Tor Interlagos jest powszechnie uwielbiany i uważany za jeden z najlepszych obiektów w historii Formuły 1. Nic w tym zresztą dziwnego. Wyścigi o GP Brazylii obrosły legendą ze względu na wiele walk koło w koło, nieprzewidywalną pogodę i oczywiście rozstrzyganie losów mistrzostw świata w ostatniej rundzie sezonu.
O historii toru w São Paulo można byłoby napisać grubą książkę, jednak my mamy do dyspozycji jedynie względnie krótką formę artykułu. Ograniczamy się więc do pięciu rund i przedstawiamy, naszym zdaniem, najlepsze wyścigi o GP Brazylii.
Najlepsze wyścigi o GP Brazylii według redakcji Kontry
5. GP Brazylii 2021
4. GP Brazylii 2016
3. GP Brazylii 2019
2. GP Brazylii 2003
1. GP Brazylii 2012
GP Brazylii 2021 – powrót z zaświatów Hamiltona
Na cztery rundy przed końcem sezonu 2021 walka między Lewisem Hamiltonem a Maxem Verstappenem trwała w najlepsze. Siedmiokrotny mistrz świata potrzebował zwycięstw jak powietrza, gdyż po dwóch przegranych z Maxem, w GP USA i GP Meksyku, tracił do lidera mistrzostw aż 19 punktów. Mercedes postawił wszystko na jedną kartę i nadprogramowo wymienił elementy w silniku Brytyjczyka, co wiązało się z karą przesunięcia o pięć pozycji na polach startowych do wyścigu głównego. Jak się jednak okazało, pięć pozycji w dół to tylko kropla w morzu spadków Hamiltona na gridzie.
Weekend zaczął się od kwalifikacji do wyścigu sprinterskiego. Te zostały bezproblemowo wygrane przez Lewisa Hamiltona. Kierowca Mercedesa miał startować do sprintu pierwszy, utrzymać tę pozycję, aby do wyścigu głównego ruszyć z szóstego pola (wyniki sprintu decydowały o ustawieniu na polach startowych w niedzielę). Do gry wkroczyła FIA, która w czasie kontroli technicznej wykryła, że DRS w aucie zwycięzcy kwalifikacji otwierał się poza regulaminową szerokość. Hamilton został zdyskwalifikowany z czasówki i do sprintu startował z ostatniej, dwudziestej pozycji.

Sytuacja Verstappena była komfortowa. Kierowca Red Bulla startował z pole position i najważniejsze było dla niego, by nie stracić tej pozycji, a w niedzielę ponownie ustawić się na pierwszym polu startowym. Te plany w sprincie pokrzyżował jednak Valtteri Bottas. Drugi kierowca Mercedesa na starcie objął prowadzenie, nie oddał go do samego końca i zgarnął trzy punkty za zwycięstwo. Tym samym zabrał jeden punkcik Verstappenowi, a także, co najważniejsze, pierwszą pozycję startową.
Wszystkie oczy były jednak zwrócone na Hamiltona. Kierowca Mercedesa do maksimum wykorzystał nowy silnik i awansował z 20. na piąte miejsce w sprincie. Tych piętnaście zyskanych miejsc było dopiero początkiem tego, co musiał wyczarować siedmiokrotny mistrz świata, by utrzymać się w walce o tytuł.
Ze względu na wciąż wiszącą nad Hamiltonem karę, Brytyjczyk do niedzielnego wyścigu startował z 10. miejsca. Po tym, jak w sprincie wszystko układało się dla Mercedesa świetnie, początek wyścigu był wymarzony dla Red Bulla. Verstappen odzyskał prowadzenie utracone na początku sprintu, a do tego również Sergio Pérez awansował przed Bottasa. Tymczasem Lewis Hamilton od razu zaczął swoją misję ratunkową i po pierwszym okrążeniu był już siódmy. Następnie szybko uporał się z Vettelem w Astonie Martinie i duetem Ferrari. Na początku szóstego okrążenia Bottas oddał pozycję Hamiltonowi. Tym samym przed siedmiokrotnym mistrzem świata znajdował się jedynie duet kierowców Red Bulla.

To tutaj dla Hamiltona zaczęły się schody. Na 18. okrążeniu dopadł Sergio Péreza i wyprzedził go w pierwszym zakręcie, lecz ten nie pozostał dłużny i zrewanżował się manewrem w czwartym zakręcie. Okrążenie później kierowca Red Bulla nie miał już odpowiedzi. Hamilton awansował na drugie miejsce i zatrzymać mógł go tylko sam rywal w walce o mistrzostwo – Max Verstappen.
Po wielu okrążeniach spędzonych na próbie dogonienia rywala, na 48. kółku Hamilton wreszcie znalazł się w odległości umożliwiającej atak. Wtedy zaatakował, ale nie jak zwykle w pierwszym, a dopiero w czwartym zakręcie. Próba od zewnętrznej się nie powiodła, gdyż Verstappen wypchnął kierowcę Mercedesa z toru, lecz sam również nie zmieścił się w białych liniach.
Napięcie sięgało zenitu, a poza akcją na torze wiele działo się również w alei serwisowej, gdzie przedstawiciele zarówno Red Bulla, jak i Mercedesa rozmawiali z FIA. Zespołowi z Milton Keynes udało się przekonać sędziów do tego, aby Verstappen nie otrzymał kary za swoją agresywną obronę. Hamilton musiał wyprzedzić Holendra na torze, co było zadaniem niezwykle trudnym.
Brytyjczyk był jednak nie do zatrzymania i w końcu na 61. okrążeniu najpierw zamarkował atak w pierwszym zakręcie, a potem na prostej prowadzącej do czwartego zakrętu wyprzedził Verstappena. Kierowca Mercedesa odjechał na 10 sekund i w wybitnym stylu wygrał GP Brazylii 2021, dając być może największy popis swoich umiejętności w karierze.

GP Brazylii 2016 – zabójczy trzeci sektor i pokaz Verstappena
Żeby jednym zdaniem streścić wyścig o GP Brazylii 2016, należałoby przeformułować pewne przysłowie i napisać – z dużej chmury duży deszcz. Zawody na Interlagos były rozgrywane w strugach deszczu i można chyba zaryzykować stwierdzeniem, że do tej pory nie było wyścigu, który odbyłby się w trudniejszych warunkach.
Zupełnie wolne od deszczu były za to kwalifikacje. Wygrał je Lewis Hamilton, który pokonał drugiego Nico Rosberga. Niemiec nie musiał się tym specjalnie martwić, gdyż na dwie rundy przed końcem sezonu wystarczyło mu dojeżdżanie na drugim miejscu, by sięgnąć po upragniony tytuł mistrzowski.
W niedzielę nad torem rozpętała się ulewa i wszyscy kierowcy startowali na oponach deszczowych. Jeszcze zanim rywalizacja rozpoczęła się na dobre, pierwszą ofiarą mokrej nawierzchni został Romain Grosjean. Kierowca Haasa rozbił się w 13. zakręcie podczas okrążenia rozgrzewkowego. To miejsce, a także następne zakręty 14. i 15., okazały się zmorą dla kierowców. Zazwyczaj bezproblemowe, pokonywane z gazem w podłodze łuki były niezwykle niebezpieczne przez stojącą wodę.
Z uwagi na warunki, przede wszystkim właśnie w trzecim sektorze, pierwsze siedem okrążeń zawodnicy pokonali za samochodem bezpieczeństwa. Gdy ściganie się rozpoczęło, Hamilton odjechał stawce. Rosberg utrzymał drugie miejsce, a na trzecią pozycję awansował Verstappen, który wyprzedził Kimiego Räikkönena. Był to dopiero początek niesamowitego popołudnia dla Holendra.

Na 11. okrążeniu ofiarą trzeciego sektora został Sebastian Vettel, który obrócił się w 13. zakręcie i cudem uniknął wypadku. Niedługo później mniej szczęścia miał Marcus Ericsson. Szwed najechał na tarkę w 14. zakręcie, obrócił się i roztrzaskał swojego Saubera. Na tor wrócił samochód bezpieczeństwa, który schował się do alei serwisowej na 19. okrążeniu.
Jednak nie zdążyliśmy na dobre wrócić do wyścigu, a już rozbił się Kimi Räikkönen. Fin po kraksie, bez żadnej kontroli nad autem, przejechał poprzek prostej startowej. Na całe szczęście nikt nie uderzył w bolid Ferrari. Ze względu na tę kraksę, stojącą na torze wodę, a także fatalną widoczność, sędziowie podjęli decyzje o przerwanie wyścigu czerwoną flagą.
Gdy po prawie godzinie przerwy można było wrócić do ścigania, ponownie pokazał się Max Verstappen. Holender fenomenalnym manewrem wyprzedził Nico Rosberga po zewnętrznej trzeciego zakrętu. Chwilę później zaliczył moment grozy, gdy po najechaniu na tarkę w 14. zakręcie jego bolid postawiło bokiem. Kierowca Red Bulla w spektakularnym stylu uratował się przed kraksą, a uratowanie się z opresji Verstappena jest wspominane do dziś.
Później podobną przygodę miał Nico Rosberg, który omal nie wypuścił z rąk mistrzostwa świata, gdy prawie obrócił się w „trzynastce”. Mniej szczęścia miał Felipe Massa – rozbił się w trzecim sektorze i odpadł z wyścigu. Wyraźnie wzruszony Brazylijczyk udał się do alei serwisowej przy akompaniamencie braw swoich fanów (miał to być jego ostatni domowy wyścig w F1, lecz ostatecznie wystąpił na Interlagos także w 2017 roku).

Wyścig trwał dalej, a podczas neutralizacji Red Bull ściągnął Maxa Verstappena do alei. Holender znalazł się na 16. pozycji, ale na świeżych deszczowych oponach. To dało mu ogromną przewagę, dzięki czemu kierowca Red Bulla ponownie pokazał się z wybitnej strony i awansował z 16. na trzecie miejsce w ciągu kilkunastu ostatnich okrążeń. Verstappenowi nie wystarczyło czasu jedynie na dopadnięcie kierowców Mercedesa. Wyścig od startu do mety prowadził Hamilton i pierwszy raz wygrał w Brazylii. Nico Rosberg skończył drugi, czym postawił kolejny krok w stronę zakończenia rywalizacji z Brytyjczykiem i sięgnięcia po tytuł mistrza świata.
GP Brazylii 2019 – niesamowita końcówka z fotofiniszem na mecie
Od jednego popisu Maxa Verstappena przechodzimy do kolejnego. Ten wyścig został zapamiętany jednak nie tylko ze względu na rewanż Holendra i jego po zwycięstwo, które rok wcześniej odebrała mu absurdalna kolizja ze zdublowanym Oconem. W GP Brazylii 2019 niesamowite rzeczy działy się w końcówce, która to obfitowała w kolizje zespołowych partnerów i walkę dosłownie aż do linii mety. Nie można jednak powiedzieć, żeby pierwsza część wyścigu była niezwykle nudna.
Co prawda Verstappen pewnie utrzymał prowadzenie po starcie z pole position, ale na drugie miejsce przebił się świeżo ukoronowany mistrz świata – Lewis Hamilton – a show po starcie z 14. miejsca robił Charles Leclerc. Kierowca Ferrari przez pierwsze kilka okrążeń efektownie przebijał się przez stawkę, zapewniając rozrywkę kibicom.
Z przodu emocje zaczęły się dopiero po rundzie pit stopów, szczęśliwie wygranej przez Mercedesa. Hamilton zjechał do alei serwisowej pierwszy, a Verstappen odwiedził mechaników okrążenie później, by obronić się przed podcinką. Mimo rekordowo szybkiego pit stopu (1.82 sekundy) Holender wrócił na tor za mistrzem świata, w dużej mierze ze względu na… Roberta Kubicę. Będący już okrążenie za liderami Polak został niebezpiecznie wypuszczony ze swojego stanowiska i zablokował Verstappena, co kosztowało kierowcę Red Bulla cenne sekundy. Holender był jednak w lepszej formie i wrócił na prowadzenie dzięki świetnemu manewrowi w pierwszym zakręcie na 23. okrążeniu.

Wyścig wciąż był względnie ciekawy, ale nie niezwykły. To zaczęło się zmieniać na 52. okrążeniu, gdy awarii uległa jednostka napędowa w bolidzie Valtteriego Bottasa, a na tor wyjechał samochód bezpieczeństwa. Red Bull podczas neutralizacji zdecydował się ściągnąć Verstappena do alei. Prowadzenie znów objął Hamilton, lecz mimo to był niezadowolony z faktu pozostania na starych oponach. Zaraz po neutralizacji Verstappen wykorzystał przewagę świeżej mieszanki i wyprzedził Hamiltona. Bliźniaczo podobny manewr wykonał drugi kierowca Red Bulla, Alexander Albon, który tym samym awansował na trzecie miejsce. Na czwarte miejsce spadł Vettel, a piąty był Leclerc.
Kierowcy Ferrari nie mieli tempa, aby zagrozić czołowej trójce, więc zajęli się walką między sobą. Na 66. okrążeniu Leclerc zaatakował Vettela w pierwszym zakręcie. Czterokrotny mistrz świata nie pozostał mu dłużny i z pomocą DRS-u wysunął się przed Monakijczyka. Jeszcze na prostej Vettel odbił lekko w lewo, co okazało się tragiczne w skutkach. W konsekwencji leciutkiej kolizji między kierowcami Ferrari, w obu bolidach doszło do przebicia opon i obydwaj zawodnicy odpadli z wyścigu na kilka okrążeń przed końcem.

Na tor znów wyjechał samochód bezpieczeństwa. Wtedy swego wreszcie dopiął Hamilton. Brytyjczyk wcześniej narzekał na zużyte opony, które nie miały szans w walce z nowym ogumieniem Verstappena. Teraz to Mercedes zdecydował się ściągnąć swojego kierowcę na wymianę. Ówczesny sześciokrotny mistrz świata miał więc przewagę opon, ale też poważny problem w postaci bolidów Pierre’a Gasly’ego i Alexa Albona między nim a liderem wyścigu.
Hamilton zaraz po restarcie, na dwa okrążenia przed końcem, wyprzedził Francuza, a następnie na tym samym kółku zdecydował się zaatakować Albona. Zrobił to w dość nietypowym miejscu, czyli 11. zakręcie. Taki manewr nie miał prawa się udać i Hamilton obrócił się w Taja, który tym samym stracił szansę na swoje pierwsze podium w F1.
Pech jednych jest szczęściem drugich. Dzięki wypadnięciu Albona, szansę na premierowe podium dostał wspominany Pierre Gasly w Toro Rosso. Francuz awansował po kolizji na drugie miejsce, lecz do samego końca musiał bronić się przed Hamiltonem. Walka skończyła się fotofiniszem – kierowcy wjechali na metę niemalże obok siebie. Górą był Gasly, który pokonał kierowcę Mercedesa o 0.062 sekundy.

Po wyścigu Hamilton stracił również trzecie miejsce, bo otrzymał pięciosekundową karę za kolizję z Albonem. Z tego powodu swoje premierowe podium, poza Gaslym, zgarnął Carlos Sainz w McLarenie, który startował z ostatniej pozycji. Przy tym wszystkim można było zapomnieć o Verstappenie, który w świetnym stylu wygrał swoje pierwsze w karierze GP Brazylii.
GP Brazylii 2003 – absolutny chaos i niespodziewany zwycięzca
GP Brazylii 2003 to jedyny wyścig w zestawieniu, który był rozgrywany wiosną, a zarazem ostatni raz, gdy Formuła 1 zawitała do São Paulo w kwietniu, a nie – tak jak teraz – w listopadzie. Trzecia runda sezonu 2003 zapowiadała się ciekawie, lecz ciężko było spodziewać się aż tak niezwykłego wyścigu. Już w treningach miały miejsce pierwsze problemy, związane z nierówną, nieprzyczepną nawierzchnią, a także kapryśną pogodę, która przeszkadzała zarówno w piątek, jak i w niedzielę.
Spokojnie przebiegła za to sobota, podczas której rozegrano kwalifikacje. Te okazały się niezwykle wyrównane. Czołowa czwórka zmieściła się w sześciu setnych sekundy. Zwyciężył faworyt publiczności, Rubens Barrichello, który pokonał dwóch kierowców McLarena – Davida Coultharda i Kimiego Räikkönena. Reprezentantów ekipy z Woking rozdzielił Mark Webber w Jaguarze.
W niedzielę oberwanie chmury spowodowało, że start został opóźniony, a początek wyścigu odbył się za samochodem bezpieczeństwa. Ściganie zaczęło się startem lotnym na ósmym okrążeniu. Rubens Barrichello nie wykorzystał swojej przewagi i zawalił rozpoczęcie rywalizacji, a prowadzenie objął David Coulthard. Zaraz po zjeździe do alei serwisowej samochodu bezpieczeństwa swoich mechaników odwiedził Giancarlo Fisichella, do którego bolidu dolano paliwa. Ten manewr okazał się kluczowy dla dalszych losów wyścigu.
Niewiele jednak brakowało, a strategiczna decyzja Jordana zdałaby się na nic. Na 18. okrążeniu jadący tuż za Fisichellą drugi kierowca Jordana, Ralph Firman, odpadł z wyścigu po awarii zawieszenia. Szczęście w nieszczęściu dla Jordana było takie, że Irlandczyk uderzył w Oliviera Panisa, a nie zespołowego partnera, więc Włoch pozostał w wyścigu.
Na tor ponownie wyjechał samochód bezpieczeństwa, a czołowa trójka wyglądała następująco: David Coulthard, Kimi Räikkönen i Michael Schumacher. W końcu przestało padać. Tor przesychał, ale wciąż był zdradliwy. Już wcześniej z wyścigu wypadł kierowca Minardi, Justin Wilson, po kraksie w trzecim zakręcie. To właśnie zakręt Curva do Sol (czyli, o ironio, zakręt słońca) okazał się być największym wyzwaniem na torze.
Wszystko ze względu na strumyk, który przepływał wszerz zakrętu. Powodował on tzw. aquaplaining, czyli pojawienie się warstwy wody między oponą a nawierzchnią, co prowadzi do natychmiastowej utraty przyczepności. Zaraz po restarcie, na okrążeniach 25. i 26., ofiarami tego zjawiska zostali kolejno: Juan Pablo Montoya, Antonio Pizzonia oraz Michael Schumacher. Kraksa tego trzeciego spowodowała kolejny wyjazd samochodu bezpieczeństwa na tor.

David Coulthard objął prowadzenie po tym, jak jego zespołowy partner zjechał na tankowanie. Räikkönen stracił kilka pozycji, a potem spektakularnie je nadrabiał, dając show w czasie, gdy niewiele się działo w walce o prowadzenie. Na 45. okrążeniu ożyła jednak także ona, gdy Barichello wykorzystał błąd Coultharda i wrócił na przód stawki.
Brazylijczyk ze względu na zaplanowaną wizytę u mechaników nie miał większych szans na zwycięstwo. Mimo tego widok Ferrari, które zatrzymało się na torze już dwa okrążenia po objęciu prowadzenia, mógł złamać serca nawet najtwardszych Tifosi. W bolidzie Barrichello zabrakło paliwa, przez co Brazylijczyk odpadł z wyścigu i kontynuował swoją feralną serię dziewięciu nieukończonych rund o GP Brazylii z rzędu.
David Coulthard po pit stopie wrócił na tor na czwartej pozycji. Prowadził drugi McLaren, lecz jego pozycja była coraz bardziej zagrożona. Giancarlo Fisichella niespodziewanie zaczął doganiać Fina, aż w końcu, na 54. okrążeniu, wykorzystał błąd rywala i objął prowadzenie. Okrążenie później doszło do kolejnej kraksy. W trzecim sektorze przy dużej prędkości rozbił się Mark Webber, więc ponownie musiał zainterweniować samochód bezpieczeństwa.
Nie był to jednak koniec problemów. Fernando Alonso, który jechał na trzecim miejscu, nie zwolnił wystarczająco przy żółtych flagach. To skończyło się przerażającym wypadkiem – kierowca Renault najechał na leżącą na torze oponę z bolidu Marka Webbera i doszczętnie roztrzaskał swój samochód. Ze względu na potężną kraksę wyścig został przerwany czerwoną flagą.
Zwycięstwo świętował Giancarlo Fisichella, w okolicznościach o tyle absurdalnych, że chwilę po zjeździe do boksów jego bolid stanął w płomieniach. Nie to było największym zmartwieniem Jordana. Sędziowie zadecydowali bowiem, że obowiązującą kolejnością będzie ta z 53. okrążenia, czyli na dwa kółka przed wywieszeniem czerwonej flagi. To oznaczało, że zwyciężył Kimi Räikkönen. Jordan Grand Prix nie zadowolił się jednak drugim miejscem.
Zespół odwołał się do wyników, wskazując na to, że w momencie wywieszenia czerwonej flagi ich kierowca był już na 56. okrążeniu, a nie 55. tak jak początkowo stwierdziła dyrekcja wyścigu. Apelacja została rozpatrzona pozytywnie przez FIA i wyścig o GP Brazylii 2003 został rozstrzygnięty… na Imoli, gdzie Giancarlo Fisichella odebrał puchar za zwycięstwo.

GP Brazylii 2012 – rollercoaster w walce o mistrzostwo świata
Wreszcie przechodzimy do wyścigu, który według wielu można uznać nie tylko za najciekawszy na Interlagos, ale i w całej historii Formuły 1. GP Brazylii 2012 miało bowiem wszystko – zmienne i trudne warunki, walkę na torze, wypadki, niespodziewane twarze w czołówce i przede wszystkim pełen zwrotów akcji pojedynek o mistrzostwo świata.
Zacznijmy od początku. Sebastian Vettel przystępował do ostatniego weekendu sezonu z przewagą 13 punktów nad drugim Fernando Alonso. Hiszpan był w trudnej sytuacji i potrzebował pecha swojego rywala. Obydwaj kierowcy walczący o tytuł nie poradzili sobie najlepiej w kwalifikacjach – Vettel był czwarty, a Alonso dopiero ósmy. Pole position zgarnął Lewis Hamilton, natomiast w pierwszym rzędzie ustawił się jego zespołowy partner, Jenson Button.
Pogoda nad São Paulo bywa zdradliwa i tak też było podczas finału sezonu 2012. Tuż przed wyścigiem zaczęło kropić, lecz na tyle lekko, że wszyscy zdecydowali się wystartować na slickach. Pierwszy z wielu zwrotów akcji w walce o mistrzostwo wydarzył się już na samym starcie. Vettel słabiutko ruszył i po sekcji pierwszych trzech zakrętów spadł na siódmą pozycję.
Było to dopiero preludium do dramatu Niemca, który wydarzył się chwilę później, w czwartym zakręcie. To właśnie tam kierowca Red Bulla zderzył się z Bruno Senną, który odważnie wcisnął się od wewnętrznej na hamowaniu. Vettel w konsekwencji się obrócił, a potem, będąc tyłem do kierunku jazdy, jeszcze raz stuknął się z Williamsem.

Szczęście w nieszczęściu dla Vettela było takie, że mimo dość mocnych zderzeń jego bolid wytrzymał i Niemiec mógł kontynuować jazdę. Znalazł się jednak na szarym końcu stawki, a Fernando Alonso nie próżnował. Już na drugim okrążeniu dzięki świetnemu manewrowi, którym wyprzedził Felipe Massę i Marka Webbera, znalazł się na trzeciej pozycji. Ta była wystarczająca, zakładając, że Vettelowi nie uda się zdobyć punktów. Hiszpan wiedział jednak, jak mocny jest Red Bull i cały czas naciskał, co doprowadziło do błędu na czwartym okrążeniu. Na trzecie miejsce awansował nieoczywisty bohater tego wyścigu, czyli Nico Hülkenberg.
Dla kierowcy Force India F1 Team był to dopiero początek szarży. Niemiec radził sobie genialnie w trudnych warunkach i doganiał prowadzący duet McLarenów. Ci, zamiast współpracować, wdali się w pojedynek między sobą. Jensonowi Buttonowi udało się objąć prowadzenie, choć nie bez problemów. Gdyby brakowało emocji, to deszcz przybierał na sile i większość kierowców zjechała po opony przejściowe. Na torze pozostali Button, Hülkenberg, a także Massa. Na 18. okrążeniu zmienił się lider i sensacyjnie prowadzenie objął Nico Hülkenberg, który wyprzedził kierowcę McLarena na prostej startowej.

Kierowcy, którzy wcześniej zmienili opony na przejściowe, musieli szybko wrócić na slicki. Ich strata czasowa nie była jednak bolesna, gdyż na 23. okrążeniu, ze względu na wiele części porozrzucanych na torze, wyjechał samochód bezpieczeństwa. Hülkenberg prowadził stawkę, a za nim byli kolejno: Button, Hamilton, Alonso i… Vettel. Tak jest, Niemiec w międzyczasie zyskał aż tyle pozycji, dzięki dobrej strategii i kilku manewrom wyprzedzania. Droga do mistrzostwa nie była jednak z tamtego miejsca prosta. Wręcz przeciwnie, gdyż problemów zaczęło przysparzać niedziałające radio w bolidzie Vettela.
Los znów uśmiechnął się do Fernando Alonso. Nie tylko jego rywal z Red Bulla miał problemy. Hiszpan za darmo zyskał dwie pozycje, dzięki kolizji na czele stawki. Nico Hülkenberg wcześniej stracił prowadzenie przez swój błąd, lecz nie zamierzał się poddać. Niemiec był w wyśmienitej formie i dogonił Hamiltona. Atak przypuścił na 55. okrążeniu, ale okazał się on początkiem końca marzeń nie tylko o zwycięstwie, ale i o podium. Kierowca Force India wpadł w poślizg i uderzył w McLarena, czym wyeliminował Hamiltona z wyścigu. Hülkenberg dostał drakońską karę drive-through, w konsekwencji której stracił pozycję na podium.

Przez coraz mocniej padający deszcz wszyscy kierowcy byli zmuszeni założyć opony przejściowe. Jednym z pierwszych, którzy to zrobili, był Sebastian Vettel. Niemiec zjechał do pit stopu i stracił tam sporo czasu, gdyż mechanicy nie wiedzieli, jakie opony mają założyć (właśnie przez wspomniane wcześniej problemy z komunikacją radiową Vettel nie mógł tego powiedzieć inżynierowi). W tym samym czasie Alonso walczył o życie na zużytych twardych oponach i ledwo zdołał uratować się przed obrotem w trzecim zakręcie. Rywalizacja o mistrzostwo trwała w najlepsze i na 14 okrążeń przed końcem zaczął się jej ostatni akt.
Fernando Alonso zjechał po przejściowe opony i spadł na trzecie miejsce, co nie było problemem, gdyż przed nim jechał Felipe Massa, który oczywiście przepuścił zespołowego partnera. Jako że prowadzący Jenson Button był poza zasięgiem, Alonso mógł jedynie dojechać do mety na drugim miejscu i wierzyć, że Vettel nie zyska zbyt dużo pozycji.
Niemiec nie miał łatwego zadania. Po feralnym pit stopie spadł na 12. miejsce, ale miał dobre tempo i zyskiwał pozycje na rzecz zjeżdżających później do mechaników rywali, ale także w walce na torze, świetnie wyprzedzając chociażby Kobayashiego. Niemiec potrzebował siódmego miejsca, na które wskoczył po zjeździe do boksu Di Resty, a chwilę później był na jeszcze bezpieczniejszej szóstej pozycji, gdy przepuścił go rodak – Michael Schumacher.
To był koniec pasjonującej walki o mistrzostwo. Na dwa okrążenia przed końcem rozbił się Paul di Resta i wyścig zakończył się za samochodem bezpieczeństwa. Po wielu perturbacjach i zwrotach akcji Sebastian Vettel dowiódł swego i zdobył trzecie mistrzostwo świata z rzędu. Fernando Alonso nie mógł w to uwierzyć, a ujęcie kamery na zszokowane i zdruzgotane oczy Hiszpana, który dowiedział się, że nie został mistrzem świata, przeszły do historii. Do historii przeszedł też występ Jensona Buttona, który wygrał swój ostatni wyścig w karierze. Był to zarazem koniec świetnej ery McLarena, który na następne zwycięstwo czekał aż do 2021 roku.

Korekta: Nicola Chwist
Źródło zdjęcia poglądowego: x.com / @F1

