
Red Bull Ring (wcześniej znany jako A1 Ring, a jeszcze dawniej Österreichring) wrócił do Formuły 1 w 2014 roku i od tego czasu właściwie co roku zapewnia emocjonujące wyścigi. Konfiguracja toru zawsze sprzyjała wyprzedzaniu i walce na torze, dzięki czemu Austria to jeden z najbardziej wyczekiwanych przystanków Formuły 1. Które edycje wyścigu zapisały się w historii złotymi zgłoskami? W artykule poznacie najlepsze, naszym zdaniem, wyścigi o GP Austrii.
Najlepsze wyścigi o GP Austrii według redakcji Kontry
5. GP Austrii 2022
4. GP Austrii 2016
3. GP Austrii 1982
2. GP Austrii 2019
1. GP Austrii 1999
GP Austrii 2022 – rewanż Charles’a Leclerca
Ferrari miało fenomenalną formę na początku sezonu 2022, co pokazali chociażby w GP Bahrajnu. Jednak przed GP Austrii Verstappen zdołał zbudować sobie przewagę w klasyfikacji. GP Austrii okazało się ostatnim przebłyskiem nadziei na sukces Ferrari podczas sezonu 2022. Nie wskazywały na to kwalifikacje, które zwyciężył Holender, minimalnie pokonując oba Ferrari. Sesja była fatalna dla Mercedesów. Zarówno Hamilton, jak i Russell, rozbili się w trzeciej części czasówki, wywołując czerwone flagi. Verstappen, podobnie jak w kwalifikacjach, był niepokonany również w sprincie, gdzie czołowa trójka utrzymała swoją kolejność z piątkowej czasówki.
Max Verstappen dzięki triumfowi w sprincie ponownie startował z pole position i po raz drugi w ten weekend zdołał utrzymać prowadzenie na początku. Na pierwszym okrążeniu, dokładnie w czwartym zakręcie, Russell uderzył w Sergio Péreza, wyrzucając Meksykanina z walki o najwyższe cele. Na 12. okrążeniu swoje show zaczął Leclerc, który zaskoczył Verstappena agresywnym atakiem na hamowaniu do czwartego zakrętu.
Dwa okrążenia później Holender zjechał do boksu i udało mu się podciąć rywala ze Scuderii. Charles Leclerc zjechał do boksu dopiero na 27. okrążeniu i wyjechał za Verstappenem, lecz nie pozostał z tyłu przez długi czas. Na 33. kółku zaatakował Holendra w trzecim zakręcie i dzięki przewadze świeżych opon nie było to zbyt trudne zadanie.

W międzyczasie na dalszych pozycjach obejrzeliśmy niespotykaną walkę pięciu kierowców, a dokładniej między Zhou, Alonso, Magnussenem, Norrisem i Schumacherem, którzy ścigali się ze sobą od pierwszego do czwartego zakrętu. Na drugi pit stop Verstappen znów zjechał dużo wcześniej niż Leclerc i ponownie Red Bullowi udało się podciąć Ferrari. Historia lubi się powtarzać i nie inaczej było tym razem. Charles Leclerc wrócił na tor za Verstappenem, ale udało mu się ponownie, już po raz trzeci w tym wyścigu wyprzedzić mistrza świata. Szansę na pokonanie Verstappena miał też Sainz, lecz w jego bolidzie zawiódł silnik, który spektakularnie wybuchł.
W końcówce wyścigu, gdy wydawało się że Ferrari uda się dowieźć bezproblemowo przynajmniej jeden bolid do mety, Leclerc zaczął mieć problemy z przepustnicą. Do samego końca narzekał i nie był pewny dojechania do mety przed Verstappenem, ale ostatecznie udało mu się utrzymać za sobą kierowcę Red Bulla. Dla Leclerca było to trzecie zwycięstwo w sezonie 2022 i, jak się okazało, ostatnie. Reszta sezonu została zdominowana przez Red Bulla, ale przynajmniej w Austrii Leclerc miał swój moment chwały. Dla Monakijczyka po dziś dzień jest to jedyne zwycięstwo odniesione po starcie z innej pozycji niż pierwsza.
GP Austrii 2016 – wojna domowa w Mercedesie
Sezon 2016 Formuły 1 stał pod znakiem walki o tytuł mistrzowski między Lewisem Hamiltonem a Nico Rosbergiem. Najsłynniejsze starcie Mercedesów w tamtym roku to oczywiście start GP Hiszpanii i kolizja, która wyrzuciła obu z wyścigu. Jednak nie wolno zapominać o drugim starciu, które zakończyło się wypadkiem, nieco mniej opłakanym w skutkach, ale za to w iście filmowych okolicznościach. W Barcelonie kraksa miała miejsce na pierwszym okrążeniu, a podczas GP Austrii 2016 – na ostatnim kółku wyścigu.
W kwalifikacjach Lewis Hamilton był najszybszy, a drugie miejsce zajął Nico Rosberg, który i tak startował z szóstej pozycji ze względu na karę za wymianę skrzyni biegów. Dzięki temu w pierwszym rzędzie ustawił się Nico Hülkenberg w Force Indii, a na trzecie pole przesunął się Jenson Button, który sprawił sporą niespodziankę świetnymi kwalifikacjami w średnim bolidzie McLaren-Honda.
Na starcie Brytyjczyk zdołał nawet awansować na drugie miejsce. Nico Rosberg dość sprawnie przebijał się przez stawkę i na 14. okrążeniu był już trzeci. Niemiec znalazł się przed kolegą z zespołu po tym, jak Hamilton stracił kilka cennych sekund na słabej zmianie opon. Na 27. okrążeniu na tor musiał wyjechać samochód bezpieczeństwa. W Ferrari Sebastiana Vettela wybuchła tylna prawa opona.

Nico Rosberg zdołał uciec Hamiltonowi zaraz po restarcie i sytuacja ta, mimo próby podcięcia przez Hamiltona, nie zmieniła się na aż 16. okrążeń przed końcem, gdy Rosberg drugi raz odwiedził mechaników. Prowadził Verstappen, który jako jedyny z czołówki postawił na strategię jednego pit stopu. Na 10. kółek przed końcem Holendra wyprzedził Rosberg, a dwa okrążenia później manewr powtórzył drugi Mercedes. Na 63. okrążeniu „srebrne strzały” jechały jeden za drugim i to Hamilton, mimo twardszej mieszanki, był szybszym kierowcą z duetu, dlatego można było oczekiwać kolejnego aktu walki między kolegami z zespołu.
Hamilton nie był w stanie zbliżyć się na odległość umożliwiającą atak aż do ostatniego okrążenia. Wtedy, dzięki lepszemu wyjściu z pierwszego zakrętu, Brytyjczyk mógł zaatakować w trójce. Rosberg bronił się ostro, a nawet zbyt ostro i przyblokował zespołowego partnera, nie skręcając w wierzchołek trzeciego zakrętu i doprowadzając do kolizji.
Kolizja kosztowała tylko winnego sytuacji Niemca, który przez uszkodzone skrzydło stracił zwycięstwo oraz miejsce na podium, podczas gdy Hamilton dowiózł wygraną. Brytyjczyk został potem wybuczany przez kibiców, a druga w sezonie kolizja Mercedesów spowodowała, że szefostwo wprowadziło ostre kary za ewentualne kolejne wypadki spowodowane przez kierowców.
GP Austrii 1982 – pięć setnych różnicy na mecie
GP Austrii 1982 z perspektywy czasu należy uznać za wyścig przełomowy w historii Formuły 1. Właśnie w nim zespół Brabham jako pierwszy użył zaplanowanego tankowania jako elementu strategii wyścigowej. Nie był to jednak jedyny ciekawy aspekt tamtego wyścigu. Zacznijmy od początku – Brabham zdominował kwalifikacje, Nelson Piquet zdobył pole position, a drugie miejsce zajął Ricardo Patrese.
W wyścigu kierowcy startujący z pierwszego rzędu, z dużo mniejszą ilością paliwa, na początku wyścigu zdołali odjechać reszcie stawki. Na przedzie znalazł się Patrese, który wyrobił sobie na tyle dużą przewagę, że po planowanym i zaskakującym zjeździe do alei serwisowej i tak wyjechał na prowadzeniu.
Strategia Brabhama wydawała się genialna. Piquet co prawda wyjechał z pit stopu czwarty, ale miał świeższe opony i lepsze tempo. Oczywiście niedługo później inne zespoły zaczęły stosować tę taktykę aż do 1984, gdy FIA zakazała tankowania w trakcie wyścigu. Później oczywiście tankowanie wróciło i pomysł Gordona Murraya był przełomem w Formule 1, jednak w przypadku pierwszego wykonania, właśnie w Austrii, zdał się on nic.
Riccardo Patrese, który do tamtej pory wygrał tylko raz, w niezwykłym GP Monako 1982, trzy okrążenia po pit stopie stracił szansę na wygraną przez awarię silnika w Brabhamie. Jego los podzielił na 32. z 52. okrążeń Piquet. W jego bolidzie nawaliła elektronika. Brazylijczyk przez ten czas i tak nie zdołał wrócić nawet na drugie miejsce.
Prowadził niezmiennie reprezentujący Renault Alain Prost. Francuz miał około pół minuty przewagi, ale na 49. okrążeniu odpadł z wyścigu, ponieważ w jego bolidzie doszło do awarii mechanicznej. Na pierwszych dwóch miejscach znaleźli się dwaj kierowcy, którzy do tej pory nie wygrali wyścigu F1 – Elio de Angelis i Keke Rosberg. Ostatnie okrążenie nie zwiastowało niezwykłej końcówki.
De Angelis w Lotusie miał ponad półtorej sekundy przewagi nad Finem. Kierowca Williamsa w zatrważającym tempie odrabiał stratę i na wyjściu z ostatniego zakrętu niemal dopadł Włocha. Zabrakło mu jedynie 0.05 sekundy. Dla de Angelisa było to pierwsze zwycięstwo w F1, za to ostatnie dla Colina Chapmana. Założyciel Lotusa w F1 zmarł kilka miesięcy później.

GP Austrii 2019 – niezwykła pogoń Verstappena
Początek sezonu 2019 był, jakby to ująć… po prostu niesłychanie nudny. Po dwóch latach, w których Ferrari było w stanie postawić się Mercedesowi, znów wróciła sytuacja, w której Mercedes był absolutnie niedościgniony. Ta sytuacja zmieniła się podczas GP Austrii 2019, w którym zamiast dominacji Mercedesa mogliśmy obejrzeć świetną walkę dwóch największych talentów F1 tamtych czasów – Charles’a Leclerca i Maxa Verstappena.
Ciekawe rzeczy przyniosły nam już treningi. Podczas drugiej sesji treningowej w ostatnim zakręcie wypadł Verstappen, a w szóstce potężnie roztrzaskał się Valtteri Bottas. W kwalifikacjach swoje drugie pole position w karierze zaliczył Charles Leclerc, który pokonał Hamiltona i Verstappena. Brytyjczyk startował jednak nieco dalej, z czwartej pozycji, ze względu na karę za zablokowanie w kwalifikacjach Kimiego Räikkönena.
Charles Leclerc na starcie utrzymał prowadzenie, za to ogromne problemy napotkał Verstappen. Po fatalnym starcie Holender spadł na ósme miejsce i czekało go niezwykle trudne zadanie, aby wrócić do gry o podium, nie wspominając nawet o wygranej. Drugi po starcie był Bottas, a Hamilton bronił trzeciej pozycji przed Lando Norrisem.
Brytyjczyk w McLarenie nie miał jednak na dłuższą metę szans i stracił pozycję na rzecz Vettela, a potem Maxa Verstappena. Holender wziął się za odrabianie strat i na dziewiątym okrążeniu był już piąty. Pierwsi do pit stopów zjechali Bottas i Vettel. Pit stop w Mercedesie okazał się słaby, ale i tak niezły w porównaniu do Ferrari, którym wymiana opon zajęła nawet sześć sekund.

Max Verstappen nie kończył swojego progresu. Niesiony dopingiem holenderskich kibiców na 50. okrążeniu dopadł Sebastiana Vettela i go wyprzedził. Po sześciu kolejnych okrążeniach był już tuż za Valtterim Bottasem. Wtedy zameldował, że traci moc w bolidzie… po czym wyprzedził Fina w trzecim zakręcie. Został mu już wyłącznie Leclerc.
Na 68. okrążeniu Holender zaatakował na hamowaniu do trzeciego zakrętu, Leclerc zaliczył jednak lepsze wyjście i do czwartego zakrętu był znów przed rywalem. Na kolejnym okrążeniu Verstappen ponowił atak i w trójce awansował na pierwsze miejsce. Nie obyło się bez kontrowersji, gdyż mimo kontaktu i wypchnięcia Ferrari poza tor przez Holendra, ten nie dostał za manewr kary. Tego dnia Verstappen był niezatrzymany i triumfował w domowym wyścigu Red Bulla.
GP Austrii 1999 – Irvine wykorzystuje kolizje McLarenów
GP Austrii w 1999 przypadło na początek drugiej części sezonu. Dwa tygodnie wcześniej na Silverstone Michael Schumacher zaliczył poważną kraksę i złamał nogę, przez co był zmuszony opuścić następne kilka wyścigów. To oznaczało, że Niemiec niemal na pewno wypadł z walki o mistrzostwo i zdecydowanym faworytem stał się Mika Häkkinen. Tymczasem Ferrari było zmuszone postawić na swojego drugiego kierowcę, czyli Eddiego Irvine’a. McLaren był jednak niedościgniony, w kwalifikacjach Häkkinen i Coulthard zajęli dwa pierwsze miejsca, z sekundową przewagą nad resztą. Jedynym, co mogło powstrzymać kierowców McLarena przed zwycięstwem, byli oni sami.
Mika Häkkinen utrzymał prowadzenie do pierwszego zakrętu, ale Coulthard bezustannie naciskał na niego i ostatecznie spróbował ataku w trzecim zakręcie. Ataku, który był opłakany w skutkach, gdyż Szkot uderzył kolegę zespołowego i obrócił go, przez co Häkkinen spadł na szary koniec stawki.
W całym zamieszaniu stracił też Johnny Herbert, którego leciutko uderzył debiutujący w Ferrari Mika Salo. Kontakt wystarczył, aby w bolidzie Stewarta odpadło tylne skrzydło. Prowadził Coulthard, na drugie miejsce przesunął się Barrichello w Stewarcie, a trzeci był Eddie Irvine. Häkkinen momentalnie wziął się za odrabianie strat, co w niezwykle szybkim McLarenie nie było najtrudniejszym zadaniem.
Nie trzeba było czekać do pierwszej rundy pit stopów, a Häkkinen już znajdował się na czwartym miejscu. Ulubionym miejscem Fina był trzeci zakręt – w końcu po dziś dzień jest to miejsce, które najbardziej sprzyja wyprzedzaniu. W czołowej trójce było bez zmian, co nieco zaskakiwało, gdyż Irvine w Ferrari powinien był poradzić sobie z Barrichello w aucie Stewart. Do gry wchodziła jednak strategia.
Kierowca z Irlandii Północnej był zatankowany pod korek i jechał niezwykle długi pierwszy stint. Barrichello zjechał do boksu jako pierwszy z czołówki, a następnie do boksów zawitał Coulthard, który stracił wcześniej trochę czasu na dublowaniu. Docenić trzeba w tym miejscu pracę Miki Salo, który – ze stratą niemal całego okrążenia – grał pod zespół i blokował Szkota, pomagając Irvine’owi.
Eddie Irvine pojechał pięć okrążeń więcej od Coultharda przed swoim zjazdem i dzięki genialnemu tempu udało mu się wrócić na tor przed McLarenem. Podczas gdy kłopoty miał jeden kierowca brytyjskiego zespołu, Häkkinen w drugim bolidzie wciąż radził sobie świetnie i awansował na trzecie miejsce – najlepszy możliwe, zważywszy na kolizję z pierwszego okrążenia. Eddie Irvine pędził po zwycięstwo, lecz nie przyszło mu ono łatwo.
Coulthard dogonił kierowcę Ferrari i nacierał na niego do samego końca. Irvine mierzył się nie tylko z McLarenem, ale także z własnymi hamulcami, które działały coraz gorzej. Ostatecznie kierowcy z Irlandii Północnej udało się triumfować z przewagą jedynie 0.3 sekundy. Irvine wyścigiem na A1 Ringu pokazał, że może rzucić wyzwanie McLarenowi.
Korekta: Nicola Chwist
Źródło zdjęcia poglądowego: Ferrari Media Centre