
Jedna ze złotych zasad ścigania brzmi: nigdy nie zderzaj się z zespołowym kolegą. Ta reguła była jednak wielokrotnie łamana, co prowadziło do wielu emocji, kontrowersji i pamiętnych sytuacji. W artykule przedstawiamy słynne kolizje zespołowych partnerów w Formule 1.
Słynne kolizje zespołowych partnerów w F1
- Ayrton Senna i Alain Prost – GP Japonii 1989
- Lewis Hamilton i Nico Rosberg – GP Hiszpanii 2016
- Lando Norris i Oscar Piastri – GP Kanady 2025
- Jenson Button i Lewis Hamilton – GP Kanady 2011
- Sebastian Vettel i Mark Webber – GP Turcji 2010
- Max Verstappen i Daniel Ricciardo – GP Azerbejdżanu 2018
- Sebastian Vettel i Charles Leclerc – GP Brazylii 2019
Ayrton Senna i Alain Prost – GP Japonii 1989
Rywalizacja Ayrtona Senny i Alaina Prosta jest na tyle ważna dla Formuły 1, że zasługuje na osobny artykuł… a tak się składa, że takowy istnieje już na naszej stronie i możecie go znaleźć, klikając tutaj. Znajdziecie w nim obszerną historię obydwu kierowców, a tutaj opiszę jedynie najbardziej ikoniczny moment tej rywalizacji. Przedostatni wyścig sezonu 1989, GP Japonii na torze Suzuka. Ayrton Senna potrzebował dwóch zwycięstw, aby obronić mistrzostwo świata, zaś Alain Prost mógł jedynie zapobiec temu, zatrzymując Brazylijczyka przed zwycięstwem. Inne pozycje niż pierwsza nie dawałyby bowiem „Profesorowi” potrzebnych punktów ze względu na system punktowy, w którym nie liczyły się wszystkie wyniki, a jedynie 11 najlepszych występów.
Senna był na fali – zdobył sześć z siedmiu ostatnich pole position, lecz w wyścigach z przeróżnych powodów nie zawsze dojeżdżał do mety pierwszy. Na Suzuce Brazylijczyk podtrzymał passę w kwalifikacjach i wygrał z kolosalną przewagą blisko dwóch sekund nad Prostem. Dla Francuza nie miało to większego znaczenia, gdyż był skupiony jedynie na tempie wyścigowym. Już na początku ta taktyka się opłaciła. Alain Prost lepiej wystartował i momentalnie objął prowadzenie. Następne przeszło 40 okrążeń było niespotykanie spokojne – tak zwana cisza przed burzą. Dopiero tuż przed końcem wyścigu Senna podkręcił tempo, aż w końcu na 47. okrążeniu spróbował szczęścia w typowy dla siebie sposób. Puścisz mnie albo się zderzymy.

Zazwyczaj w takich sytuacjach Prost odpuszczał. Tym razem jednak nie dał za wygraną i na dobrą sprawę skręcił w atakującego, doprowadzając do kontaktu. Wydawało się, że to koniec historii – oba McLareny zatrzymały się na torze. Francuz myślał, że sprawa jest załatwiona i wysiadł z samochodu. Ayrton Senna miał inny plan i z pomocą porządkowych wrócił do wyścigu. Na dodatek udało mu się przekroczyć linię mety jako pierwszy, mimo wizyty u mechaników. To zdało się na nic, gdyż po wyścigu brazylijski kierowca McLarena został zdyskwalifikowany za ścięcie szykany przy powrocie na tor po kolizji. Prost został więc mistrzem świata, a kolizja do dziś uważana jest za jeden z najważniejszych momentów w historii Formuły 1.
Lewis Hamilton i Nico Rosberg – GP Hiszpanii 2016
Sezon 2016 Formuły 1 stał pod znakiem fenomenalnej walki o mistrzostwo świata między Lewisem Hamiltonem a Nico Rosbergiem. Kierowcy Mercedesa jeździli wspólnie już czwarty sezon i trzeci raz z rzędu rozstrzygali między sobą losy tytułu. To oczywiście prowadziło do napięć, takich jak kontakt między kierowcami w GP Belgii 2014 czy ostra walka w pierwszym zakręcie GP USA 2015. Jednak żaden z tych incydentów nie mógł równać się z tym, co wydarzyło się podczas GP Hiszpanii 2016.
Nico Rosberg świetnie zaczął sezon i wygrał pierwsze cztery wyścigi. Dobra forma przyszłego mistrza świata potwierdziła się na starcie kolejnej rywalizacji, gdy Niemiec odebrał prowadzenie koledze z zespołu w pierwszym zakręcie. Następnie jednak syn mistrza świata przypadkowo przełączył silnik w tryb oszczędzania w szybkim trzecim zakręcie. Hamilton chciał to wykorzystać i zaatakować od wewnętrznej, a Rosberg, mimo niższej prędkości, nie zamierzał odpuścić i agresywnie zamknął drzwi. Wypchnięty na trawę Brytyjczyk stracił panowanie nad bolidem i obrócił się, zabierając Rosberga ze sobą. Dwa Mercedesy znalazły się poza wyścigiem, rozbite w żwirze.
Wypadek ten mocno podzielił społeczność, a dyskusje na temat tego, kto zawinił, toczą się do dziś. Sam Mercedes uznał, że obydwaj kierowcy przesadzili. Szefostwo miało ciężki orzech do zgryzienia. Jak pozwolić kierowcom się ścigać, zachować uczciwą rywalizację o mistrzostwo kierowców, jednocześnie unikając kolejnych incydentów? Ten problem rozwiązano dopiero po kolejnej kolizji z udziałem Hamiltona i Rosberga, w GP Austrii 2016. Po nieco mniej pamiętnej, lecz wciąż znaczącej kolizji na ostatnim okrążeniu wyścigu, zadecydowano, że przy ewentualnych wybrykach kierowcy z własnej kieszeni będą opłacać straty związane z uszkodzeniami. Kolejnych wypadków z udziałem kierowców Mercedesa udało się uniknąć, a 2016 był ostatnim sezonem rywalizacji, o której w pełnej krasie możecie przeczytać w osobnym artykule.
Oscar Piastri i Lando Norris – GP Kanady 2025
O walce między Lando Norrisem i Oscarem Piastrim w McLarenie nie mamy co prawda osobnego artykułu, ale ci wciąż piszą swoją historię i być może ją także kiedyś omówimy. Na razie ich walka trwa, a jednym z najgorętszych jej momentów było GP Kanady 2025. Przez większość wyścigu w Montrealu kierowcy McLarena byli aktorami drugiego planu, a światło reflektorów spadło na nich dopiero pod sam koniec wyścigu, gdy Lando Norris dogonił walczącą o drugie miejsce grupę kierowców – Verstappena, Antonellego i Piastriego.
Brytyjczyk na 66. okrążeniu poczuł krew i zaskoczył kolegę z zespołu atakiem w nawrocie L’Épingle. Oscar Piastri wykorzystał lepsze wyjście i wrócił na czwartą pozycję przed ostatnią szykaną, a następnie bronił wewnętrznej do pierwszego zakrętu.

Norris mimo tego spróbował ataku w myśl zasady If you no longer go for a gap, that exists, you’re no longer a racing driver. Problemem okazał się fakt, że luka nie istniała. Norris wpakował się w tył drugiego McLarena, stracił przednie skrzydło oraz uszkodził zawieszenie. Brytyjczyk musiał wycofać się z wyścigu na 67. okrążeniu, przez co stracił ważne punkty w walce o mistrzostwo świata. Piastri mimo kolizji nie odniósł poważnych uszkodzeń i dojechał do mety na czwartym miejscu.
Do kolejnego kontaktu między McLarenami doszło na pierwszym okrążeniu GP Singapuru. Lando Norris agresywnie wcisnął się w trzecim zakręcie i najpierw leciutko uderzył w jadącego przed nim Maxa Verstappena, a potem trafił w Oscara Piastriego. Dzięki temu Brytyjczyk znalazł się przed zespołowym partnerem, a obaj kierowcy dojechali do mety w tej kolejności, co oczywiście bardzo nie podobało się Piastriemu, który jeszcze w trakcie wyścigu sporo narzekał na manewr rywala w walce o tytuł.
Ta bardzo niewinna kolizja pokazała nam, że między kierowcami McLarena będzie iskrzyć do końca sezonu. Być może jeszcze w tym roku trzeba będzie zaktualizować artykuł o słynnych kolizjach i dodać kolejny wypadek między nimi.
Lewis Hamilton i Jenson Button – GP Kanady 2011
Czwarta kolizja na naszej liście i trzeci raz bohaterami, bądź należałoby powiedzieć antybohaterami, są kierowcy McLarena. 14 lat przed wypadkiem Norrisa z Piastrim na torze w Montrealu doszło do bliźniaczo podobnej kolizji, z udziałem ówczesnych reprezentantów ekipy z Woking – Lewisa Hamiltona i Jensona Buttona. Wszystko miało miejsce w słynnym i rekordowo długim wyścigu o GP Kanady. Był on rozgrywany w deszczowej aurze i od samego początku na torze działo się wiele. Już na samym początku Lewis Hamilton uderzył w Marka Webbera i obrócił bolid Red Bull. Jednak nie na tej, a na następnej kolizji skupimy się nieco bardziej.
Na końcu siódmego okrążenia Jenson Button źle wyszedł z ostatniej szykany, dzięki czemu Lewis Hamilton znalazł się przodem swojego bolidu na wysokości tylnych kół mistrza świata z 2009 roku. Nieświadomy tego Button, który tłumaczył kolizję tym, że najzwyczajniej w świecie nie widział drugiego McLarena, zjechał w stronę bandy i wepchnął w nią swojego zespołowego partnera. Hamilton w konsekwencji uszkodził tylne lewe zawieszenie i musiał wycofać się z wyścigu.
Jenson Button mimo kolizji pojechał dalej. Brytyjczyk otrzymał karę przejazdu przez aleję serwisową i w pewnym momencie był na szarym końcu stawki. Jednak, jak na jeden z najlepszych, a według niektórych najciekawszy wyścig Formuły 1 przystało, Button nie tylko wrócił na punktowane pozycje, ale zdołał triumfować w wyścigu. Jeśli chodzi zaś o rywalizację w McLarenie między brytyjskimi mistrzami świata, GP Kanady 2011 było, o dziwo, pierwszym i jedynym takim zderzeniem w czasie trzech wspólnych sezonów duetu Hamilton–Button w McLarenie.
O dziwo, gdyż między kierowcami było czuć napięcie i kilkukrotnie walczyli oni na torze, chociażby w GP Turcji 2010, gdzie Hamilton nie posłuchał poleceń zespołu, wyprzedził Buttona i wygrał pamiętny wyścig w Turcji.
Sebastian Vettel i Mark Webber – GP Turcji 2010
Skoro mowa o GP Turcji 2010, to w płynny sposób przechodzimy do innej walki między kierowcami jednego zespołu, mianowicie Sebastiana Vettela i Marka Webbera. Pojedynek z Istanbul Park, zakończony kolizją kierowców ekipy z Milton Keynes, był przełomowym punktem w relacji czterokrotnego mistrza świata i Australijczyka. Obaj do końca swojej wspólnej przygody w Red Bullu nie pałali do siebie sympatią, o czym pisał Mark Webber w swojej biografii.
W GP Turcji kierowcy Red Bulla utrzymywali się na pierwszych dwóch miejscach, na czele z Webberem. W drugiej części wyścigu niezwykle blisko prowadzącej dwójki znalazły się McLareny. Sebastian Vettel jechał pod presją duetu rywali, podczas gdy prowadzący Australijczyk nie był w stanie przyspieszyć, gdyż musiał oszczędzać paliwo. Na 40. okrążeniu Vettel przypuścił atak na prostej przed 12. zakrętem, gdy dzięki lepszemu wyjściu i agresywniejszym ustawieniom silnika znalazł się obok Webbera. Wtedy jednak, tuż przed hamowaniem, zajechał drogę drugiemu kierowcy Red Bulla.

W wyniku kolizji momentalnie przebiła się prawa tylna opona w bolidzie Niemca, w wyniku czego obrócił się z ogromną prędkością i wyleciał na pobocze, gdzie niemal ponownie nie uderzył w Webbera. Wściekły Niemiec wycofał się z wyścigu i i bardzo ekspersyjnie, oraz niecenzuralnie, wyraził swoje uczucia dotyczące kolizji. Webber dojechał do mety, ale dopiero na trzecim miejscu, za kierowcami McLarena. Kolizja Red Bulli podzieliła garaż, a kolizja była tylko początkiem rywalizacji Sebastiana Vettela z Markiem Webbera. Ta obfitowała w wiele ikonicznych momentów, między innymi słynne „Multi 21” i niezastosowanie się przez Vettela do instrukcji zespołu w GP Malezji 2013.
Max Verstappen i Daniel Ricciardo – GP Azerbejdżanu 2018
Kolizja Vettela z Webberem w Turcji była ostatnią z ich udziałem, lecz nie ostatnią dla zespołu Red Bulla. Tę najsłynniejszą zobaczyliśmy za sprawą Maxa Verstappena i Daniela Ricciardo w GP Azerbejdżanu 2018. Nie był to pierwszy raz, gdy zderzyli się oni ze sobą. Sezon wcześniej, w GP Węgier 2017, Red Bulle zaliczyły kontakt na pierwszym okrążeniu wyścigu, w wyniku którego Ricciardo odpadł z wyścigu. Australijczyk w dość ostrych słowach wypowiadał się o Verstappenie, a późniejszy czterokrotny mistrz świata przyznał się do winy (co szczególnie w przypadku młodego Maxa było rzadkością).
Kolizja z Hungaroringu jest nieco zapomniana, pewnie dlatego, że przyćmił ją incydent z GP Azerbejdżanu 2018. Trzecia edycja tego wyścigu przyniosła ogromne emocje i jedną z najbardziej pamiętnych kolizji minionej dekady. Kierowcy Red Bulla walczyli ze sobą przez wiele okrążeń, kilkukrotnie wymieniając się pozycjami w świetnej do oglądania, agresywnej walce.
Ostatecznie obydwaj nieco z agresją przesadzili. Na 40. okrążeniu Daniel Ricciardo, z pomocą DRS-u, błyskawicznie zbliżał się do zespołowego kolegi na prostej start-meta. Verstappen bronił wewnętrznej, a Ricciardo jeszcze na prostej próbował zastosować jeden z najbardziej rozpoznawalnych manewrów w swoim repertuarze – zamarkować ruch do zewnętrznej, by ostatecznie zmienić linię i na hamowaniu wcisnąć się rywalowi od wewnętrznej zakrętu.
Problem w tym, że Verstappen zrobił dokładnie te same ruchy co jego rywal i dwukrotnie zmienił linię jazdy. Ricciardo, który mocno opóźnił hamowanie, nie miał szans na reakcję i wpakował się w tył bolidu zespołowego partnera. Red Bulle efektowną kolizją zakończyły wyścig. Obydwaj kierowcy musieli później posypać głowy popiołem za niepotrzebną kolizję, do której oboje doprowadzili swoim zbyt agresywnym i optymistycznym podejściem do walki.
Wypadek z GP Azerbejdżanu był ostatnim incydentem między Verstappenem i Ricciardo. Ten drugi już rok później opuścił Red Bulla na rzecz Renault. Z perspektywy czasu jest czego żałować, gdyż ta dwójka mogła zafundować masę dobrego ścigania oraz wiążących się z nim kontrowersji w kolejnych sezonach.
Sebastian Vettel i Charles Leclerc – GP Brazylii 2019
Siódma i zarazem ostatnia obszernie opisana kolizja naszego zestawienia jest jedyną z udziałem kierowców Ferrari. Zespół z Maranello przez lata był znany z bardzo ostrożnego podejścia do walk między swoimi dwoma kierowcami. Wystarczy przypomnieć partnerstwo Michaela Schumachera z Rubensem Barrichello czy pamiętne „Fernando is faster than you” z GP Niemiec 2010, gdy Ferrari nakazało Felipe Massie przepuścić Fernando Alonso.
Sytuację klarownego podziału na rolę pierwszego i drugiego kierowcy zachwiał awans do zespołu Charlesa Leclerca. Młody i głodny Monakijczyk od początku pokazywał, że zamierza grać pierwsze skrzypce w zespole. Już w swoim drugim wyścigu w czerwonych barwach, GP Bahrajnu 2019, mimo poleceń zespołu wdał się w ostrą walkę z Sebastianem Vettelem.
Optymistyczne podejście Leclerca i niechęć do ustąpienia mu miejsca lidera zespołu przez Vettela prędzej czy później musiały się skończyć incydentem na torze. Ten nastąpił w przedostatniej rundzie sezonu 2019 – GP Brazylii. Do walki między kierowcami Ferrari doszło na samym końcu wyścigu. Na 66. okrążeniu wyścigu, w walce o czwarte miejsce, Charles Leclerc na hamowaniu do pierwszego zakrętu zaskoczył kolegę z zespołu atakiem od wewnętrznej.
Niemiec nie zamierzał odpuścić i dzięki lepszemu wyjściu z trzeciego zakrętu już na prostej znalazł się na wysokości drugiego bolidu Ferrari. A wtedy… powtórka z rozrywki. Tak jak kiedyś w Turcji, tak i tutaj czterokrotny mistrz świata zajechał drogę koledze z zespołu i doprowadził do minimalnego, ale opłakanego w skutkach kontaktu.

Zetknięcie się lewej tylnej opony bolidu Vettela z prawą przednią Leclerca spowodowało wypadnięcie duetu Ferrari z wyścigu. Monakijczyk momentalnie musiał zatrzymać się na poboczu, z przebitą oponą i uszkodzonym zawieszeniem. Vettel próbował jeszcze dojechać do pit stopu, ale u niego także nastąpiło uszkodzenie zawieszenia, przebita została opona i na dodatek zniszczona została podłoga.
Niemiec, w akompaniamencie swoich wściekłych krzyków w ojczystym języku, także odpadł z GP Brazylii. Kolizja ta pokazała, że być może Ferrari słusznie postępowało, przez tyle lat unikając jak ognia walki między swoimi kierowcami. Co ciekawe, trzy wyścigi później kierowcy Ferrari ponownie wyrzucili się nawzajem z wyścigu, na pierwszym okrążeniu GP Styrii 2020.
Inne kolizje zespołowych partnerów w Formule 1
Oczywiście wymienione powyżej siedem wypadków to tylko kilka incydentów z obszernej historii wszystkich kolizji zespołowych partnerów. Dlatego w ostatnim akapicie przedstawiamy jeszcze kilka takich przypadków z ostatnich lat. Jednym z bardziej pamiętnych jest kolizja z GP Kataru 2023 między kierowcami Mercedesa – Lewisem Hamiltonem i Georgem Russellem. Siedmiokrotny mistrz świata w pierwszym zakręcie spróbował odważnego ataku od zewnętrznej, lecz w tym przypadku sprawdziła się zasada, że w jednym zakręcie nie mają prawa zmieścić się trzy bolidy. Russell znalazł się w kanapce między będącym od wewnętrznej Verstappenem i atakującym Hamiltonem, a następnie uderzył swojego zespołowego partnera. Hamilton w konsekwencji odpadł z wyścigu. Potem wziął winę za kolizję na siebie.

W ostatnich latach bohaterem wielu zespołowych kolizji był Esteban Ocon. Do Francuza przylgnęła wręcz łatka kierowcy, który z kolegami z zespołu ściga się dużo ostrzej niż z innymi rywalami. W swoim debiutanckim sezonie 2017 Ocon dwukrotnie zderzył się z Sergio Pérezem – najpierw w Azerbejdżanie, potem w Belgii. Nie był to koniec wewnętrznych tarć w zespole Force India, gdyż w 2018, tym razem w Singapurze, ponownie doszło do kontaktu.
Uczciwie należy przyznać, że zarówno za kraksę w Belgii, jak i w Singapurze winę ponosił Pérez. Nie zmienia to jednak faktu, że Francuz ma pewną przypadłość do zderzeń z kolegami z zespołu, co potwierdziło się także w Alpine, w którym zaliczył swoje kolizje z Pierre’em Gaslym (GP Australii 2023 i GP Monako 2024).
Esteban Ocon także w Haasie zaliczył już incydent z zespołowym kolegą, ale tutaj ponownie należy winić drugiego kierowcę, czyli Olivera Bearmana, który w GP Wielkiej Brytanii przesadził z atakiem w szóstym zakręcie. Zostając przy Haasie i kończąc już historię kolizji zespołowych partnerów w F1, warto wspomnieć o kolizji Kevina Magnussena i Romaina Grosjeana w GP Wielkiej Brytanii 2018. W konsekwencji niewielkiego z pozoru kontaktu obydwaj wycofali się z wyścigu. Bardziej pamiętana niż sama kolizja jest jednak scena po wyścigu, pokazana w serialu F1: Jazda o Życie. Kevin Magnussen, wychodząc z odprawy zespołu, trzasnął drzwiami, a to nie spodobało się wściekłemu na kierowców Güntherowi Steinerowi, który okrasił incydent słynnym „He does not f*ck smash my door”.
Korekta: Nicola Chwist
Źródło zdjęcia poglądowego: x.com/F1