Rozwój bolidów zawsze był kluczową częścią Formuły 1. Dziś zespoły mogą testować i udoskonalać komponenty w symulatorach, zanim trafią one na tor. W latach 70. Formuła 1 wyglądała inaczej – nowe pomysły sprawdzano wyłącznie w praktyce. To otwierało drogę dla śmiałych, a czasem wręcz szalonych projektów. Najlepszym przykładem jest Tyrrell P34, jedyny sześciokołowy bolid, który kiedykolwiek ścigał się w F1.

Więcej swobody, więcej eksperymentów

Przepisy techniczne w latach 70. były znacznie mniej restrykcyjne. Konstruktorzy mieli sporo wolności, a jedyną prawdziwą weryfikacją pozostawały testy torowe. Efektem były rozwiązania, które dziś mogłyby wydawać się absurdalne. Właśnie w takim klimacie narodził się projekt P34.

Potrzeba matką wynalazków

Po trzech latach bez sukcesów Tyrrell walczył z dużym oporem aerodynamicznym, który ograniczał prędkość maksymalną. Projektant Derek Gardner zaproponował nietypowe rozwiązanie: mniejsze przednie koła. Dzięki nim bolid miał być bardziej opływowy.

Scheckter w bolidzie Tyrrella.
Scheckter w bolidzie Tyrrella. Źródło: Wikimedia Commons

Oczywiście taka koncepcja miała swoje minusy. Mniejsza powierzchnia styku opony oznaczała gorszą przyczepność. I tutaj z pomocą przyszły przepisy, które nie określały maksymalnej liczby osi pojazdu – po prostu nikt nie przewidział, że ktoś wpadnie na taki pomysł. Gardner wykorzystał tę lukę i zdecydował się na cztery koła z przodu, rozmieszczone na dwóch osiach skrętnych. To poprawiło trakcję aż o 30%. Dodatkowo bolid miał niższy środek ciężkości i sześć tarcz hamulcowych, co dawało dużą przewagę przy hamowaniu. Co intrygujące, hamulce zostały zaprojektowane tak, że były integralną częścią piasty koła. Mówiono też o świetnym prowadzeniu w deszczowych warunkach.

Sukcesy i rozczarowania

Tyrrell P34 zadebiutował w sezonie 1976 i był rozwijany również w kolejnym roku. Niestety bolid ten nie okazał się wystarczająco konkurencyjny i prezentował bardzo nierówną formę. Największym sukcesem był dublet podczas GP Szwecji, gdzie bolidy zajęły pierwsze i drugie miejsce. Kierowcy mieli jednak mieszane opinie – Patrick Depailler chwalił prowadzenie auta, ale Jody Scheckter twierdził, że projekt ma tylko chwilową przyszłość.

Dużym problemem były przednie opony produkowane na zamówienie przez Goodyeara. Nie rozwijano ich na równi z innymi, przez co szybko traciły przyczepność. Bolid był też cięższy i trudniejszy w prowadzeniu. Scheckter po sezonie otwarcie nazwał P34 „kupą śmieci” i opuścił zespół.

W 1977 roku wprowadzono zmiany aerodynamiczne, ale auto straciło swoje atuty. Po kilku przeciętnych wynikach projekt zakończono w 1978 roku.

March 2-4-0 podczas festiwalu Goodwood.
March 2-4-0 podczas festiwalu Goodwood. Źródło: Wikimedia Commons

Jedyny taki bolid w historii

Choć Tyrrell P34 nie podbił Formuły 1, na zawsze zapisał się w historii – to jedyny sześciokołowiec, który startował w Grand Prix. Zainspirował też inne ekipy: Williams, Ferrari czy March również eksperymentowały z sześcioma kołami, choć w innych konfiguracjach:

  • March 2-4-0 oraz Williams FW08B miały dwa koła z przodu i cztery z tyłu na dwóch osiach,
  • Ferrari 312T6 miało dwa koła z przodu i cztery z tyłu, ale na jednej osi.

Żaden z tych projektów nie wyszedł jednak poza etap testów.

Warto dodać, że Tyrrell P34 przyciągał uwagę kibiców i mediów bardziej niż większość rywali. Sam wygląd auta sprawiał, że był ikoną epoki, a zdjęcia sześciokołowca do dziś są jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli lat 70. w Formule 1.

Williams FW08B w muzeum Williams Racing Heritage.
Williams FW08B w muzeum Williams Racing Heritage. Źródło: Wikimedia Commons

Dziedzictwo P34

Projekt Tyrrella pokazuje, jak kreatywni potrafili być konstruktorzy, kiedy regulacje dawały większą swobodę. Dziś podobne „szalone” pomysły rzadziej trafiają na tor, jednak również w obecnych, ściśle dopracowanych przepisach zespoły próbują swoich sił. Warto tu wspomnieć system DAS Mercedesa z 2020 roku lub kontrowersję wokół elastycznych skrzydeł McLarena (głównie chodziło o tylne sekcje), które w sezonie 2024 i przez połowę roku 2025 wzbudziły duże zainteresowanie i skłoniły FIA do rozmów z zespołem oraz do wydania dodatkowych technicznych dyrektyw.

Ferrari 312T6 podczas testów.
Ferrari 312T6 podczas testów. Źródło: Scuderia Ferrari

Różnica polega na tym, że współczesne zespoły mogą odsiać nietrafione koncepcje jeszcze na etapie symulacji. Symulator przepuszcza tylko te rozwiązania, które faktycznie poprawiają osiągi. Dzięki temu inżynierowie oszczędzają czas i pieniądze, a kibice wciąż mają okazję podziwiać różne innowacje – choć nie tak ekstrawaganckie jak sześciokołowy Tyrrell, to jednak w dalszym ciągu intrygujące i przykuwające oko.

Korekta: Nicola Chwist
Źródło zdjęcia wyróżniającego: Wikimedia Commons

Authors

  • Kamil Kalinski

    Od lat pasjonuję się Formułą 1 i śledzę każdy sezon z ogromnym zaangażowaniem. Na blogu dzielę się analizami wyścigów, ciekawostkami ze świata F1 oraz historiami, które budują wyjątkowy charakter tego sportu. W moich tekstach stawiam na rzetelność, szczegóły i emocje, jakie niesie ze sobą królewska seria motorsportu.

  • Nicola Chwist

    Absolwentka sztuki pisania i studentka psychologii. Z zawodu Starsza Korektorka materiałów dydaktycznych na uczelni prywatnej. W wolnym czasie redaguje dla wydawnictw, a jedną z jej specjalizacji stała się Formuła 1. Współpracowała przy książkach, takich jak "Grand Prix" Willa Buxtona, "Mercedes. Za kulisami teamu F1" Matta Whymana, "Formuła 1. Ilustrowana historia królowej motorsportu" Maurice’a Hamiltona czy "Bez ściemy" Günthera Steinera. Wierna fanka F1 od 2007 roku.

PREVIOUS POST
You May Also Like