
Michał Kościuszko to jeden z najbardziej rozpoznawalnych polskich kierowców rajdowych. W rozmowie z KONTRĄ uczestnik Wyścigu Legend na Red Bull Drift Masters Grand Finale podzielił się ciekawym spojrzeniem na świat rajdów oraz samego wydarzenia na PGE Narodowym.
Podczas trwającego wielkiego finału Red Bull Drift Masters na PGE Narodowym, Kamil Niewiński i Marcel Gawin mieli okazję porozmawiać z Michałem Kościuszko – jednym z najbardziej doświadczonych polskich kierowców rajdowych. Jak postrzega obecnie świat rajdów zarówno w Polsce, jak i na świecie, co jego zdaniem musi ulec zmianie, jak ocenia szanse na powrót polskich rajdowców do koronnej klasy WRC? To tylko kilka ciekawych tematów z naszej trójstronnej rozmowy – zapraszamy!
—
Kamil Niewiński: Zacznijmy może od samego eventu, na którym jesteśmy. To jest kolejny rok, w którym Drift Masters gości na Narodowym. Znów się szykuje sold-out – ma tu być 50 tysięcy ludzi, co jest kosmicznym wynikiem. Jak się w ogóle czujesz, będąc częścią tego eventu, który jest tak oprawiony i który odbywa się – dosłownie – nad Wisłą?
Michał Kościuszko: Dla mnie to jest ogromny zaszczyt, że mogę znaleźć się w tak zacnym gronie, bo to są prawdziwe legendy, do których ja z pewnością się nie zaliczam, ale być w tym towarzystwie to jest coś niesamowitego. David Coulthard, Carlos Sainz czy Mattias Ekström to postacie, które dla mnie są wielkimi idolami i wzorowałem się na ich karierach, obserwując ich od wczesnych lat. Jest to naprawdę coś unikalnego i cieszę się, że udało się ściągnąć takie gwiazdy do Polski.
To na pewno ogromnie podnosi prestiż i przyciągnęło wielu, wielu kibiców. Gdyby nie to, że startuję, to sam bym tutaj przyjechał oglądać Drift Masters, między innymi dla tych gwiazd. Ale oczywiście głównym daniem jest event driftowy, gdzie tutaj już mamy drifterską konstelację gwiazd z całego świata.
Marcel Gawin: Drift Masters to oczywiście część składowa całego obrazu. Mieliśmy ostatnio chociażby Polski Rajd Legend, Rajd Polski czy jeszcze Red Bull Speed Ways. Czy twoim zdaniem w ostatnich latach zwiększyło się zainteresowanie motorsportem w Polsce i postrzeganie, powiedzmy, naszego świata?
Organizacja Rajdu Legend przerosła moje oczekiwania – liczba kibiców, która była w Kotlinie Kłodzkiej, liczba samochodów, różnorodność tych samochodów… Był też Marcus Grönholm w Peugeocie 206 WRC.
KN: Szkoda tylko, że tam sprzęgło poszło [śmiech].
No szkoda, szkoda! Ale sam fakt, że przyjechał i to w takim samochodzie to jest… taka reaktywacja na maksa. Albo Leszek Kuzaj, który zrobił robotę. Ultrasów Kuziego było sporo, wybudził ich z letargu. To jest super i to rzeczywiście napawa optymizmem, że ten motorsport w Polsce jednak jest mocny i że kibice chcą go oglądać.

Fot. Joerg Mitter / Red Bull Content Pool
MG: Mam pytanie konkretnie o rajdy, bo nie ukrywam – ja Ciebie pamiętam, jak jeździłeś Ignisem czy Swiftem w mistrzostwach Polski, potem w mistrzostwach świata, jesteś jednym z najbardziej doświadczonych rajdowców w Polsce. Jak teraz postrzegasz rajdy w obecnej formule?
Wiadomo, wcześniej było zupełnie inaczej – sam fakt, że było więcej aut w mistrzostwach świata, a teraz w polskiej świadomości rajdy zaczynają być momentami taką pieśnią przeszłości. Podczas Polskiego Rajdu Legend było dużo ludzi, którzy zaczęli tęsknić za tymi starymi czasami. Współczesne mistrzostwa Polski to dwa różne światy. Jak Ty to widzisz swoimi oczami?
Samochodów i kierowców na mistrzostwach Polski jest sporo i to są dobre samochody – przecież w klasie Rally2 lista startowa jest dość okazała. Fajnie, że mamy nowe twarze, tak jak Kuba Matulka, który teraz walczy o Mistrzostwo Polski i jest bliski tego osiągnięcia, jadąc perfekcyjny sezon, a nie tylko cały czas te same nazwiska – to jest super.
Umówmy się, nie są to rajdy z lat 90. czy z początku lat 2000. – te czasy na pewno nie wrócą. Mam nadzieję, że uda się trochę bardziej rozpromować tę dyscyplinę sportu, bo kierowcy są, samochody są, ale nagłośnienie tego jest, umówmy się, średnie. Przeciętny Polak, zapytany tutaj na ulicy, kto jest obecnym rajdowym mistrzem Polski – z całym szacunkiem dla tego mistrza – pewnie odpowiedź nie będzie mu znana. Fajnie by było, żeby tak piękny sport, jakim są rajdy samochodowe, miał trochę większe nagłośnienie.
KN: Tylko to jest też chyba kwestia tego, że ogólnie rajdy przeżywają swój mały kryzys, w szczególności jeżeli chodzi o WRC i Rally1. Wiele jest przecież dyskusji, czy przejść w pełni na Rally2, co zrobić z tymi regulacjami… Jak myślisz, w którą stronę powinny skręcić rajdy, żeby trochę odżyły, przyciągnęły producentów, żeby mogły się rozpromować? WRC teraz trafiło pod młotek, jest poszukiwany nowy promotor, który może dodać trochę świeżej krwi.
Przede wszystkim to musi być promotor, który wie, co robi. Chociażby Formuła 1 pokazała, jak to się robi, produkując z Netflixem Drive to Survive albo teraz F1: Movie. Tak się robi marketing. W WRC jest stagnacja. Obecny prezydent FIA nie popisuje się, mówiąc delikatnie, i to nie jest tylko nasza opinia, ale wewnątrz organizacji też takie głosy się pojawiają.
Po pierwsze oni muszą znaleźć jakiś kierunek i trzymać się go przez dłuższy okres, a nie skakać od decyzji do decyzji – co robimy, czy wprowadzamy hybrydy, czy wycofujemy hybrydy, czy będą elektryki, a może nie będzie elektryków… Nie wiadomo, o co chodzi.
Moim zdaniem oczywiście WRC powinno być najgłośniejsze, najszybsze, najbardziej spektakularne. Ale jeżeli mamy to ratować, to kierunek z WRC2 jako wiodącą kategorią, może trochę podkręconą – wydaje mi się, że to jest absolutnie dobry pomysł. Mielibyśmy wtedy na starcie kilkunastu czy nawet kilkudziesięciu zawodników, którzy mogą walczyć o zwycięstwo, a nie tylko trójkę z Toyoty albo dwóch z Hyundaia.
KN: W szczególności, że do Rally2 wchodzą ciągle nowi producenci. Dopiero kilka dni temu Lancia ogłosiła, że wchodzi do tej kategorii.
MG: Mnie też czasem bardzo zastanawia jedna rzecz. Mamy w Polsce kierowców, ale jeżeli spojrzymy na przykład na Mārtiņša Sesksa, który jeździ w Fordzie Puma w tej koronnej klasyfikacji, a my nie możemy się doczekać dalej Polaka od wielu ładnych lat. Oczywiście mamy Kajetana Kajetanowicza w WRC2, w WRC2 Challenger…
Dla mnie to też, à propos tego WRC2 i WRC2 Challenger, jest tak niejasne, że trudno mi znaleźć różnicę. A wytłumaczyć komuś, co to jest WRC2 a WRC2 Challenger – awykonalne. Ale rzeczywiście nie możemy się doczekać. Ostatnim kierowcą, który jeździł w WRC, był Robert Kubica, zaraz po moich startach… i koniec. Na szczęście mamy teraz kierowców, bo gdy sam zaczynałem starty w Mistrzostwach Świata Juniorów, to przez całe lata byłem jedynym Polakiem na liście startowej.
Nawet w pomniejszych kategoriach nie było nikogo. Wykonaliśmy duży przeskok, bo te polskie nazwiska już się pojawiają. Kajto jest doskonałym kierowcą z wieloma tytułami. Życzę mu tego z całego serca, ale nie wiem, czy to jest możliwe, żeby pojechał pełen sezon w WRC, a obecnie nie widzę na horyzoncie kogoś, kto miałby taki potencjał sportowo-budżetowy.
MG: Wspomniałeś o Twoich startach. Pamiętam, że w 2009 roku byłeś wicemistrzem JWRC w Suzuki i niestety przegrałeś rywalizację z Martinem Prokopem. Jeździł on wtedy Citroenem C2. Zastanawiam się, czy były różnice w osiągach, czy w ustawieniach pomiędzy Suzuki a Citroenem? Jak to wyglądało pod kątem technicznym?
KN: Pytanie typowo dla rajdowych wyjadaczy.
No powiem Ci… też się nad tym zastanawiałem. Miałem przeświadczenie, że ten Citroen jest trochę szybszy od naszego Suzuki, ogólnie rzecz biorąc. Zwłaszcza na asfalcie, bo na szutrze Swift był doskonały trakcyjnie. Wydaje mi się, że był równy z C2, ale na asfalcie było ciężko. Fabryka Citroena mocno pracowała i ten samochód był rozwijany. My mieliśmy zespół satelicki, bo w tamtym czasie Suzuki miało jeszcze pierwszy zespół, przez chwilę mieli też auta w WRC, które zostały pocięte na żyletki. Ten nasz Swift, mimo tego, że był na pewno szybszy niż zwykłe niefabryczne Swifty, nie był aż tak bardzo rozwijany w moim odczuciu.
MG: A czy gdy jeździłeś w Mistrzostwach Polski, to też była to specyfikacja światowa, czy…
Nie, to była zwyczajna wypożyczalnia. Poczułem tę różnicę dopiero w momencie, gdy dostałem się do Suzuki Sport Europe, czyli do tego fabrycznego zespołu. To była moja najpiękniejsza motorsportowa przygoda, bo naprawdę zobaczyłem, o co tu chodzi. Jak się rozbijesz na testach, to nie ma problemu – w przyczepie czeka na Ciebie nowy samochód [śmiech].

KN: Jakie masz doświadczenia z tym buggy, którym będziesz jeździł podczas wyścigu Legend?
Złego słowa nie powiem, świetnie jeździ, super skręca, jest ekstra! Ja tym Polarisem startowałem cały zeszły sezon w polskich rajdach cross country, a dwa tygodnie temu jechałem nim Baja Poland – oczywiście po szutrze. Asfalt to jest zupełnie egzotyczne rozwiązanie dla tego pojazdu i muszę powiedzieć, że daje bardzo dużo funu kierowcy z jazdy. Może nie wygląda tak spektakularnie, jak te fury tutaj, które latają i smażą kapcie, ale jak się siedzi w środku, to fun jest taki naprawdę duży.
Trzeba tylko zrozumieć to, że on się nie przewróci, tak jakby się przewrócił na szutrze. Gdybym próbował robić takie jaja na szutrze – nie ma szans, na pewno byłby dach.
MG: I w rajdach, i w drifcie często leci się bokiem, ale w jednym sporcie rozliczają za czas, a tutaj mamy sędziów, którzy dają punkty. Czy bardziej widowiskowy jest Twoim zdaniem drift, czy raczej rajdy?
Dla mnie rajdy są bardziej widowiskowe, bo ja je bardziej rozumiem, czuję i widzę całą złożoność tego sportu. Tam jest bardzo wiele punktów, które ważą o tym, czy się wygra, czy też nie. Drift na pewno ma swoją specyfikę, której ja nie znam tak dobrze, więc trudno mi jest się wypowiedzieć bardzo merytorycznie na temat tej dyscypliny sportu, ale jak widać – da się zapełnić Stadion Narodowy. To jest piękne, że my Polacy mamy taką imprezę, że jest organizowana przez nas i że zapełniamy te trybuny.
MG: I nawet nie trzeba teraz piłkarzy, żeby ich zapełnić.
KN: A to jest wyczyn w Polsce.
Ja się bardzo cieszę, że ściągamy największe imprezy motorsportowe i sami potrafimy je wyprodukować.
KN: To już na sam koniec jedno pytanie. Miko Marczyk walczy o mistrzostwo Europy, została już tak naprawdę ostatnia prosta. Patrząc z boku na jego karierę i na ten sezon, jak go oceniasz, patrząc z boku jako bardzo doświadczony kierowca?
Miko jest bardzo wyważonym kierowcą, który stawia kroki w mocno celowany sposób i robi to dobrze. Jak widać, jego kariera ładnie się utrzymuje, ma fajny pakiet sponsorski, jeździ w prestiżowych seriach. Na pewno patrzy w kierunku, przynajmniej tak mi się wydaje, mistrzostw świata.
Czy ma potencjał na to, żeby walczyć z topowymi kierowcami w mistrzostwach świata? Tego mu życzę, ale myślę, że Mistrzostwa Europy nie są wymiernym polem bitwy do tego, żeby to ocenić. Ale na pewno robi dobrą robotę i mając szansę na Mistrzostwa Europy, to już jest duży sukces. A jak go zdobędzie, to będzie bardzo duży sukces i miejmy nadzieję, że to jest dobry prognostyk na kolejnego Polaka w WRC.
Transmisja z Red Bull Drift Masters Grand Finale na PGE Narodowym z polskim komentarzem dostępna będzie w Red Bull TV. Start w niedzielę o 14:45.
Korekta: Nicola Chwist
Źródło obrazka wyróżniającego: facebook.com/MichalKosciuszko