 podiów (na 16 wyścigów) oraz wygrał cztery z nich. W tym samym roku startował on w europejskiej Formule 3 (oczywiście jako syn właściciela). Ścigał się wówczas chociażby z Charles’em Leclerkiem, Alexandrem Albonem czy Antonio Giovinazzim. W trzydziestu trzech wyścigach udało mu się zdobyć sześć podiów i zwyciężyć jeden wyścig. Pozwoliło mu to ukończyć sezon na piątej pozycji w klasyfikacji generalnej.
Na początku 2016 roku młody Stroll wystartował w 24-godzinnym wyścigu na torze Daytona, który ukończył wraz z zespołem Ford Chip Ganassi Racing na piątej pozycji w klasyfikacji generalnej swojej klasy. Lance Stroll powrócił do ścigania w Formule 3, którą całkowicie zdominował – zwyciężył aż 14 wyścigów, co przyniosło mu upragniony tytuł.
W kolejnym roku Stroll awansował do Formuły 1.

Czy Lance Stroll na pewno chce jeździć w Formule 1?
Trochę niedorzecznym może wydać się fakt, że stawiam w tym artykule takie pytanie. Przecież wcześniej napomniałem, że od samego początku marzeniem Lance’a Strolla było ściganie się w Formule 1, a teraz podważam to, czy Kanadyjczyk na pewno chce rywalizować w formule królów.
Wielu kibiców twierdzi, że Lance Stroll tak naprawdę wcale nie chce jeździć w F1. Wnioskować to można po jego zachowaniu w wywiadach powyścigowych czy też w trakcie parad kierowców. Lance w trakcie nich zazwyczaj stoi z boku, nie patrząc nawet w kierunku kibiców, nie rozmawiając z żadnym innym kierowcą. Właściwie tak, jakby był tam obecny tylko ciałem.
No i w porządku. Może nie lubi takich eventów, może jest introwertykiem, a może po prostu chce zachować koncentrację przed wyścigiem (o ironio). Są to jak najbardziej racjonalne argumenty, ale to znudzenie i wręcz niechęć Strolla pojawia się także, jak już wspominałem, w wywiadach po wyścigach czy kwalifikacjach, kiedy to Lance odpowiada zdawkowo jednym zdaniem, a czasem nawet jednym słowem. Nie przejawia on nawet krzty zainteresowania.

Jego wyraz twarzy, odpowiedzi, a także ton, jaki przyjmuje wobec dziennikarzy – to wszystko składa się w obraz kierowcy, który jest tam z przymusu. I tak też odbierają go kibice.
Na początku jego przygody w Formule 1 – w sezonie 2017 – kiedy jeździł w barwach Williamsa, Lance sprawiał wrażenie bardziej podekscytowanego swoimi występami oraz tym, co dzieje się na torze. Takie też wrażenie sprawiał podczas zdobycia jedynego w karierze pole position w Turcji, w zespole Racing Point. I to chyba był jedyny taki moment w jego karierze…
Jeśli kierowca nie odczuwa radości z tego, co robi, jeśli ściganie się sprawia mu więcej przykrości niż frajdy, powinien głęboko zastanowić się nad sensem dalszego kontynuowania tego, a przy tym zajmowania miejsca innym, bardziej zapalonych i utalentowanych kierowców.
Zaryzykuję tezę, że kiedy Stroll cieszył się z tego, co robi, kiedy po prostu czas w F1 sprawiał mu radość, jego wyniki były znacznie lepsze. To znaczy – nadal nie były jakieś wybitne, ale były na nieco wyższym poziomie niż obecnie.

Lance Stroll: jak (nie) jeździć w Formule 1
Pora na crème de la crème, albo raczej crème de la mème, bo to, co wyczyniał Lance Stroll na torze, zasługuje na miano tragikomedii.
Opiszę tutaj wybrane przez siebie wydarzenia z udziałem Kanadyjczyka w kolejności przypadkowej, bez zachowania chronologii.
Na sam początek zdarzenie relatywnie niedawne – Lance Stroll odpada z wyścigu jeszcze przed tym, jak się na dobre rozpoczął. Brazylia 2024. Kanadyjczyk zaliczył porządnego spina, po którym był w stanie kontynuować wyścig. A raczej byłby, gdyby nie to, że etatowy kierowca wjechał w żwir i się w nim zakopał, przez co nie był w stanie pojechać dalej. Czysty geniusz w wykonaniu Strolla.

W trakcie Grand Prix Chin 2024 Lance wjechał w tył samochodu Daniela Ricciardo podczas przejazdu za samochodem bezpieczeństwa. Oczywiście przez radio rzucał wulgaryzmami w kierunku Australijczyka, pomimo tego, że to on był winny całemu zdarzeniu.
Jednak to nie koniec – Grand Prix Węgier 2021 – pierwszy zakręt, pierwsze okrążenie, a Lance Stroll postanowił zagrać w kręgle… i to nie są moje słowa. Tak podsumował wyczyn Kanadyjczyka kierowca Ferrari – Charles Leclerc. Monakijczyk był w swoim zakręcie, po czym znikąd zjawił się Stroll i przydzwonił w bolid Leclerca, który w następstwie tego zdarzenia skasował Daniela Ricciardo.
Może sytuacja niezwiązana bezpośrednio z walką na torze, gdyż chodzi tu raczej o walkę… z wyposażeniem garażu Astona Martina. Według doniesień medialnych Stroll miał wpaść w furię po kwalifikacjach i zdewastować wyposażenie garażu zespołu, a także przeklinać w kierunku mechaników i innych pracowników ekipy z Silverstone.
Abstrahując już jednak od stylu jazdy, polegającym na niepatrzeniu w lusterka, zrzucaniu winy na wszystkich w promieniu pół kilometra oraz powodowaniu nie najmądrzejszych wypadków nie wiadomo skąd. Lance Stroll w 2023 roku zdobył 76 punktów. Dla porównania jego zespołowy partner – Fernando Alonso – zgromadził tych punktów aż 206.
Lusterka w samochodzie istnieją – naprawdę
Jednak Lance Stroll chyba nie zdaje sobie z tego sprawy. Sytuacji jest wiele, jednak pozwolę sobie, żeby mimo wszystko nie przedłużać już zbędnie tego tekstu, przytoczę tylko kilka z nich.
No to jedziemy. Monza 2019 – Stroll narzekający na to, że Sebastian Vettel stworzył zagrożenie podczas powrotu na tor. Kanadyjczyk nie szczędził sobie ciepłych słów pod adresem Niemca i określił go idiotą… No cóż, lekka ironia losu, można by rzec. Stroll dosłownie kilka chwil później zrobił dokładnie to samo, a to wszystko dlatego, że nie zerknął nawet w lusterko (co potwierdzają nagrania z bolidu).
Kwalifikacje do Grand Prix Australii 2022. Tym razem jako swój cel Lance obrał Nicholasa Latifiego. To znaczy nie obrał, bo go nie widział. Stroll – do czego już zdążyliśmy się przyzwyczaić – nie popatrzył w lusterka i spowodował kolizję w Latifim.
Dlaczego ludzie nie lubią Strolla?
No właśnie. Dlaczego? Wśród fanów Formuły 1 raczej na próżno szukać wielu sympatyków Strolla, za to jego krytyków znajdziemy całe mnóstwo. Wynika to przede wszystkim z tego, że kolekcjoner ścian nie robi nic, za co można byłoby go polubić. Powiem więcej: robi wszystko, żeby go nie lubić. I to nawet nie jest żart.
Lance Stroll jest nielubiany przede wszystkim za to, że jest arogancki, co da się wyczuć w trakcie wywiadów udzielanych mediom. Kiedy odpowiada on zdawkowo, wulgarnie i często bez jakichkolwiek emocji (o czym już wspominałem wyżej). Jednak ta arogancja przejawia się także w trakcie tych wszystkich kraks i wypadków z jego udziałem. Magnes bolidów wielokrotnie po spowodowanym przez siebie incydencie zrzuca odpowiedzialność na innych, za to siebie stawia w pozycji poszkodowanego.
Lance Stroll jako pay driver jest po prostu słaby. To nie jest kierowca na miarę Formuły 1. I to jest kolejny z powodów, przez który ludzie go krytykują. Kanadyjczyk został wsadzony w bolid Formuły 1 za ogromne pieniądze, ma kontrakt praktycznie do momentu, aż jego ojciec się znudzi, a i tak jest tragiczny.
W co gra Aston Martin – czy Lance Stroll marnuje potencjał zespołu?
Czy Aston Martin z prawdziwym drugim kierowcą mógłby walczyć o tytuły? Oczywiście, że tak. Może nie w obecnej sytuacji zespołu, ale ja jestem zdania, że jak najbardziej.
Do zespołu przeszedł jeden z najwybitniejszych inżynierów w historii całego sportu – Adrian Newey – który już niejednokrotnie zbudował mistrzowski bolid. Po zmianach przepisów jego projekty stawały się praktycznie rakietami nie do pokonania. W Astonie również jest w stanie to osiągnąć.
Dodatkowo warto sobie przypomnieć rok 2023, kiedy Aston miał wybitny start. Wiadomo – po wprowadzeniu poprawek przez inne zespoły ich osiągi znacznie spadły, jednak to nadal był świetny początek sezonu.
Jeśli Lawrence’owi Strollowi zależy jedynie na tym, żeby jego syn dalej jeździł w Formule 1, to jest to ogromne marnowanie potencjału tego zespołu. Chyba że jako biznesmenowi bardziej zależy mu jednak na sukcesie zespołu. Na zbudowaniu ekipy, która będzie w stanie walczyć o najwyższe laury tego sportu. Niestety – najprawdopodobniej będzie musiał wtedy podjąć decyzję o zwolnieniu syna i zatrudnieniu kogoś bardziej kompetentnego.

Lawrence Stroll z nagrodą najlepszego ojca w F1?
O Lawrence’u Strollu można powiedzieć naprawdę sporo rzeczy, jednak nie można odebrać mu jednego – zrobiłby dla swojego syna wszystko. Absolutnie wszystko. I pomimo tego, że Lance Stroll może niekoniecznie odznacza się niesamowitymi umiejętnościami czy rezultatami, Lawrence cały czas go wspiera. I to nie tylko finansowo.
W środowisku medialnym Formuły 1 obecny jest także chociażby Jos Verstappen i to jego przykładem się posłużę.
Gdy Jos Verstappen budował z syna mistrza, Lawrence stawiał na trochę inne fundamenty: edukację oraz stworzenie synowi przyjaznego mu środowiska. Nie zmuszał syna do jazdy w deszczu, ani nie zostawiał go na stacjach benzynowych zdala od domu.
Lawrence, pomimo krytyki, nadania łatki pay drivera i fali hejtu pod adresem jego syna, nie zniknął. Nie wypiął się Lance’ a. Wciąż inwestuje w Astona Martina i to nie tylko dla siebie, ale też dla niego.
Cały czas chętnie spełniając marzenie syna.
I nie zrozumcie mnie źle – okej, krytykowałem Strolla za to, że gdyby nie pieniądze, prawdopodobnie dawno utraciłby miejsce w F1, jednak Lawrence’owi Strollowi należy się ogromna pochwała za to, że nieustannie wspiera swojego syna i wykorzystuje zgromadzony przez siebie majątek, żeby inwestować w marzenia własnego dziecka.
Podsumowanie
Historia Lance’a Strolla to nie jest tylko historia o spełnianiu marzeń. To też pokaz siły pieniądza, który potrafi wpychać ludzi tam, gdzie być ich raczej nie powinno. Stroll miał wsparcie finansowe i praktycznie wszystkie możliwe środki – mimo to przez lata udowodnił, że nie potrafił ani wzbudzić sympatii, ani wypracować silnej pozycji w stawce Formuły 1.
Przypomnę, że Kanadyjczyk jedzie już dziewiąty sezon w Formule 1 i poza festiwalem kuriozalnych akcji nie osiągnął absolutnie niczego. I tu należy postawić sobie pytanie.
Ile jeszcze szans ma dostać człowiek, który nic nie pokazuje?
Formuła 1 nie powinna być luksusową zabawką, tylko sportem dla najlepszych. A Lance Stroll – jakkolwiek brutalnie to zabrzmi – do tej kategorii po prostu nie należy.
Korekta: Nicola Chwist
Źródło obrazka poglądowego: x.com/SMotorsportu