Max Verstappen w Las Vegas, po zdobyciu czwartego tytułu mistrza świata

Od kilku lat Formuła 1 przeżywa gwałtowny wzrost popularności. Do świata niewiarygodnych prędkości, technologicznej perfekcji i ogromnych pieniędzy napłynęła nowa fala kibiców, z których wielu zna ten sport wyłącznie z ery dominacji Maxa Verstappena. Jak wyglądała droga Holendra do czterech mistrzowskich tytułów? Jaką historię kryją te sukcesy? Zapraszam do lektury!

Zachodząca i wschodząca gwiazda – sezon 2021

Kiedy Formuła 1 ruszała w sezon 2021, nad padokiem unosiło się poczucie przewidywalności. Wielu kibiców i ekspertów traktowało go jak finał dobrze znanego rozdziału – ostatni rok starych regulacji technicznych, których zakończenie miało wyglądać znajomo: triumf Mercedesa i kolejny sukces Lewisa Hamiltona.

Pierwotnie era hybrydowa miała zakończyć się po sezonie 2020, jednak pandemia wymusiła jej przedłużenie o kolejny rok. W efekcie FIA wprowadziła na rok 2021 szybkie i dynamiczne zmiany w regulaminie, próbując choć częściowo wyrównać stawkę po dominacji, którą oglądaliśmy sezon wcześniej.

Testy w Bahrajnie przyniosły pierwszą sensację. Red Bull pokazał gotowość do walki, a Max Verstappen zakończył jazdy z najlepszym czasem. W garażu Mercedesa panowało dalekie od spokoju zaskoczenie: problemy z tylną osią, przegrzewające się opony i hamulce, a także wyraźna utrata przyczepności w szybkich zakrętach wywołały niepokój mistrzów świata.

Testy często bywają mylące, dlatego część ekspertów zakładała, że Mercedes celowo ukrywa swoje tempo. Jednak kwalifikacje do otwierającego sezon Grand Prix Bahrajnu rozwiały wątpliwości. Pole position Maxa Verstappena potwierdziło, że Red Bull znakomicie dostosował się do zmian w przepisach, podczas gdy Mercedes wyraźnie się z nimi minął.

Lewis Hamilton i Max Verstappen po kwalifikacjach do Grand Prix Bahrajnu 2021.
Lewis Hamilton i Max Verstappen po kwalifikacjach do Grand Prix Bahrajnu 2021. Źródło: XPB Images – Pool/Red Bull Content Pool

Po kontrowersyjnej decyzji sędziów – pięciu sekundach kary dla Verstappena albo oddania pozycji na rzecz Hamiltona za wyprzedzenie poza torem – Grand Prix Bahrajnu wygrał Brytyjczyk. Już wtedy dostaliśmy namiastkę tego, co przez cały sezon 2021 towarzyszyło Formule aż do ostatniego wyścigu – kontrowersji, walki i politycznych gierek.

O skali dominacji tej dwójki najlepiej świadczy statystyka: w 22 rundach sezonu aż 14 razy Max Verstappen i Lewis Hamilton finiszowali na dwóch pierwszych miejscach. Co więcej, tylko dwa wyścigi zakończyły się bez obecności któregokolwiek z nich na podium – Grand Prix Azerbejdżanu oraz Grand Prix Włoch, gdzie obaj nie dotarli do mety.

Nie da się ukryć, że sezon 2021 był jednym z najbardziej burzliwych w historii Formuły 1. To temat na osobny artykuł – i taki na pewno kiedyś się pojawi. Dziś jednak wrócimy tylko do tych momentów, które miały największy wpływ na drogę Maxa Verstappena do jego pierwszego tytułu mistrza świata.

Max Verstapppen triumfujący w Grand Prix Monako 2021.
Max Verstappen triumfujący w Grand Prix Monako 2021. Źródło: Sebastian Nogier – Red Bull Content Pool

Do Monako sezon przebiegał pod dyktando Hamiltona – trzy triumfy przeciwko jednemu zwycięstwu Verstappena. Jednak w kwalifikacjach na pętli Księstwa Brytyjczyk się potknął. Po przerwaniu czasówki czerwoną flagą, nie zdołał poprawić wyniku i ruszał do wyścigu dopiero z siódmego pola.

Max Verstappen ruszał z drugiej pozycji, lecz los niespodziewanie otworzył mu drzwi do zwycięstwa. Charles Leclerc, triumfator kwalifikacji, już na okrążeniu wyjazdowym zgłosił awarię skrzyni biegów, uszkodzonej w sobotnim wypadku. Holender wykorzystał sytuację perfekcyjnie – prowadził od startu do samej mety i, przy słabej dyspozycji Hamiltona, po raz pierwszy w karierze został liderem mistrzostw.

Max Verstappen - Silverstone
Kask Maxa Verstappena po Grand Prix Wielkiej Brytanii. Źródło: x.com/Formula1bliz

Grand Prix Wielkiej Brytanii rozgrywane na legendarnym Silverstone miało być świętem. Max Verstappen po zwycięstwie w sprincie stanął na pierwszym polu startowym, natomiast Hamilton – ulubieniec gospodarzy – tuż za nim. Ponad 300 tysięcy fanów czekało na wielki pokaz. Nikt nie spodziewał się, że już na pierwszym okrążeniu rozpocznie się coś więcej niż walka na torze – prawdziwa wojna kierowców, zespołów i kibiców.

W słynnym zakręcie Copse Hamilton spróbował ataku od wewnętrznej, ale popełnił błąd w ocenie wejścia w zakręt. Verstappen uderzył w bariery z prędkością ponad 250 km/h, a atmosfera w padoku eksplodowała. Sędziowie przyznali Brytyjczykowi karę 10 sekund w alei serwisowej – najwyższą poza dyskwalifikacją. To jednak nie zatrzymało siedmiokrotnego mistrza świata: na ostatnich okrążeniach dogonił Leclerca i triumfował na oczach tysięcy fanów, podrzucając puchar za zwycięstwo.

A Verstappen? Po wypadku mierzącym aż 51G, jednym z najmocniejszych w dziejach Formuły 1, kierowca Red Bulla został zabrany do szpitala na szczegółowe badania. Kilka godzin później, już po wyjściu, zwrócił się do fanów w krótkim komunikacie opublikowanym na X (ówczesnym Twitterze):

Na szczęście nic mi nie jest. Jestem bardzo rozczarowany, że zostałem tak potraktowany. Przyznana kara nie oddaje sprawiedliwości wobec niebezpiecznego manewru Lewisa na torze. Oglądanie celebracji po wyścigu, kiedy jeszcze jest się w szpitalu, jest lekceważące i niesportowe, ale idziemy dalej.

Silverstone było dziesiątym wyścigiem tamtego sezonu. Verstappen miał już pięć wygranych, Hamilton zaledwie trzy, a dynamika zdawała się jednoznaczna: Holender nabierał rozpędu. Wydawało się, że kontrowersje z Wielkiej Brytanii będą tylko wyjątkiem od dominacji Red Bulla. Wtedy jednak nadeszły Węgry – i kolejny dramat.

Max Verstappen uderzony w pierwszym zakręcie.
Incydent z pierwszego okrążenia Grand Prix Węgier 2021. Źródło: https://x.com/F1

Ulewny start zamienił się w chaos. Verstappen minął Bottasa, ale ułamek sekundy później w jego auto uderzył Norris, niesiony przez ślizgające się koła Mercedesa Fina. Uszkodzony Red Bull ledwo trzymał się toru, jednak Holender heroicznie dowiózł dziewiąte miejsce – po raz jedyny w sezonie kończąc wyścig poza podium.

Grand Prix Węgier było pełne zamieszania i błędów strategicznych, ale mimo tego – a może właśnie dzięki temu – Hamilton był jednym z największych wygranych. Po dyskwalifikacji Vettela awansował na drugą pozycję i po raz kolejny objął prowadzenie w mistrzostwach. W niespełna dwa wyścigi odrobił ponad 30 punktów do Verstappena i na wakacyjną przerwę wyjechał jako lider.

Zdaje się, że przerwa wakacyjna tylko wzmocniła Verstappena. Najpierw wygrał Grand Prix Belgii, które z powodu ulewy trwało symboliczne trzy okrążenia, a chwilę później zapisał się w historii jako pierwszy Holender, który triumfował przed własną publicznością na Zandvoort.

Lewis Hamitlon, Max Verstappen oraz Valtteri Bottas na podium w Grand Prix Holandii 2021.
Lewis Hamilton, Max Verstappen oraz Valtteri Bottas na podium w Grand Prix Holandii 2021. Źródło: Boris Streubel/Red Bull Content Pool

Wyścig w Holandii zamienił się w manifest poparcia dla lokalnego bohatera. Tysiące holenderskich fanów żywiołowo reagowało na każdy przejazd Verstappena, a atmosferę dopełniała głośna, dobrze znana przyśpiewka, rozbrzmiewająca przy każdym przejeździe Red Bulla Maxa Verstappena.

Nie obyło się jednak bez kontrowersji. Prośba Jamesa Vowlesa, by Valtteri Bottas zrezygnował z walki o najszybsze okrążenie, race dymne trafiające na tor czy brak jakiejkolwiek uprzejmości między zespołami przy pit stopach rywali zapowiadały, że napięcie tylko rośnie. Wszystko miało znaleźć odbicie już w kolejnym wyścigu – Grand Prix Włoch.

Monza faktycznie podsyciła ogień sezonu. Verstappen próbował zaatakować Hamiltona, ale – jak sam później tłumaczył – nie otrzymał wystarczającej przestrzeni. Doszło do zderzenia, po którym bolid Red Bulla zatrzymał się… na samochodzie Mercedesa. Obaj kierowcy wylądowali w żwirze i przedwcześnie zakończyli rywalizację, dodając kolejną odsłonę do narastającego konfliktu.

Sędziowie uznali Verstappena za winowajcę kolizji i przyznali mu karę przesunięcia o trzy pozycje na starcie kolejnej rundy. Red Bull odpowiedział strategicznie – skoro Holender i tak miał spaść na starcie, zespół wymienił całą jednostkę napędową, przyjmując dodatkowe kary i świadomie ustawiając go na końcu stawki w Rosji.

Max Verstappen i Lewis Hamilton na konferencji prasowej przed Grand Prix Rosji 2021.
Max Verstappen i Lewis Hamilton na konferencji prasowej przed Grand Prix Rosji 2021. Źródło: Andy Hone/Red Bull Content Pool

Hamilton dopisał w Rosji kolejne zwycięstwo do dorobku, jednak wyczyn Verstappena był równie ważny. Z ostatniego pola na drugie miejsce – to wynik, który pozwolił mu uratować kluczowe punkty i utrzymać się w grze o mistrzostwo świata.

Kolejnym ważnym przystankiem było brazylijskie Interlagos, a wraz z nim… kolejne zamieszanie. Tuż po kwalifikacjach Verstappen publicznie sprawdził tylne skrzydło Mercedesa, od dawna oskarżane przez Red Bulla o nieregulaminowe ugięcie. To tylko podgrzało konflikt między Hornerem i Wolffem, który już wcześniej tlił się za kulisami.

Verstappen GP Brazylii 2021
Max Verstappen weryfikujący tylne skrzydło Mercedesa w parku zamkniętym. Źródło: zrzut ekranu / F1TV

Za dotknięcie samochodu objętego procedurą parc fermé Verstappen otrzymał karę finansową w wysokości 50 tysięcy euro. Cel jednak osiągnął – skrzydło Mercedesa uznano za niezgodne z przepisami. Hamilton został zdyskwalifikowany z wyników kwalifikacji i do sprintu ruszał z 20. miejsca.

Choć wyścig pełen był ostrych manewrów, kontrowersji i bezwzględnej obrony Verstappena, to ostatecznie Hamilton przeciął metę jako pierwszy. Brazylia ujawniła coś jeszcze – niemal absurdalną różnicę mocy na korzyść Mercedesa. Brytyjczyk z nową jednostką dominował, jakby jechał inną kategorią. Nic dziwnego, że wśród kibiców zaczęło rodzić się przeświadczenie: jeśli tak ma wyglądać końcówka sezonu, Red Bull może być bezradny.

Po kolejnym pełnym kontrowersji Grand Prix Arabii Saudyjskiej, w którym ponownie w tym sezonie doszło do kolizji między Maxem Verstappenem a Lewisem Hamiltonem, dwaj kierowcy dwóch epok stanęli do decydującego starcia. Do finałowego wyścigu w Abu Zabi ruszali z równą liczbą punktów – sytuacją niemal niespotykaną w historii F1. Po raz ostatni obok siebie na polach startowych stanęli szybki, bezkompromisowy i głodny pierwszego tytułu Verstappen oraz Hamilton, walczący o zapisanie się w legendach jako ośmiokrotny mistrz świata.

Przez większą część wyścigu Verstappen był praktycznie bezradny, a Hamilton pewnie odjeżdżał. Choć już na pierwszych okrążeniach Brytyjczyk obronił pozycję w kontrowersyjny sposób – ścinając zakręt, co pozwoliło mu utrzymać się przed Holendrem i zbudować przewagę. Później, mimo znakomitej i niezwykle agresywnej obrony Sergio Péreza, Hamilton zdołał utrzymać prowadzenie i kontrolował tempo. Nie sposób było zaprzeczyć: tego popołudnia Mercedes i Lewis Hamilton wyglądali na zdecydowanie najszybszych.

Max Verstappen po zdobyciu pierwszego mistrzowskiego tytułu w swojej karierze.
Max Verstappen po zdobyciu pierwszego mistrzowskiego tytułu w swojej karierze. Źródło: Kamran Jebreili/Red Bull Content Pool

Max Verstappen potrzebował cudu – i ten cud nadszedł. Na 53. okrążeniu Nicholas Latifi rozbił swój bolid, czym wywołał neutralizację. Red Bull natychmiast zareagował i ściągnął Holendra po świeże opony, licząc na jeszcze jeden cud: wznowienie rywalizacji przed metą. Mercedes obrał odwrotną strategię – Hamilton pozostał na torze z myślą, że wyścig zakończy się za samochodem bezpieczeństwa.

Dyrektor wyścigu, Michael Masi, podjął decyzję, która na lata podzieli świat motorsportu. Zezwolił na oddublowanie się jedynie samochodom znajdującym się między Hamiltonem a Verstappenem, następnie natychmiast wznowił rywalizację. Dla jednych był to skandal i naruszenie procedur, dla innych – ruch, który przywrócił emocje godne finału jednego z najważniejszych sezonów w historii Formuły 1.

Max Verstappen w czasie najważniejszego manewru wyprzedzania w swojej karierze.
Max Verstappen w czasie najważniejszego manewru wyprzedzania w swojej karierze. Źródło: https://www.formula1.com

Ostatecznie, na ostatnim okrążeniu Max Verstappen dokonał niemożliwego w piątym zakręcie. Przeprowadził pewny, decydujący atak i odebrał Lewisowi Hamiltonowi upragnioną drogę do rekordu wszech czasów. „Zanurkował” po swój pierwszy mistrzowski tytuł – wywalczony po sezonie pełnym walki, dramatów i kontrowersji. Los oddał mu to, co wcześniej zabierał w Silverstone czy na Hungaroringu.

Po zakończeniu rywalizacji emocje wcale nie opadły. Mercedes natychmiast złożył apelację dotyczącą sposobu wznowienia wyścigu, jednak FIA szybko odrzuciła wniosek. Michael Masi bronił swojej decyzji, twierdząc, że działał w dobrej wierze, chcąc zakończyć sezon walką na torze. Sam Max Verstappen ujawnił później, że na finałowym okrążeniu dopadł go silny skurcz nogi, który niemal uniemożliwił mu dokończenie wyścigu. Mimo tego – dowiózł tytuł do mety.

Sezon 2021 był próbą charakteru i prędkości Maxa Verstappena – pełen politycznych gierek, sporów, kar i kontrowersji. A jednak, mimo napięcia i ostrej rywalizacji, znalazło się miejsce na gest szacunku. Na podium Christian Horner, który przez cały rok wielokrotnie uderzał w Mercedesa i Hamiltona, wyciągnął rękę w geście pojednania, a sam Verstappen podziękował siedmiokrotnemu mistrzowi za niesamowitą walkę.

Lewis Hamilton i Christian Horner po Grand Prix Abu Zabi 2021 - wyścigu w którym Max Verstappen wygrał swój pierwszy mistrzowski tytuł
Lewis Hamilton i Christian Horner po Grand Prix Abu Zabi 2021. Źródło: Mark Thompson/Red Bull Content Pool

Z takim obrazem w pamięci przechodzimy do kolejnego rozdziału – drugiego mistrzowskiego tytułu Maxa Verstappena.

Byk kontra koń – sezon 2022

Do sezonu 2022 Max Verstappen przystąpił z dwiema „jedynkami” – jedną na swoim bolidzie, jako przywilejem mistrza świata, a drugą przy swoim nazwisku w tabeli wyników kończących testy przedsezonowe w Bahrajnie. Holender był najszybszym kierowcą na torze, choć prowadzony przez niego Red Bull miał problemy z niezawodnością. Właśnie ta cecha maszyny okazała się największym wyzwaniem dla ekipy z Milton Keynes na początku roku.

Red Bull szybko zrozumiał, że walka o kolejne tytuły ponownie nie będzie łatwa. Już podczas pierwszego weekendu wyścigowego w Bahrajnie swoją moc zaprezentowało Ferrari. Charles Leclerc wygrał kwalifikacje, a Carlos Sainz zajął trzecie miejsce. Max Verstappen, mimo obiecujących testów, stracił do Monakijczyka jedną dziesiątą sekundy, przez co zakwalifikował się na drugiej pozycji. Prawdziwy falstart dla byków miał jednak dopiero nadejść…

Max Verstappen przed Grand Prix Bahrajnu 2022.
Max Verstappen przed Grand Prix Bahrajnu 2022. Źródło: Lars Baron/Red Bull Content Pool

Podczas wyścigu byliśmy świadkami wielu znakomitych pojedynków pomiędzy Charlesem Leclerkiem a Maxem Verstappenem – do dziś wspominanych jako popis umiejętności i determinacji obu kierowców. Już wtedy kibice mogli odnieść wrażenie, że w tym sezonie czeka nas prawdziwe starcie byka z koniem!

Ostatecznie Verstappen musiał uznać wyższość Leclerca dopiero w momencie, gdy w jego samochodzie wystąpiła poważna usterka – awaria układu ciśnienia paliwa. Holender był zmuszony zjechać do alei serwisowej i przedwcześnie zakończyć rywalizację.

Charles Leclerc odniósł zwycięstwo, korzystając z awarii rywala – cóż, w motorsporcie takie sytuacje się zdarzają, prawda? Problem w tym, że identyczny scenariusz powtórzył się zaledwie dwa wyścigi później, podczas Grand Prix Australii.

Po Grand Prix Australii sytuacja Maxa Verstappena prezentowała się mało optymistycznie. Holender miał na koncie zaledwie 25 punktów – zdobyte za jedyne zwycięstwo w Arabii Saudyjskiej – a dwa pozostałe wyścigi zakończył przedwcześnie z powodu awarii. Tymczasem Charles Leclerc nie schodził z podium: dwukrotnie triumfował, a raz finiszował na drugim miejscu.

Max Verstappen po awarii hamulców w Grand Prix Australii 2022.
Max Verstappen po awarii hamulców w Grand Prix Australii 2022. Źródło: https://www.formula1.com

Z odległej Australii przenosimy się do słonecznej Francji, gdzie odbyła się 12. runda tamtych mistrzostw świata. Do tego momentu walka o tytuł wydawała się stosunkowo wyrównana – Max Verstappen miał na koncie sześć zwycięstw, a Charles Leclerc trzy.

Środkowa część sezonu zdecydowanie należała jednak do Holendra: unikał błędów, a Red Bull niemal zawsze perfekcyjnie dobierał strategię. W garażu Ferrari zaczynał natomiast narastać chaos, wywołany rosnącą przewagą Verstappena. Jak się później okazało, kulminacją tych problemów było Grand Prix Francji.

Charles Leclerc wygrał kwalifikacje i pewnie prowadził w wyścigu, aż do momentu, w którym popełnił błąd i wylądował w barierach. Wydawało się niemal niewiarygodne, że na słynnym torze z ogromnymi asfaltowymi poboczami kierowca może wypaść z trasy i uderzyć w bandę, a jednak Leclerc udowodnił, że nawet tam jest to możliwe.

Charles Leclerc nie wytrzymał presji – przegrał walkę z własną głową, a jego nadzieje na tytuł dosłownie rozbiły się o bariery. Ferrari również nie ułatwiało mu próby ratowania sezonu, do którego był przecież typowany jako jeden z faworytów. Po tej bolesnej w skutkach kraksie Monakijczyk już się nie podniósł i nie wygrał ani jednego wyścigu do końca sezonu.

Red Bull Racing po Grand Prix Francji 2022.
Red Bull Racing po Grand Prix Francji 2022. Źródło: Peter Fox/Red Bull Content Pool

Max Verstappen odskoczył na 63 punkty. W innych okolicznościach można by jeszcze mówić o otwartej walce o tytuł, ale mówimy przecież o pewnym siebie, dominującym Holendrze, który nie okazywał słabości. Verstappen wygrywał wyścig za wyścigiem i z każdym startem coraz bardziej zbliżał się do koronacji na dwukrotnego mistrza Formuły 1.

Jeśli komuś mogłoby się wydawać, że przesadnie wychwalamy Holendra, to Grand Prix Belgii szybko weryfikuje te opinie. Verstappen startował do wyścigu z 14. miejsca – wynikającego z przyjętej kary za nadprogramowy silnik. Było to przemyślane strategiczne posunięcie Red Bulla, które pozwalało w dalszej części sezonu mieć do dyspozycji dodatkową jednostkę napędową.

Kiedy wydawało się, że choć na Circuit de Spa-Francorchamps ktoś może zatrzymać Verstappena, Holender znów udowodnił, że nie zadowoli się jednym tytułem mistrza świata. Już na 19. okrążeniu wysunął się na prowadzenie, a wyścig zakończył z ponad siedemnastosekundową przewagą nad swoim zespołowym partnerem, Sergio Pérezem.

Po Grand Prix Belgii nikt już nie miał wątpliwości, kto zostanie mistrzem świata w 2022 roku. Jak sam Charles Leclerc przyznał, właśnie tamten weekend uświadomił mu, że tytuł odjechał, a Max Verstappen wkroczył w erę, którą zapamiętamy na długo – jako pokaz siły, charakteru i determinacji jednego kierowcy.

Max Verstappen na podium po Grand Prix Belgii 2022.
Max Verstappen na podium po Grand Prix Belgii 2022. Źródło: Dan Mullan/ Red Bull Content Pool

Ostatnim przystankiem w naszej podróży z Maxem Verstappenem w sezonie 2022 jest Grand Prix Japonii, osiemnasta runda mistrzostw. To właśnie tam Holender przypieczętował tytuł, zostając dwukrotnym mistrzem świata.

Holender startował z pole position, które w efektowny sposób obronił przed Charlesem Leclerkiem, wykonując w strugach deszczu manewr w pierwszym zakręcie Suzuki. Wyścig odbywał się w trudnych, deszczowych warunkach i po kilku okrążeniach został przerwany czerwoną flagą. Rywalizacja wznowiona została dopiero, gdy sytuacja na torze się uspokoiła.

Ponieważ sędziowie długo zwlekali z decyzją, po wywieszeniu zielonej flagi rywalizacja nie była liczona w okrążeniach, lecz na zegarze. Odmierzał on trzydzieści minut – tyle czasu, zgodnie z regulaminem, pozostało na dokończenie wyścigu.

Pół godziny wystarczyło Maxowi Verstappenowi, by zbudować ponad 28-sekundową przewagę nad Sergio Pérezem. Choć Holender na torze jednoznacznie pokazał, że zasłużył na drugi tytuł, chaos związany z naliczaniem punktów sprawił, że ostateczne rozstrzygnięcie poznaliśmy dopiero podczas wywiadu przeprowadzonego przez Jensona Buttona. Właśnie wtedy oficjalnie ogłoszono Verstappena dwukrotnym mistrzem świata.

Max Verstappen świętujący swój drugi tytuł mistrzowski.
Max Verstappen świętujący swój drugi tytuł mistrzowski. Źródło: Mark Thompson/Red Bull Content Pool

Warto dodać, że Holender, zwyciężając w swoim 15. wyścigu sezonu w Abu Zabi, został pierwszym kierowcą w historii, który wygrał aż tyle Grand Prix w trakcie jednego sezonu. W tej statystyce wyprzedził dwie niemieckie legendy – Michaela Schumachera i Sebastiana Vettela.

Max Verstappen zdecydowanie nie ma szczęścia do świętowania swoich mistrzowskich tytułów – w 2021 sięgnął po niego na ostatnim okrążeniu, w 2022 dopiero podczas wywiadu dowiedział się o zwycięstwie, a w 2023 jego celebracja nie była taka, jak mogłoby się wymarzyć. Zapraszam do historii tytułu Maxa Verstappena w sezonie 2023!

Max Verstappen przeszedł do historii – sezon 2023

Jeżeli kiedykolwiek ktoś poprosi o wskazanie najlepszego indywidualnego występu w całym sezonie na przestrzeni 75 lat mistrzostw świata Formuły 1, niemal na pewno wszyscy wskażą na 2023 rok i niepowstrzymanego Maxa Verstappena.

Dwa lata temu samochód Red Bulla był nie do pokonania zarówno na torze, jak i poza nim. Konstrukcja Adriana Neweya przewyższała konkurencję pod każdym względem, a każdy kierowca z pewnością marzyłby o tym, by kiedykolwiek dysponować taką maszyną, jaką mieli w tamtym sezonie Max Verstappen i Sergio Pérez.

Max Verstappen wygrywający Grand Prix Bahrajnu 2023
Max Verstappen wygrywający Grand Prix Bahrajnu 2023. Źródło: Mark Thompson/Red Bull Content Pool

Max Verstappen triumfował w inauguracyjnym wyścigu sezonu, finiszując ponad 30 sekund przed Fernando Alonso, który zajął trzecie miejsce. Drugi kierowca Red Bulla, Sergio Pérez, dotarł do mety ze stratą 12 sekund do Holendra. Już wtedy wszystko wskazywało na to, że Red Bulla czeka rekordowy sezon pod względem dubletów, z wyraźnym wskazaniem na dominację Verstappena.

Z Bahrajnu przenosimy się do Arabii Saudyjskiej, gdzie wszyscy oczekiwali kolejnego popisu siły Maxa Verstappena – w końcu w dwóch poprzednich edycjach kwalifikacje zdecydowanie dominował. Tym razem los potoczył się jednak inaczej. Verstappen w Q2 zmagał się z awarią przewodu paliwowego, co zmusiło go do startu z 15. pola. Z kolei Sergio Pérez wykorzystał okazję i wywalczył pole position.

Tego dnia Verstappen robił wszystko, co możliwe, by odnieść zwycięstwo. Mimo startu z odległej pozycji zdołał przebić się na drugie miejsce. Po raz pierwszy w sezonie – i jak później się okaże, jeden z ostatnich – Sergio Pérez zaprezentował formę dorównującą tempu Holendra, co pozwoliło mu utrzymać prowadzenie i wygrać wyścig.

Max Verstappen, Sergio Pérez i George Russell na konferencji prasowej po Grand Prix Arabii Saudyjskiej 2023.
Max Verstappen, Sergio Pérez i George Russell na konferencji prasowej po Grand Prix Arabii Saudyjskiej 2023. Źródło: Bryn Lennon/Red Bull Content Pool

W Red Bullu panowała szampańska atmosfera – dwa wyścigi i dwa dublety. Sergio Pérez tracił do Verstappena zaledwie jeden punkt i niewiele brakowało, by został pierwszym Meksykaninem prowadzącym w klasyfikacji mistrzostw świata. To dodało mu pewności siebie, dlatego na konferencji prasowej jasno zadeklarował: w tym roku zamierza włączyć się do walki o mistrzowski tytuł.

Max Verstappen był wyraźnie poirytowany tym, że awaria w kwalifikacjach pozbawiła go zwycięstwa tamtej nocy. Podczas konferencji prasowej powiedział wprost:

Nie jestem tu po to, żeby być drugim.

Mentalność Verstappena od lat stoi na najwyższym, mistrzowskim poziomie. Dwie mocne deklaracje kierowców Red Bulla zapowiadały emocjonujący, pełen rywalizacji sezon. Jak jednak okazało się już dwa wyścigi później – w Baku doszło do wydarzenia, które na zawsze odmieniło obu zawodników.

Sensacyjne zwycięstwo w kwalifikacjach odniósł Charles Leclerc, a tuż za nim uplasowali się Max Verstappen i Sergio Pérez – zapowiedź kolejnej zaciętej rywalizacji „byków”, tym razem na ulicach Azerbejdżanu.

Bez większego zaskoczenia Max Verstappen szybko objął prowadzenie w wyścigu, a Sergio Pérez równie sprawnie uporał się z Monakijczykiem, dzięki czemu oba bolidy Red Bulla znalazły się na czele stawki – Holender przed Meksykaninem. Jednak interwencja samochodu bezpieczeństwa w idealnym dla Péreza momencie odmieniła układ sił. Meksykanin zjechał po nowe opony i wrócił na tor przed Verstappenem, w konsekwencji czego, z dwusekundową przewagą, dowiózł zwycięstwo do mety.

Max Verstappen na podium w Grand Prix Azerbejdżanu 2023.
Max Verstappen na podium w Grand Prix Azerbejdżanu 2023. Źródło: Rudy Carezzevoli/Red Bull Content Pool

Po tym zwycięstwie cały świat przypomniał sobie słowa Péreza sprzed dwóch tygodni. Coraz częściej pojawiały się opinie, że Meksykanin rzeczywiście zamierza rzucić wyzwanie Verstappenowi. Sam zainteresowany skomentował to w następujący sposób:

Gdyby nie kłopoty z Melbourne [Grand Prix Australii] prowadziłbym w mistrzostwach.

Cała frustracja w obozie Verstappena w końcu się przelała. Holender wyglądał na wyraźnie zirytowanego – samochód bezpieczeństwa odebrał mu zwycięstwo. Jeden z dziennikarzy usłyszał wówczas, jak Max zwrócił się do swojego ojca słowami:

Nie zamierzam przegrać z nim [Sergio Pérezem] już ani razu.

Słowa Verstappena znalazły swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości – zaledwie tydzień później, podczas Grand Prix Miami, byliśmy świadkami jednego z najbardziej imponujących popisów Maxa Verstappena w całej jego karierze w Formule 1.

Verstappen ruszał do wyścigu z dziewiątej pozycji – w Q3 nie zdołał wykręcić czasu z powodu wypadku Leclerca, który zakończył sesję przedwcześnie. Pérez natomiast startował z pole position. Wszystko wskazywało na to, iż Holender będzie zmuszony oddać prowadzenie w mistrzostwach Meksykaninowi.

Max Verstappen celebrujący zwycięstwo w Grand Prix Miami 2023.
Max Verstappen celebrujący zwycięstwo w Grand Prix Miami 2023. Źródło: x.com/F1GuyDan

Tego dnia Max Verstappen zaliczył jeden z najlepszych stintów w swojej karierze. Na twardej mieszance wyprzedzał rywali z taką łatwością, jakby prowadził samochód z zupełnie innego wymiaru. Aby utrzymać prowadzenie w mistrzostwach, musiał zwyciężyć – i tak też się stało. Na ostatnich okrążeniach Holender wyprzedził Sergio Péreza i sięgnął po zwycięstwo w wyścigu.

Po wyścigu Verstappen wysiadł z samochodu i wskazał na numer na bolidzie. Gest ten miał dwuznaczną wymowę: z jednej strony jedynka zawsze symbolizuje auto mistrza świata, z drugiej zaś mogła odnosić się do jego pozycji w Red Bullu – kwestionowanej przez część fanów Sergio Péreza.

Od tego momentu Verstappen nigdy więcej nie przegrał w bezpośredniej walce z Sergio Pérezem na torze. Meksykanin wrócił do roli „zaplecza” Holendra i nie sięgnął już po zwycięstwo w żadnym wyścigu w swojej karierze.

Max Verstappen po Grand Prix Włoch 2023. Źródło: x.com/wearetherace

Podczas Grand Prix Włoch Max Verstappen przeszedł do historii, ustanawiając epokowy rekord wygrał dziesięć wyścigów z rzędu, bijąc tym samym osiągnięcie Sebastiana Vettela z 2013 roku, który triumfował w dziewięciu kolejnych wyścigach.

Holender był nie do powstrzymania – Verstappen zwyciężał kolejno w Grand Prix Miami, Monako, Hiszpanii, Kanady, Austrii, Wielkiej Brytanii, Węgier, Belgii, Holandii, kończąc na Grand Prix Włoch. Ta imponująca passa najprawdopodobniej pozostanie niepobita przez wiele lat, jeśli w ogóle kiedykolwiek zostanie wyrównana.

Jednak każda passa kiedyś się kończy – tak było również w przypadku Maxa Verstappena. Kolejnym wyścigiem po Monzy było Grand Prix na ulicach Singapuru, tor wyjątkowo nieprzyjazny dla samochodu Red Bulla. To jedyny wyścig w sezonie 2023, w którym żaden z kierowców austriackiej ekipy nie sięgnął po zwycięstwo ani nawet nie stanął na podium. Verstappen ukończył wyścig na piątej pozycji, a Pérez na ósmej.

Na sześć wyścigów przed końcem sezonu Verstappen przypieczętował swój trzeci tytuł mistrza świata podczas sprintu w Katarze, choć i tym razem nie mógł w pełni świętować, tak jak w poprzednich latach. Sprint wygrał Oscar Piastri, a Holender finiszował drugi, jednak dzięki DNF Sergio Péreza zgromadził wystarczającą liczbę punktów – ponad 200 – by sięgnąć po mistrzowski tytuł tak wcześnie. To kolejny epicki rekord w dorobku Maxa Verstappena.

Max Verstappen po zwycięstwie w Grand Prix Kataru 2023.
Max Verstappen po zwycięstwie w Grand Prix Kataru 2023. Źródło: Mark Thompson/Red Bull Content Pool

Sobotnie świętowanie nie przeszkodziło Verstappenowi w kolejnym triumfie – pewnie wygrał wyścig w Katarze i mógł wreszcie świętować w pełni. Mimo celebracji jego forma pozostała nienaruszona, ponieważ do końca sezonu zwyciężył we wszystkich pozostałych wyścigach.

Po Grand Prix Abu Zabi Max Verstappen opuszczał Zjednoczone Emiraty Arabskie z szeregiem rekordów – to temat na osobny artykuł, ale szczególnie warta podkreślenia jest statystyka 19 zwycięstw w 22 wyścigach. Holender po prostu jest wielki, a dzień, w którym zakończy karierę, prawdopodobnie będzie jednym z najsmutniejszych momentów tej dekady.

Max Verstappen stojący ze wszystkimi kierowcami na swoim poziomie w sezonie 2023 na podium Grand Prix Abu Zabi.
Max Verstappen stojący ze wszystkimi kierowcami na swoim poziomie w sezonie 2023, na podium po Grand Prix Abu Zabi. Źródło: Peter Fox/ Red Bull Content Pool

Od antagonisty do protagonisty – sezon 2024

Do sezonu 2024 ruszaliśmy z przekonaniem, że Max Verstappen – w mistrzowskiej formie i w nowym, ulepszonym bolidzie Red Bulla – zdeklasuje konkurencję. Testy przedsezonowe tylko umocniły tę narrację: ekipa „byków” prezentowała się najpewniej na torze, a Verstappen notował czasy o sześć czy nawet siedem dziesiątych sekundy lepsze od rywali.

W zespole panowała euforia, typowa dla poczucia pełnej kontroli i dominacji. Verstappen wygrał zarówno kwalifikacje, jak i wyścig o Grand Prix Bahrajnu. Drugie miejsce zajął Sergio Pérez, tracąc do Holendra aż 22 sekundy. Meksykanin zgłaszał problemy z samochodem i prezentował formę wyraźnie słabszą niż rok wcześniej w Bahrajnie.

Max Verstappen na konferencji prasowej w Bahrajnie 2024.
Max Verstappen na konferencji prasowej w Bahrajnie 2024. Źródło: Clive Mason/Red Bull Content Pool

Zespół sprawiał wrażenie obojętnego wobec problemów Sergio Péreza, ponieważ jego partner zespołowy pewnie zmierzał po czwarty tytuł mistrzowski. Z pierwszych pięciu wyścigów Verstappen wygrał cztery, a Grand Prix Australii nie ukończył z powodu awarii hamulców.

Pierwszym sygnałem, że z bolidem coś jest nie tak, okazało się Grand Prix Miami. To tam Lando Norris odniósł swoje pierwsze zwycięstwo, wykorzystując samochód bezpieczeństwa oraz kolizję Maxa Verstappena z pachołkiem… której skutkiem były uszkodzenia kosztujące Holendra około dwie–trzy dziesiąte sekundy na okrążeniu.

Red Bull, powołując się na uszkodzenia bolidu, starał się uspokoić sytuację i przekonywał, że samochód wciąż jest w doskonałej dyspozycji. Rzeczywiście, Max Verstappen wygrał kolejny wyścig – Grand Prix Emilii-Romanii – lecz zwycięstwo zawdzięczał przede wszystkim własnemu kunsztowi. Na mecie wyprzedził goniącego go Lando Norrisa zaledwie o 0,7 sekundy.

Max Verstappen po kwalifikacjach do Grand Prix Monako 2024.
Max Verstappen po kwalifikacjach do Grand Prix Monako 2024. Źródło: Clive Rose/Red Bull Content Pool

Kolejnym poważnym obnażeniem słabości zeszłorocznego bolidu Red Bulla było Grand Prix Monako. Verstappen ukończył je na szóstym miejscu – dokładnie tam, skąd startował po kwalifikacjach. Samochód wyraźnie nie radził sobie na krawężnikach, a jego zachowanie w wolnych zakrętach było regularnie krytykowane przez trzykrotnego mistrza świata, nie zawsze w szczególnie kulturalnych słowach.

Max Verstappen wygrał później jeszcze dwa wyścigi – w Kanadzie i Hiszpanii – jednak oba zwycięstwa były mieszanką szczęścia, perfekcyjnej strategii i fenomenalnej dyspozycji samego kierowcy. Po Grand Prix Hiszpanii Holender miał 69 punktów przewagi nad drugim w klasyfikacji Lando Norrisem. Aby lepiej zobrazować, jak wiele potrafił wycisnąć z RB20, warto dodać, że po zaledwie dziesięciu rundach jego przewaga nad Sergio Pérezem wynosiła aż 108 punktów.

W kolejnych ośmiu wyścigach Verstappen tylko trzykrotnie stanął na podium – za każdym razem na drugim miejscu, kolejno w Wielkiej Brytanii, Holandii i Singapurze. W tym okresie zwycięstwa trafiały do różnych kierowców: Lando Norrisa, George’a Russella, Lewisa Hamiltona, Charlesa Leclerca oraz Oscara Piastriego. Jak się później okazało, tak szeroki podział triumfów między aż pięciu zawodników skutecznie utrudnił Brytyjczykowi odrabianie strat do Verstappena.

Max Verstappen w czasie Grand Prix Austrii 2024.
Max Verstappen w czasie Grand Prix Austrii 2024. Źródło: Joerg Mitter/Red Bull Ring

Po 18 rundach mistrzostw świata Lando Norris wciąż tracił sporo do Maxa Verstappena – aż 52 punkty. Forma bolidu Red Bulla pozostawiała jednak wiele do życzenia i choć Brytyjczyk odrabiał straty do Holendra w dość powolnym tempie, coraz bardziej wydawało się, że do obrony tytułu przez Verstappena potrzebny będzie prawdziwy cud.

Cud faktycznie miał się wkrótce wydarzyć, lecz zanim do niego doszło, warto wspomnieć, jak Max Verstappen po raz kolejny zaprezentował swoją mentalność i hart w walce o tytuł. Podczas Grand Prix Stanów Zjednoczonych Holender przez blisko 30 okrążeń odpierał ataki szarżującego Lando Norrisa, który mimo wyraźnie lepszego tempa nie potrafił go skutecznie zaatakować i wyprzedzić, by dopisać sobie kolejne punkty w mistrzostwach.

Z czasem frustracja Norrisa zaczęła być widoczna na torze. Brytyjczyk zdecydował się na agresywny manewr i wyprzedził Verstappena, jednak dzięki sprytnemu ustawieniu bolidu i opóźnionemu hamowaniu Max zmusił go do wykonania manewru poza torem. Norris nie oddał pozycji, za co sędziowie nałożyli na niego karę, która ostatecznie zepchnęła go za Verstappena w końcowych wynikach wyścigu.

Holender toczył walkę z Brytyjczykiem na własnych warunkachnie zawsze fair. Często wykorzystywał luki w przepisach, które sędziowie na bieżąco musieli uzupełniać, aby zapobiec poczuciu zagrożenia u rywali podczas prób wyprzedzania Holendra.

Max Verstappen po Grand Prix Meksyku 2024.
Max Verstappen po Grand Prix Meksyku 2024. Źródło: Rudy Carezzevoli/Red Bull Content Pool

Kulminacyjnym momentem tej zaciekłej rywalizacji było Grand Prix Meksyku. Verstappen wiedział, że nie sięgnie po zwycięstwo, lecz zrobił wszystko, by również Lando Norris nie mógł wygrać. Dla jednych postawa Holendra była dowodem mistrzowskiego charakteru, dla innych – torową bezwzględnością.

Verstappen dwukrotnie sięgnął granic przepisów w starciach z Lando Norrisem, za co otrzymał dwie kary po dziesięć sekund, łącznie 20. Holender ukończył wyścig na szóstym miejscu, ale jego manewry wystarczyły, by skutecznie utrudnić Brytyjczykowi zwycięstwo. W efekcie Norris finiszował na drugiej pozycji i zdobył zaledwie dziesięć punktów przewagi.

Do Brazylii Norris przystępował z 47-punktową stratą do Verstappena. Po sprincie, w którym prowadzący przez cały dystans Oscar Piastri został poproszony o oddanie pozycji Lando Norrisowi, Brytyjczyk zyskał dodatkowe trzy punkty, a jego strata do Holendra zmalała do 44 oczek.

W wyniku fatalnych warunków atmosferycznych sobotnie kwalifikacje zostały przełożone na niedzielny poranek. Już wkrótce niemal wszyscy skreślą Maxa Verstappena z szans na obronę tytułu, a zaledwie kilka godzin później okrzykną go czterokrotnym mistrzem świata.

Max Verstappen po Grand Prix Brazylii 2024.
Max Verstappen po Grand Prix Brazylii 2024. Źródło: Rudy Carezzevoli/ Red Bull Content Pool

W wyniku czerwonej flagi spowodowanej wypadkiem Lance’a Strolla Verstappen odpadł w Q2, zajmując 12. miejsce. Dodatkowo, po przyjęciu kary za wymianę silnika, został przesunięty o pięć pozycji i do wyścigu ruszał z 17. pola. Jego główny rywal, Lando Norris, startował z pole position. Wyglądało na to, że tytuł wymyka się Holendrowi, jednak Verstappen dokonał czegoś, co będzie pamiętane przez dekady.

W ciągu zaledwie jednego okrążenia Max Verstappen zyskał aż siedem pozycji. W miarę rozwoju wyścigu kierowcy popełniali błędy, brakowało im tempa, a zespoły gubiły się w strategicznym chaosie spowodowanym deszczowymi warunkami. Red Bull? Wyśmienita strategia w połączeniu z bezbłędną jazdą Holendra, który mijał rywali tak, jakby jechał po suchym torze.

Max Verstappen, obok Pierre’a Gasly’ego i Estebana Ocona, pozostał na torze na starych oponach, mimo trudnych warunków atmosferycznych. Na 32. okrążeniu wyścig został przerwany czerwoną flagą po wypadku Franco Colapinto. To okazało się idealnym momentem dla Maxa Verstappena tamtego popołudnia. Holender wymienił opony, a po wznowieniu rywalizacji szybko uporał się z Estebanem Oconem i ostatecznie dowiózł do mety zwycięstwo z dwudziestosekundową przewagą nad drugim zawodnikiem.

Max Verstappen oklaskiwany przez Estebana Ocona i Pierre'a Gasliego na podium po Grand Prix Brazyli 2024.
Max Verstappen oklaskiwany przez Estebana Ocona i Pierre’a Gasly’ego na podium po Grand Prix Brazyli 2024. Źródło: Mark Thompson/Red Bull Content Pool

Verstappen przejechał wyścig życia, ale nie można zapominać o Lando Norrisie, który popełnił jeden bardzo kosztowny błąd – akurat na tym samym okrążeniu, na którym Max Verstappen objął prowadzenie. W efekcie Brytyjczyk stracił do Holendra aż 18 punktów w wyścigu, który powinien był wygrać, a Verstappen mógłby zakończyć poza pierwszą piątką.

Z Brazylii Verstappen wyjechał z przewagą 62 punktów nad Lando Norrisem. Oznacza to, że od Grand Prix Hiszpanii do Grand Prix Brazylii Brytyjczyk zdołał odrobić zaledwie siedem punktów w ciągu 11 wyścigowych weekendów. Po swoim wyczynie w São Paulo Max Verstappen przestał mieć jakichkolwiek wrogów, a liczba kibiców wspierających go w walce o mistrzostwo osiągnęła apogeum. Nikt nie miał wątpliwości – Holender jest najlepszym kierowcą tej dekady, co potwierdził tydzień później w Las Vegas.

Max Verstappen po zdobyciu czwartego tytułu mistrza świata w Las Vegas.
Max Verstappen po zdobyciu czwartego tytułu mistrza świata w Las Vegas. Źródło: Mark Thompson/Red Bull Content Pool

Na amerykańskiej ziemi Verstappen potrzebował dojechać przed Lando Norrisem, by zapewnić sobie czwarty tytuł mistrza świata – i tak się stało. Holender ukończył wyścig na piątej pozycji, a chwilę później rozpoczął zasłużone świętowanie. Wreszcie mógł powiedzieć, że zdobył tytuł w normalnych okolicznościach. Z tamtego pamiętnego wieczoru w Las Vegas pozostało wiele nagrań, m.in. z Verstappenem udzielającym wywiadów z piwem w ręku czy dolewającym na wizji wódki do toniku.

Po Las Vegas Verstappen sięgnął jeszcze po zwycięstwo w Grand Prix Kataru, ostatecznie potwierdzając formę, jaką prezentował przez cały sezon w trudnym do prowadzenia Red Bullu. Holender zakończył sezon z przewagą 63 punktów nad Lando Norrisem oraz aż 285 punktów nad Sergio Pérezem, który dysponował przecież tym samym samochodem.

W tamtym roku Max Verstappen przeszedł do panteonu największych kierowców w historii, zdobywając szacunek milionów fanów, którzy wcześniej postrzegali go jedynie jako bardzo dobrego kierowcę.

Podsumowanie

Artykuł powstał, by przybliżyć nowej społeczności Formuły 1 legendę Maxa Verstappena – bo bez wątpienia nią jest. Na zakończenie chciałbym zaapelować o docenianie kierowców, którzy jeżdżą w „naszej” erze. Nikt nie wie, kiedy Holender zakończy karierę, ale będzie to ogromny cios dla całego świata sportu. Zamiast tracić czas na debatowanie, kto jest najlepszy w historii, cieszmy się tym, że możemy obserwować tych mistrzów na torze, niezależnie od naszych sympatii czy antypatii. Przyjdzie dzień, gdy Formułę 1 opuszczą Lewis Hamilton, Fernando Alonso czy Max Verstappen – tak jak już odeszli Sebastian Vettel, Kimi Räikkönen, Michael Schumacher, Ayrton Senna czy Alain Prost. Doceniajmy największych i cieszmy się każdym momentem, kiedy możemy oglądać ich w akcji.

Fernando Alonso, Max Verstappen i Lewis Hamilton na podium po Grand Prix Kanady 2023.
Fernando Alonso, Max Verstappen i Lewis Hamilton na podium po Grand Prix Kanady 2023. Źródło: Clive Mason/Red Bull Content Pool

Korekta: Nicola Chwist

Źródło obrazka poglądowego: Red Bull Content Pool

Authors

  • Igor Osica

    Gdy Robert Kubica świętował swoje zwycięstwo w Kanadzie, ja mówiłem jeszcze na chleb „pep” – a mimo to siedziałem z tatą przed telewizorem i z wypiekami na twarzy oglądałem Formułę 1. Sporty motorowe towarzyszyły mi od najmłodszych lat. Ryk silników, błyskotliwe manewry kierowców i zawrotna prędkość na torze – to wszystko zawsze podnosiło mi ciśnienie. Dziś, po zakończeniu edukacji, dołączyłem do szeregów Kontry i co tydzień mam przyjemność relacjonować dla Was najbardziej ekscytujące wydarzenia ze świata królowej sportów motorowych!

  • Nicola Chwist

    Absolwentka sztuki pisania i studentka psychologii. Z zawodu Starsza Korektorka materiałów dydaktycznych na uczelni prywatnej. W wolnym czasie redaguje dla wydawnictw, a jedną z jej specjalizacji stała się Formuła 1. Współpracowała przy książkach, takich jak "Grand Prix" Willa Buxtona, "Mercedes. Za kulisami teamu F1" Matta Whymana, "Formuła 1. Ilustrowana historia królowej motorsportu" Maurice’a Hamiltona czy "Bez ściemy" Günthera Steinera. Wierna fanka F1 od 2007 roku.

PREVIOUS POST
You May Also Like