
Kacper Sztuka po dwóch rundach serii Eurocup-3 jest wiceliderem serii. Polski kierowca podzielił się w ostatniej rozmowie wrażeniami z weekendu na Portimao, procesem aklimatyzacji w nowym bolidzie, a także… szokiem kulturowym, jaki przeżył na początku pracy w hiszpańskiej ekipie Campos Racing.
Kacper Sztuka po roku spędzonym w Formule 3 przeniósł się do serii Eurocup-3. Intensywnie przepracowana zima, zebrane doświadczenie oraz dobre tempo sprawiły, że Polak po dwóch rundach ma na koncie 61 punktów i jest wiceliderem klasyfikacji generalnej, tracąc 5 oczek do Meksykanina Ernesto Rivery.
W rozmowie z Kamilem Niewińskim Kacper podzielił się doświadczeniami z wyścigów na portugalskiej ziemi, przy okazji zdradzając, z jakim podejściem podchodzi do bieżącego sezonu. Kierowca z Bielska-Białej podzielił się także doświadczeniami ze startów w zimowej serii E-3 Spanish Winter Championship, w której zajął ostatecznie 11. lokatę po przejechaniu 2 z 3 rund, a także pierwszymi doświadczeniami z nową ekipą, której barwy reprezentuje w tym roku – Campos Racing.
KAMIL NIEWIŃSKI (KONTRA): Humor dopisuje, ale się temu kompletnie nie dziwię, bo do Portimao przyjechałeś jako wicelider klasyfikacji generalnej Eurocup-3 i na tej samej pozycji z Portugalii wyjechałeś. Nawet ten nieudany sprint nie zmienia faktu, że zdobyłeś dwa podia i pokazałeś świetne tempo. W szczególności w kwalifikacjach, ale w wyścigu też widać u Ciebie coraz większą pewność siebie. Ten weekend był w Twoim wykonaniu naprawdę udany.
Kacper Sztuka wiceliderem Eurocup-3 po dwóch rundach
KACPER SZTUKA: Tak, był to z pewnością udany weekend. Oczywiście startując z pierwszego miejsca zawsze chce się wygrać, natomiast moje założenie ogólne na ten sezon jest takie, żeby od początku przywozić dobre punkty, unikać DNF-ów i wszystkich innych przygód. Jechałem bezpiecznie, przez ten jeden błąd przy restarcie straciłem prowadzenie, a na tym torze trochę ciężko o wyprzedzanie. Trudno było odrobić straty, natomiast tempo było bardzo dobre. Zresztą cały Campos był bardzo mocny. Szkoda błędu, natomiast przywożę z Portimao dwa trzecie miejsca, z czego jestem zadowolony. Na Red Bull Ringu także nie było jakiegoś jednego konkretnego przebłysku, natomiast od początku sezonu w każdym wyścigu zdobywam punkty. Nawet w sprincie dostałem oczko ze najszybsze okrążenie.
Na ten sezon stawiam na konsekwencję i na to, żeby przywozić jak najwięcej punktów, co skutkuje 2. pozycją w klasyfikacji generalnej. Bardzo się z tego cieszę, bo miewałem dużo gorsze starty do sezonów, chociażby w 2023, gdzie po pierwszych trzech rundach miałem wielką stratę. Nawet na trzy rundy przed końcem traciłem 100 punktów do Arvida Lindblada. Zdobywanie prawdziwych punktów zaczęło się później.
W tym sezonie skupiam się więc na tym, że nawet jeśli jadę na gorszym miejscu, chcę przywieźć tę pozycję, żeby dowieźć dobre punkty. Skupiam się na mistrzostwach, bo moim celem jest wygranie całej serii, a nie pojedynczego wyścigu.

Fot. Dutch Photo Agency
Wspomniałeś o tym pierwszym wyścigu i tym błędzie, ale ogólnie Race 1 był prawdziwym rollercoasterem. Najpierw całkiem dobry start z pole position, ładnie zamknąłeś Jessego Carrasquedo, potem ten restart, który sprawił, że spadłeś na P5, no ale potem odrabiałeś te straty i ostatecznie udało ci się stanąć na trzecim miejscu. Myślisz że gdybyś miał jeszcze parę kółek, udałoby Ci się dorwać Ernesto Riverę i ruszyć za Carrasquedo? Na finiszu byłeś bardzo blisko Rivery.
Ogólnie na Portimao bardzo ważna była degradacja opon. Przy temperaturach, w których się ścigaliśmy, trzeba było na to uważać. Radziłem sobie z tym lepiej niż moi koledzy z zespołu – na pewno między innymi przez to, że przychodzę z F3, w której był to bardzo ważny temat i uczyłem się tego tak naprawdę cały sezon. Myślę, że im więcej zrobionych kółek i mniej Safety Carów, tym moja przewaga by wzrastała, chociaż jest to ciężki tor pod kątem wyprzedzania. Nawet z tempem lepszym o 0,2-0,3 s od kogoś przed sobą ciężko jest go wyprzedzić. Trzeba więc tak naprawdę robić agresywne ruchy, na co za bardzo nie było czasu.
Tak jak mówiłem – ja w tym sezonie jadę raczej bezpiecznie, nie chcę niepotrzebnych DNF-ów. Szkoda trochę utraty zwycięstwa, szczególnie po tym restarcie. To był błąd z mojej strony, trochę też niewiedza, jak to robić. Nauczyłem się tego w najgorszy możliwy sposób, ale to się już na pewno nie powtórzy i wiem, co zrobić inaczej następnym razem. Niestety nie mogę zdradzić, co dokładnie zmienię, ale jasno było widać, co nie zagrało i wiem, że takiej sytuacji już nie będzie.
No ale takie są wyścigi – pewnie gdybym startował 10., a przyjechał 3., to bym się bardzo cieszył, a finalnie punkty są te same. Na pewno więc nie ma się czym smucić, bo po takich wyścigach trzeba brać dobre punkty. Pokazaliśmy też, że mamy naprawdę dobre tempo. Nie jeździłem tym autem tyle, co inni zawodnicy. Oczywiście była zimowa seria i inne testy, natomiast z każdym wyścigiem na pewno będę bardziej się przyzwyczajał. Z rundy na rundę komfort w aucie jest coraz lepszy, więc myślę, że będzie tylko lepiej i lepiej.
Czytaj także: Eurocup-3 – przewodnik po nowej serii Gładysza i Sztuki
Wracając jeszcze na chwilę do tego sprintu. Co dokładnie stało się na tym starcie? Problem z autem, czy raczej tam jakiś twój błąd?
To był mój błąd. Wiedziałem, że jest dużo przyczepności na torze i mogę pozwolić sobie na agresywny start, który… był niestety zbyt agresywny. Odpuściłem za dużo sprzęgła i po prostu silnik został zgaszony. Chciałem zaryzykować, bo wiedziałem, że w sprincie nie ma dużo punktów do zdobycia i mogę zrobić różnicę na starcie. Było trochę za agresywnie, no ale koniec końców zrobiłem drive-through i w czystym powietrzu wykręciłem bez problemu najszybsze okrążenie wyścigu, za które też jest jeden punkt.
Myślę, że jadąc w wyścigu, byłbym może na 8., 9., 10. pozycji, więc punktów i tak nie byłoby sporo, a tak przynajmniej bezpiecznie dowiozłem auto. Oczywiście nie było to planowane, natomiast myślę, że mogło wyjść gorzej i świadomie zaryzykowałem na starcie. Po prostu się nie udało.
No tak, ale przynajmniej jest ten punkt. No i miałeś też czyste powietrze, więc mogłeś sobie zrobić swego rodzaju sesję treningową, a przy okazji jeszcze punkcik wpadł.
Tak jest.
Czy uważasz, że możliwość występów w Spanish Winter Championship jest jednym z tych powodów dobrego wejścia w sezon? Miałeś w końcu okazję chociaż trochę sprawdzić się z bolidem, z którym ścigasz się potem przez cały rok. Widać u Ciebie o wiele większą pewność – nie tylko na jednym kółku, co pokazywałeś w kwalifikacjach, ale również w walce i w manewrach wyprzedzania. Wydaje mi się, że ta odwaga przy walce koło w koło to właśnie coś, co bardzo mocno przez tę zimę zyskałeś.
Tak, serie zimowe – w szczególności autem, którym potem się ścigam – są bardzo przydatne. Był to dla mnie bardziej trening, bo przed pierwszą rundą w Jerez miałem tylko pół dnia testowego w Barcelonie, który był bardziej shakedownem i sprawdzeniem, czy wszystko działa. Zostałem więc rzucony na głęboką wodę – nie miałem zbytnio wyczucia. Dopiero pod koniec weekendu zacząłem łapać, jak trzeba jechać tym bolidem. W Portimao doszła do tego jeszcze choroba, która nie pozwalała mi wypoczywać. Byłem cały czas na lekach i był to dosyć słaby weekend, jeśli chodzi o samopoczucie.
SWC na pewno było więc trudne, ale przede wszystkim można było się faktycznie sprawdzić w wyścigowych warunkach i zobaczyć gdzie się jest. Na testach wszyscy jadą na innych oponach, z inną wagą, sprawdzają inne strategie, więc ciężko jest się porównać. A w kwalifikacjach czy wyścigu wszyscy dają z siebie maksimum i można zobaczyć, gdzie się jest. Na pewno dało mi to trochę pewności siebie – szczególnie ostatni wyścig w Portimao, w którym stanąłem na podium. Był to dla mnie super trening. Później miałem jeszcze dwa testy na Monzy i Spa, oficjalne testy w Barcelonie i runda na Red Bull Ringu oraz Portimao.
W porównaniu do F3, gdzie w dzień testowy robiło się może 10 szybkich okrążeń, tutaj robimy czasem 10 szybkich kółek podczas jednego wyjazdu na tor. Tego trenowania jest bardzo dużo. To było bardzo przydatne. Jeśli tylko ma się budżet, by pojechać w zimowych mistrzostwach, każdy kierowca to robi. Jest to świetne przygotowanie.

Fot. Dutch Photo Agency.
I to przygotowanie widać, mimo że w SWC jechałeś tylko dwie rundy. Przed Tobą wyścig na Paul Ricard. Jakie masz podejście do tego toru? Gdy myślę o parze: Ty i Le Castellet, od razu mam przed oczami Twój pierwszy tryplet we włoskiej F4 w 2023 roku, więc z pewnością wspomnienia są dobre. Jak czujesz się przed tym weekendem i czy ten tor Ci po prostu leży?
Wspomnienia są bardzo dobre, chociaż szczerze mówiąc, Paul Ricard nie jest jednym z najciekawszych torów. Jest dosyć płaski, wokół toru są same niebieskie linie, co jest dosyć uciążliwe także dla widzów, bo średnio widać nitkę wyścigową. Natomiast po tych trzech wygranych w Formule 4, które mocno napędziły mój sezon, wspomnienia są bardzo pozytywne i czuję się przed tym weekendem całkiem dobrze.
Oczywiście mam nadzieję na powtórzenie dobrych wyników. Lubię ten tor i wiem, że jestem na nim szybki, chociaż nie zachwyca on swoją okolicą i samą nitką. Kierowcy jednak lubią tory, na których są szybcy i właśnie to ma miejsce tutaj. Liczę na dużo, czuję się dobrze i pewnie, szczególnie że przyjeżdżam jako wicelider, co na początku sezonu raczej nie miało miejsca. Mam również na tym torze więcej doświadczenia niż inni zawodnicy. Przyjeżdżam więc z trochę innym nastawieniem, ale nadal chcę zdobyć dobre punkty i nie robić żadnych głupot. Najważniejsze to przywożenie auta w jednym kawałku. Chcę jednak zmaksymalizować potencjał w kwalifikacjach i wyścigu, wygrać wszystko, co mogę i zgarnąć dobre punkty.
To może jeszcze na koniec spytam się o to, jak układa się współpraca z nowym zespołem czyli Campos Racing. Jest on obecny na wielu szczeblach juniorskich, daje też perspektywy na wspinaczkę po drabince serii. Jakie twoje wrażenia po tych pierwszych miesiącach? Jak się układa współpraca i jakie masz pierwsze odczucia?
Szczerze mówiąc, pierwsze dni w Camposie były dla mnie swojego rodzaju szokiem. Pierwszy raz jeżdżę dla hiszpańskiego zespołu i od razu da się odczuć tę hiszpańską gadatliwość, pozytywne nastawienie i uśmiech, który jest na twarzach cały czas. Jest dosyć głośno, w zespole tak naprawdę pracują niemal sami Hiszpanie. Jedynymi osobami spoza Hiszpanii jest mój inżynier oraz mój mechanik, więc my mamy akurat całkowicie nie-hiszpański team, jeśli chodzi o moje auto. Wszyscy wokół są z Hiszpanii. Jest więc bardzo dużo hiszpańskiego i mimo że tylko słucham kątem ucha, to chyba będę na koniec sezonu mówił po hiszpańsku [śmiech].
Jest głośno, jest dużo śmiechu, dużo żartów, ale oczywiście pełen profesjonalizm, jeśli chodzi o wyścigi i przygotowanie auta. Jest też jednak dużo czasu na pożartowanie i swobodne porozmawianie, więc w zespole czuję się bardzo dobrze, równie dobrze układa się współpraca. Oczywiście w F2 i F3 mają bardzo mocne zespoły. W obu seriach stoją bardzo mocno, nawet w nowych konstrukcjach. Patrzymy więc na współpracę pod kątem dalszych lat. Staramy się zmaksymalizować ten sezon, ale oczywiście myślimy też o przyszłości.
Pewnie. Domyślam się, że masz też okazję często widzieć się z Jankiem Przyrowskim, który dla Camposu jeździ w Hiszpańskiej F4.
Tak, z Jankiem widujemy się na torze. Widziałem się z nim też parę razy w symulatorze. Wiadomo, to nie jest tak, że mieszkamy gdzieś w Hiszpanii obok siebie, ale gdy mamy łączone rundy, to jesteśmy blisko siebie w zespołach i rozmawiamy między sesjami. To mi się przydało chociażby na Portimao. Formula 4 jechała parę sesji przed nami i mogłem spytać się Janka o ewolucję toru oraz inne rzeczy. Przyszedł mi z pomocą i powiedział, co się działo, co też dało mi trochę wiedzy na temat kwalifikacji i wyścigu. Fajnie, że mam kolejnego Polaka w zespole.
Źródło obrazka wyróżniającego: Dutch Photo Agency